Fala korupcyjna zmiotła FIFA, czas najwyższy prześwietlić także FIM i PZM-instytucje skostniałe, zabetonowane, nieodpowiedzialne i mające w głębokim poważaniu speedway. Nadszedł czas by skontrolować finanse tych organizacji,wykryć i rozliczyć czarne owce,a szczególnie te na kierunku włoskim. Po blamażu na Stadionie Narodowym, trzeba to zrobić jak najszybciej, by uchronić polski i europejski żużel, przed panoszącą się prywatną angielską firmą-BSI,która w jawny i nieuczciwy sposób tuczy się kosztem polskich kibiców, za przyzwoleniem naszych działaczy z PZM. Wzorem ''oburzonych'' na system władzy Pawła Kukiza, powinien w krótkim czasie powstać, ruch '' oburzonych'' działaniami krawaciarzy w polskim sporcie żużlowym, by oderwać od stołków (czytaj od koryta) spasione koty tuczące się na polskim speedwayu. Czas pogonić to towarzystwo wzajemnej adoracji, bo śmieją się nam w oczy i robią z nas-kibiców bezwolne marionetki. Polski żużel jak i cała Europa jest w stanie depresyjnym. Cisza, nic się nie dzieje, żadnych inicjatyw ze strony władz nie uświadczymy.Granatowo-marynarkowi (działacze) z FIM i PZM, tylko administrują, a po blamażu na Stadionie Narodowym, nie reagują nawet na głęboki kryzys, jaki dopadł polski i europejski żużel. W przeciwieństwie do ''azjatyckich tygrysów'' którzy się rozwijają w ekspresowym tempie, polski żużel, jak i cała Europa, weszły w fazę stagnacji i zadowolenia. Te europejskie tłuste koty nie robią nic, by coś zmienić w zarządzaniu, regulaminach, by w żużlu ograniczyć koszty i by kluby nie mogły zadłużać się ponad stan. Prawdopodobnie próbują teraz zamieść pod przysłowiowy dywan, sprawę blamażu na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie odbyła się jedna z rund Grand Prix, zakończona katastrofą organizacyjną. Trzeba nadmienić że w tej sprawie do sądu, trafił zbiorowy pozew kibiców. Żądają w nim zwrotu kosztów za bilety i pobyt w hotelach, ale jak znam polskie realia i młyny sprawiedliwości,sprawa ta będzie trwała latami. PZM wycisza sprawę Ole Olsena, odpowiedzialnego za przygotowanie i ułożenie toru do zawodów w Warszawie. Niestety robił to niemrawo i prawdopodobnie, poza wstydem nie poniesie żadnych dotkliwych konsekwencji, bo chroni go BSI i jej szef Paul Bellamy, a także Armando Castagna Przewodniczący Komisji Wścigów Torowych FIM. PZM związany długoletnią umową z BSI, na organizację rund Grand Prix w Warszawie, nie zrobi nic, by wyjaśnić tą kompromitującą sprawę. Mam wrażenie, że działacze biorą nas kibiców na przeczekanie, wyciszając temat,chcą zamieść problem pod dywan. Ciągle czekamy na wyjaśnienia, dlaczego Ole Olsen w tak haniebny sposób, zagrał na nosie Polskiemu Związkowi Motorowemu, a ci nie potrafią ''(albo nie chcą) wyegzekwować zapisów umowy. Błędem Ole Olsena był niewątpliwy brak prawidłowo wyprofilowanej podbudowy toru i brak odpowiedniego zagęszczenia nawierzchni na Stadionie Narodowym.Miał Olsen na to sporo czasu, a wybrał niestety drogę na skróty, by obniżyć sobie koszty. PZM musi zażądać od Olsena wyjaśnień, dlaczego nie zaczął układać toru kilka dni wcześniej,a miał taką możliwość.Organizatorzy z ramienia PZM,także powinni uderzyć się w piersi i zbadać kto na naszym podwórku był odpowiedzialny, za tą imprezę. Znając realia w polskim żużlu, to myślę, że prezes PZM Andrzej Witkowski nie zrobi nic,ale w tym wypadku wolałbym się pomylić. Pozostaje pytanie, czy tak naprawdę zależy mu na naszej ukochanej dyscyplinie-żużlu? Czy jest przyspawany do stołka? W tym miejscu trzeba wspomnieć prezesów klubów żużlowych, którzy to dali prezesowi PZM,wielką autonomię, a teraz tego pewnie żałują,bo nie mają żadnego wpływu na działania prezesa Andrzeja Witkowskiego, bo prezesunio ma ich gdzieś. Wprowadził do żużla jednoosobowy dyktat i uważa jak Platforma, że jest nieomylny, a tak naprawdę jest tylko oderwany od rzeczywistości. By był sukces potrzebna jest dobra wola i chęć działania, wszystkich osób zajmujących się żużlem, ale prezes PZM nikogo nie słucha. A tymczasem jedną z przyczyn klęski w Warszawie, był transport nawierzchni z Anglii. Taniej byłoby wybrać ją z jakiegoś polskiego toru,byłby to niewątpliwie plus, bo pieniądze zostały by w Polsce. Cóż umowy trzeba podpisywać z głową. Idiotyzmem jest przywożenie nawierzchni z Anglii, bo to podraża żużel,do niewyobrażalnych rozmiarów. Jeśli w październiku na Grand Prix w Australii. też ściągną nawierzchnię z Europy, to należy to uznać za niegospodarność, lub wręcz korupcję, ze strony FIM i angielskiej firmy BSI. W czasie tego nieszczęsnego Grand Prix w Warszawie, popełniono tyle błędów, że starczy na cały sezon i z tego trzeba wyciągnąć prawidłowe wnioski. Brakiem wyobraźni można nazwać brak zapasowej maszyny startowej,co nawet w II lidze jest normą. Ubijanie nawierzchni specjalnym ''wibratorem'' to już zupełne kuriozum. Panowie chyba chcieli się pobawić plasteliną,a wyszło im ciasto. W moich czasach by uratować sytuację sypało się zwykłe trociny. Trzeba też postawić pytanie dlaczego nie odbyła się próba generalna toru? Czy tego dnia był nad tym wszystkim nadzór, czy odpowiedzialni ludzie,zamiast zająć się sprawami technicznymi,zajęci byli VIP-ami. Szybko wyszło na jaw,że Ole Olsen nie jest takim fachowcem, jakim go przedstawia go BSI i FIM,bo wcześniej spartaczył kilka torów min. w Gelsenkirchen i Goeteborgu, pomimo to BSI, nadal z nim współpracuje. Polscy oficjele nic w tej sprawie nie zrobią, bo są na garnuszku sitwy z FIM. Trzeba coś z tym fantem zrobić, by nie dochodziło, do takich sytuacji, jak podczas jednej z eliminacji juniorskich,we Włoszech do IMŚJ,gdzie biegi były kilkakrotnie powtarzane przez dyspozycyjnego sędziego, tylko po to by wygrał syn znanego działacza rodem z Włoch Armando Castagnii. To pachnie nepotyzmem i sitwą,a sędziemu tych zawodów powinny przyjrzeć się odpowiednie gremia światowej centrali tej dyscypliny - FIM. Bo coś mi się wydaje, że chyba tam żużel traktują po macoszemu, a może i tam w centrali rączka rączkę myje? Trzeba działać byśmy nie znaleźli się w sytuacji,podobnej do tej w jakiej znalazła się FIFA!
DRUGA STRONA MEDALU
czwartek, 4 czerwca 2015
wtorek, 12 maja 2015
MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów: Pragnienie powrotu do dyspozycji z ubiegłego sezonu!
W wyobraźni działaczy i ludzi zajmujących się speedwayem utrwaliło się zdanie,że zwycięskiego składu się nie zmienia. Tak też zrobili działacze ubiegłorocznego mistrza Polski Stali Gorzów,w tym sezonie występującej pod nazwą MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów i gorzko tego pożałowali. Gorzowska Stal spisuje się od początku sezonu bardzo mizernie i nie wygrała jeszcze żadnego spotkania.Zespół ten z dorobkiem zero punktów,zajmuje ostatnie w tabeli Ekstraligi.Od początku sezonu,za wyjątkiem Bartosza Zmarzlika wszyscy zawodnicy tej ekipy zawodzą. W ostatnim ligowym meczu z Unią Leszno,na własnym torze jeździli tak słabo jakby to nie był ich tor domowy. Wprawdzie ze snu zimowego przebudził się Niels Kristian Iversen zdobywając 9 punktów,plus dwa bonusy,ale jedna jaskółka wiosny nie czyni i Stal Gorzów sromotnie przegrała na własnym stadionie. Poza wspomnianym Iversenem, tylko junior Bartosz Zmarzlik robił wszystko by zniwelować wysokość porażki,zresztą ten zawodnik jeździ od początku sezonu skutecznie i nie ma problemów ze sprzętem.W tym sezonie wybitnie nie wychodzi jazda wicemistrzowi świata Krzysztofowi Kasprzakowi. Po zmianie tłumików jego sprzęt jedzie słabo,a on sam jest bez wyrazu i nie ma w nim tej ubiegłorocznej zadziorności. Bardzo słabo spisuje się także Słoweniec Matej Zagar i inni zwodnicy jak: Tomasz Gapiński,Linus Sundstroem i Adrian Cyfer. Zawodnicy Stali powinni jak najszybciej oddać swój sprzęt do przeglądu,bo na trasie wyglądają jakby jeździli na osiołkach. Nie istnieją w polu i na starcie,a przecież w ubiegłym sezonie to na starcie rozstrzygali większość wyścigów na swoją korzyść.Zawodnik tej klasy co Krzysztof Kasprzak,przecież nie zapomniał jak się jeździ na żużlu,więc problemem jest sprzęt i psychika zawodnika. To nie jest jednorazowa wpadka Krzysztofa Kasprzaka,ma już za sobą dwa najgorsze mecze na ekstraligowych torach. Tak to zazwyczaj bywa w żużlu,że zawsze problemy sprzętowe przekładają się na psychikę zawodników. Tak właśnie może być w przypadku Krzysztofa Kasprzaka. Wszelkie wątpliwości zawsze wpływają na sposób jazdy i styl,a wtedy wkrada się nerwowość i jazda w kratkę. Nie ma płynności w jeździe,jest szarpanina i walka z torem,motocyklem i zrzucanie winy na team i mechaników. W tym sporcie na wynik wpływają często małe niuanse,które mają,wpływ negatywny, albo pozytywny na postawę danego zawodnika. Doświadczony zawodnik, jakim jest bez wątpienia Krzysztof Kasprzak, nie może jednak zasłaniać się warunkami na torze,bo w ubiegłym sezonie jeździł jak z nut,na każdym torze i w każdych warunkach atmosferycznych,bo trafił ze sprzętem i był na fali wznoszącej. Zawodnik tej klasy sportowej powinien jechać na każdym torze i nie marudzić że jest przyczepnie,czy twardo. Czasem jednak bywa tak i to jest w tym wszystkim najgorsze,że zawodnik wyda na sprzęt sporo kasy,a potem okazuje się zwyczajnym złomem.W żużlu jednak nigdy ilość sprzętu nie przekładała się na jakość,bo tu trzeba mieć jeszcze szczęście do zakupów. Trzeba te wszystkie niuanse poprawić by silniki Krzysztofa Kasprzaka nie ''stały'' w obrotach,bo są strasznie ślamazarne. Czasem jest też tak ( Krzysztof Kasprzak powinien się nad tym zastanowić) czy formę stracił on sam,czy może formę stracił tuner u którego robi silniki?Stal Gorzów dołuje i sprawdza się powiedzenie ''Bij mistrza'',ale znane są w historii speedwaya przykłady,że klub po zdobyciu tytułu mistrza Polski w następnm sezonie spadał do pierwszej ligi, z której nie mół się wygrzebać przez lata. Przykład? Z mojego podwórka- taki psikus spotkał Włókniarza Częstochowa,ale w tym wypadku jednak przyczyną nie była słaba jazda zawodników,ale brak środków finansowych by utrzymać się w Ekstralidze. Działacze Stali Gorzów mają spory ból głowy i o play-offach mogą raczej w tym sezonie zapomnieć. Nstępny mecz Stal Gorzów rozegra znowu na własnym stadionie z Toruniem i wbrew pozorom nie będzie to dla nich łata przeprawa. Już nie mogę się doczekać na pojedynki dwóch czołowych juniorów w kraju Bartka Zmarzlika i Pawła Przedpełskiego. Nie można także zapomnieć o pojedynkach Griszy Łguty z Krzysztofem Kasprzakiem, czy Chrisa Holdera z Nilsem Kristianem Iversenem,oraz o pojedynkach zadziornego Kacpra Gomólskiego. Jeśli mecz nie będzie zagrożony opadami i komisarz nie każe ubijać toru,to Piotr Paluch będzie miał wreszcie okazję przygotować tor według własnych parametrów,a wtedy może być ciekawie i może wreszcie Stal Gorzów wygra. Ale czy to wystarczy na Toruń? Jeśli zawodnicy gorzowskiej Stali nie poprawia nic w sprzęcie, to mają marne szanse na zwycięstwo na własnym torze.Jeden waleczny i w dobrej dyspozycji zawodnik Bartosz Zmarzlik i mający przebłyski formy Niels Kristian Iversen, to za mało by wygrywać mecze w Ekstralidze!
niedziela, 19 kwietnia 2015
Kompromitacja na Stadionie Narodowym.Koszty tej imprezy powinien ponieść PZM,a ponieśli kibice!
Nigdy nie byłem zwolennikiem rundy Grand Prix na Stadionie Narodowym.Pisałem o tym w poście z dnia 12.03.2014 r pn.''Żużel na Stadionie Narodowym,to marnotrawienie środków publicznych i kaprys prezesa PZM'' Odpowiedzialność powinni ponieść wszyscy którzy optowali za tym by to warszawka zorganizowała te kompromitujące cały żużlowy świat zawody.Wniosek płynie taki-Warszawa jest nadal żużlową prowincją.Od kiedy zniknął żużel na stadionie Gwardii Warszawa nie ma klimatu do żużla w stolicy,bo teraz to największa sypialnia w Polsce i zbiorowisko''słoików''.Ludzi interesujących się w Warszawie speedwayem jak na lekarstwo,wolą futbol i wyścigi konne.Gdyby nie kibice klubowi z całej polski to ten stadion w dniu zawodów świeciłby pustkami.Koszty tej kompromitującej polskich działaczy zabawy powinien ponieść prezes Polskiego Związku Motorowego Andrzej Witkowski,orędownik żużla na Stadionie Narodowym. Pierwszy w historii turniej Grand Prix na Stadionie Narodowym zakończył się blamażem i ogromnym skandalem.Po 12 wyścigach zawody zostały przerwane,a wyniki zaliczone.Oficjalnym powodem był zły stan nawierzchni toru,ale wydaję się że najbardziej do tego przyczynił się brak zapasowej maszyny startowej.Tor przygotowany przez firmę Speed Sport Ole Olsena z Danii,pozostawiał wiele do życzenia.Mnożyły się upadki,a źle działająca taśma startowa,powodowała nerwówkę wśród zawodników,którzy pierwszy raz w historii Grand Prix musieli startować na sygnał zielonego światła.Powodowało to nerwówkę na starcie i powtarzanie wyścigów,nawet tych już zakończonych.Po długiej przerwie i naradzie z jury zawodów,zawodnicy uzgodnili że nie będą dalej rywalizować,na tym dziurawym rwiącym się torze.Po konsultacjach,gdy już odjechano 12 biegów, bo wtedy organizatorzy zgodnie z regulaminem nie muszą zwracać kasy za bilety,zawody zakończono. Za przygotowanie jednorazowego toru odpowiedzialność w dużej mierze ponosi firma Speed Sport,należąca do Ole Olsena z Danii,wyznaczona jako gwarant jakości przez światową organizację speedwaya FIM.Niestety materiał użyty do układania toru,nie był pierwszej jakości,jak zapewniał Ole Olsen.Gołym okiem było widać że w tym materiale było sporo glinki i tor wyszedł gąbczasty,rwał się na całej długości.Widocznie Duńczyk chciał sobie na nas nieźle zarobić i obniżyć koszty,wcisnął wiec naszym''specom''z PZM,materiał gorszej jakości.Ciekawe czy FIM zabierze koncesje i monopol,na układanie sztucznych torów,Duńczykowi który popsuł święto Tomaszowi Gollobowi i 60 tysiącom kibiców z całej Polski?Tak naprawdę to problemy z torem zaczęły się już w piątek,kiedy to z powodu złego stanu toru odwołano pierwszy oficjalny trening.Prace trwały całą noc,ale jak widać nie przyniosły pożądanego rezultatu,bo w dniu zawodów w sobotę,mnożyły się problemy.Zawody odjechane zostały jak wspomniałem częściowo,by organizatorzy nie musieli zwracać pieniędzy za bilety,bo jak wytłumaczyć fakt,że startowano zawodników na zielone światło,by dojechać do 12 wyścigu,choć już w piątek było wiadomo,że tor nie spełnia wymogów regulaminowych i się posypie? W świat poszła informacja,że Polacy poraz kolejny się skompromitowali i nie będzie istotne to, że w dużej mierze winna jest firma Speed Sport Ole Olsena.Cały świat będzie powtarzał,że Polska to kraj nieudaczników,Nie bez winy jest także sędzia tych zawodów Jim Lawrence,który zrobił z nich cyrk, bo za wszelką ceną i za namową organizatorów chciał dociągnąć do 12 biegu,by ludziom nie oddać kasy.Gdy firma odpowiedzialna z ramienia FIM,za organizację takiej imprezy nie posiada rezerwowej maszyny startowej,to można to uznać za celowe działanie,lub wręcz sabotaż.Jednym słowem było to wyrzucenie pieniędzy sponsorów i podatnika w błoto.Ktoś musi za to ponieść konsekwencje,bo koszt takiej imprezy to około 6 milionów złotych,wyssanych od naiwnych kibiców,przez szefa PZM Andrzeja Witkowskiego.Ole Olsen i jego ekipa nieudaczników,nie powinna juz nigdy otrzymać zlecenia układania torów po takiej kompromitacji.Do akcji powinna wkroczyć prokuratura z urzędu,która powinna zbadać czy działania Ole Olsena były zgodne z polskim Kodeksem Karnym, bowiem mówi on w ''Art 286&1.Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej,doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.Art.288&1. Kto cudzą rzecz niszczy,uszkadza lub czyni ją niezdatną do użytku podlega karze od 3 miesięcy do lat 5'' Ciekawe czy klakier FIM Andrzej Witkowski odważy się skorzystać z prawników i wyegzekwuje,od Ole Olsena,to co nam kibicom się słusznie należy-zwrot kosztów za bilety i poniesione dodatkowe koszty.''Gang Olsena''nie może być nietykalny i czyjaś głowa tym teamie musi spaść.Druga sprawa jeszcze bardziej kompromitująca polskich działaczy,to pożegnanie z cyklem Grand Prix naszego mistrza świata Tomasza Golloba,które na pewno nie tak miało wyglądać.Wprawdzie nikt nie przewidział że zostaną przerwane i zakończą się takim skandalem,ale trzeba było takie pożegnanie zrobić przed zawodami.Tomasza Golloba zamiast całego stadionu,pożegnała garstka najwierniejszych kibiców.Pokłonił się tylko tej garstce,bo reszta kibiców zmarznięta,zdegustowana i znurzona przeciągającymi się zawodami,po prostu uciekła ze stadionu.Gdyby gospodarze widowiska mieli trochę zmysłu organizacyjnego,zrobili by to pożegnanie,tuż przed rozpoczęciem rundy Grand Prix,wtedy oprawa byłaby godna mistrza,a pożegnanie odbyłoby się przy pełnych trybunach.Po zawodach w głosie Tomasza Golloba dało się wyczuć nutkę rozczarowania i zawodu,że za tyle lat startów,utraty zdrowia,kontuzji pożegnano go w tak niegodny sposób.Dyrektor zarządzający z ramienia BSI Paul Bellamy,jak i inni nabrali wody w usta i nie potrafią powiedzieć,kto jest winny tej kompromitacji.PZM wskazuje jako odpowiedzialnego za przygotowanie toru firmę Speed Sport Ole Olsena,ale jak wiadomo od wskazania do skazania droga jest daleka.Trzeba tu brać pod uwagę fakt że firma ta cieszy się poparciem leśnych dziadków z FIM,więc trudno będzie go ukarać ''Dziwny jest ten świat'' jak śpiewał mój idol śp. Czesław Niemen.Jedno jak na razie jest pewne, wizerunek speedwaya w Polsce i w świecie znów ucierpiał. Będzie tak jak z tymi niemieckimi, nazistowskimi obozami koncentracyjnymi. Niektórzy w świecie nadal twierdzą, że skoro były na polskiej ziemi, to nadal wielu niedoinformowanych wierzy, że zakładali je Polacy,a nie Niemcy.Tak będzie i teraz, bo świata nie będzie interesowało, że tor przygotowywał jakiś niechętny Polsce, Duńczyk Ole Olsen,tylko że ta kompromitacja miała miejsce na Stadionie Narodowym w Warszawie, stolicy Polski i taki będzie cel przekazu, zagranicznych agencji prasowych. Moim skromnym zdaniem winnych tej kompromitacji łatwo wskazać. Najważniejszy winowajca to prezes PZM Andrzej Witkowski,pomysłodawca tej wątpliwej imprezy. Na siłę chciał robić żużel w Warszawie,w mieście które nigdy nie pokochało żużla, szczególnie teraz gdy rządzi PO. Problemy są nawet w poszczególnych dzielnicach (Ursynów). Drugim winowajcą tej bezprecedensowej kompromitacji jest Ole Olsen,który kolejny już raz zawala przygotowanie jednorazowego toru. Nie bez winy są sami zawodnicy tego cyrku na dwóch kółkach,bo zamiast bawić się z organizatorami i kibicami w ciuciubabkę, powinni przerwać zawody po 8 biegach lub wcześniej, przynajmniej zwrócono by kibicom kasę za wątpliwej jakości zawody. A tak wspólnie z sędzią Jimem Lawrencem,są do spółki winni tej kompromitacji.Na angielskich torach kangury nie mają obiekcji do toru i jeżdżą w gorszych warunkach.Tu niejaki Batchelor przewrócił się,bo zahaczył o tylne koło innego zawodnika, co było przyczynkiem do przerwania całych zawodów. Myślę że trzeba tym delikatesom zagranicznym ograniczyć, płace w Ekstralidze,do tych z poziomu Anglii,czy Szwecji,wtedy będą lojalni, zaczną szanować polskich pracodawców i nie będą robić szopek z odmową startów, jak na Stadionie Narodowym.Jednym słowem odpowiedzialność ponoszą wszyscy, którzy optowali za tym by to warszawka zorganizowała te zawody,nie bacząc na koszty, zgodnie z powiedzeniem ''Zastaw się a postaw się'' Wiceprezes PZM Michał Sikora coś neśmiało przebąkuje o konsultacjach z prawnikami w związku z fiaskiem organizacyjnym i blamażem, odnośnie złego przygotowania toru,szumnie zapowiadanej i rozreklamowanej we wszystkich mediach żużlowej Grand Prix w Warszawie, ale jak znam życie i obyczaje panujące w żużlowej polskiej rzeczywistości, sprawa Ole Olsena i jego firmy Speed Sport zostanie wyciszona i zamieciona pod własny dywan przez światową centralę speedwaya FIM,przy pomocy polskich, lojalnych wobec nich a nie kibiców, działaczy najwyższego szczebla w Polsce!
piątek, 10 kwietnia 2015
Rok karencji? Stowarzyszenie CKM Włókniarz Częstochowa bez licencji warunkowej!
Stowarzyszenie CKM Włókniarz Częstochowa bez licencji na starty w drugiej lidze speedwaya.Polski Związek Motorowy został skutecznie zastraszony przez prawników i Stowarzyszenie ''Metanol'' pod przywództwem Krzysztofa Cegielskiego. Które tak naprawdę zamiast pomóc żużlowcom w odzyskaniu zaległych pieniędzy,tylko im zaszkodziło,bo nie dostaną nic. Zaszkodzili także Stowarzyszeniu CKM Włókniarz,bo wspólnie z byłą spółką Włókniarz S.A,kopali pod nim dołki,skutecznie blokując licencję na jazdę w drugiej lidze żużla,tym samym pozbawiając kibiców przynajmniej przez rok widowiskowego sportu,jakim jest żużel.Choć początkowo były zupełnie inne ustalenia z PZM i GKSŻ.Presja zawodników Grzegorza Walaska,Mirosława Jabłońskiego i ''Metanolu'' była jednak tak silna,że centrala żużla za ich podszeptami,zrobiła sobie pokazówkę na całą Polskę.Z pomocą kreatywnych mediów,to właśnie oni utrącili Stowarzyszenie CKM Włókniarz w staraniach o licencję na starty w drugiej lidze.Nie bez znaczenia jest także pismo w ''odpowiednim momencie'' byłych działaczy znienawidzonej w Częstochowie spółki Włókniarz S.A z jej prezesem''pływakiem'' Dariuszem Śleszyńskim.W piśmie tym do centrali żużla w Polsce,byli działacze spółki napisali że będą mieć duże kłopoty,ze spłacaniem swoich byłych zawodników,czym pogrzebali szansę Stowarzyszenia CKM Włókniarz, na starty w sezonie 2015.Podejrzewałem ich o to od początku,pisząc o tym na moim blogu.Ci skompromitowani działacze liczyli na pełne zyski z Giełdy Towarowej przy stadionie,ale się przeliczyli bo zyski z niej trafią w inne ręce.Z zawiści więc złożyli ordynarny donos do centrali.Dziwię się że ci cyniczni działacze spółki,którzy przyczynili się do rozwalenia żużla w Częstochowie,nie ponieśli za te wyjątkowo perfidne malwersacje odpowiedzialności karnej.Gdyby ktoś z kibiców roztrwonił taką forsę,już dawno temu oglądałby kwadratowe słońce,prze więzienne kraty.Wszystko zostało zamiecione pod dywan,a sitwa dalej kąsa ludzi którzy odważyli się ratować żużel w Częstochowie.Telenowela pod tytułem''Czy Włókniarz Częstochowa wystartuje w rozgrywkach drugiej ligi''dobiegła końca,choć niestety bez happy-endu.Nastąpił niespodziewany pierwszy w historii,na taką skalę rozbiór zawodników,którzy rozjechali się po wszystkich ligach.Koniec marzeń o wielkim ściganiu.Rok karencji to sporo czasu i wszystko niestety trzeba budować od nowa.Większość zawodników w najbliższej przyszłości na pewno nie wróci do Częstochowy,bo każdy z nich chce się rozwijać i startować w wyższej klasie rozgrywkowej.Budowa nowego zespołu przy braku zaufania,ciągłym podkładaniu sobie''świni'' i braku sponsorów może okazać się trudne.Nie mówiąc o kończącej się kadencji prezesa stowarzyszenia i kolejnym podgryzaniu,by zastąpić go na tym stanowisku.Nie wiadomo jakie będzie miał priorytety nowy prezes.To pozostanie zapewne zagadką do najbliższych wyborów.Sytuacja w klubie jest taka że nawet juniorzy rozjechali się po innych klubach w kraju,bo u progu rozpoczynającej się dopiero kariery,znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. W ich przypadku przerwa w treningach i uniemożliwienie im jazdy w zawodach to katastrofa. Smutne to wszystko ale niestety prawdziwe,bo pamiętam czasy gdy Włókniarz z drugiej ligi nie mógł się wygrzebać przez parę lat.Czy to samo czeka nas teraz? Dodatkowo była spółka S.A która zarządzała Włókniarzem,domaga się od Stowarzyszenia CKM Włókniarz zwrotu maszyn startowych,bron,szyn i uwaga-zapasowego sejnitu.Ja pamiętam że zapasowy sejnit był od czasu gdy toromistrzem w Częstochowie był p.Baszanowski.Jak widać współpraca spólki ze stowarzyszeniem nie jest łatwa.Przypomnę że to są ludzie z Częstochowy,którzy mienią się inteligentami.Innym problemem są dmuchane bandy wokół toru,które także na tym etapie są własnością spółki S.A i stowarzyszenie musiało je od spółki wynająć.Dobrze że przynajmniej producent tych band monopolista,Tony Briggs zaufał obecnym działaczom stowarzyszenia i przekazał cztery nowe wymienne elementy,a resztę skutecznie naprawił.Licząc że w przyszłości gdy Stowarzyszenie CKM Włókniarz odbije się od dna i gdy poprawi się sytuacja finansowa,zakupi od niego nową bandę.Kłopoty,kłopoty,kłopoty,a pierwsze zawody na częstochowskim torze zaplanowane są na 25 kwietnia,będzie to memoriał im.Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego. W dalszym ciągu uważam że stowarzyszenie w żaden sposób nie jest odpowiedzialne za długi spółki.Zostało jednak wyrolowane przez PZM z powodu nacisków.Wszystko tak naprawdę rozbiło się o punkt,na temat użytkowania częstochowskiego stadionu.Na tej przepychance straciło całe środowisko speedwaya i kibice,którzy gremialnie przychodzili na stadion.W Częstochowie mogliśmy się poszczycić największą frekwencją w Polsce.Dlaczego centrala żużla to zniweczyła? Wielu nieprzychylnych malkontentów i hejterów,poczuło chwilową radość z nieszczęścia Włókniarza a media kreatorzy rzeczywistości miały o czym pisać,zarabiając na tym niezłą kasę.Moja odpowiedź jest dla nich taka''Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku''Wiele renomowanych klubów funkcjonuje na pożyczkach,nawet obecny drużynowy mistrz Polski.Co będzie gdy zmieni się władza polityczna i nie będzie zainteresowana żużlem i polubi np.koszykówkę? A pożyczki spłacać trzeba.Moja rodzina kibicuje Włókniarzowi od początku jego powstania,ja sam już ponad 50 lat i cieszę się że są w Częstochowie ludzie którzy są zaangażowani w ratowanie klubu,choć wiedzą że drużynę czeka roczna karencja i chcą z tym klubem startować od przysłowiowego zera ,pomimo kłód rzucanych im pod nogi.Wracając do licencji,wcale nie było pewności,że porozumienie z Grzegorzem Walaskiem i Mirosławem Jabłońskim,zapewniłoby stowarzyszeniu licencję.Dlatego że PZM wspólnie z GKSŻ,za wszelką cenę szukało pretekstu,by jej nie dać,aby oddalić od siebie zarzuty,dotyczące wymyślenia i wprowadzenia w życie,przez nich właśnie licencji nadzorowanych,które to wprowadziły kluby w spiralę zadłużenia.To właśnie GKSŻ i PZM,tak naprawdę jej nie nadzorowały mając ku temu narzędzia prawne.Co się tyczy zaś byłej spółki S.A,to ich działanie to typowa zawiść środowiskowa.Zamiast odejść z godnością i posypać głowę popiołem,nadal robią szambo,do końca kopiąc dołki.pod stowarzyszeniem,byle dowalić sukcesorom,czyli stowarzyszeniu i osobiście Michałowi Świącikowi i Borysowi Miturskiemu,dla którego ten sezon,miał być nowym otwarciem jako zawodnika.Taka polska mentalność zaściankowa.Gdyby mogli zabraliby jeszcze krzesła z trybun,a sejnit wywieźli do lasu,stadion zaorali,byle drugiemu nic nie dać.Najlepiej dla tej nieodpowiedzialnej spółki byłoby zapewne by stowarzyszenie rozebrało stadion,przejęty przez tą spółkę od MOSiRu i wybudowało sobie nowy.Niedoczekanie wasze chciwi kapitaliści,tam wielu częstochowian pracowało przy nim społecznie i płaciło cegiełki,gdy was nie było jeszcze na świecie.Wara wam nieudolni kapitaliści z pod znaku spólki S.A na czele z p.Dariuszem Śleszyńskim, od naszego stadionu.Uczciwie rozliczcie się z długów,których narobiliście,zgodnie z powiedzeniem ''Zastaw się a postaw się'' i spłaćcie zawodników,bo nikt według polskiego prawa za darmo nie pracuje.Za pracę należy się uczciwa zapłata,zgodna z kontraktem.Wy się od tego migacie w każdy możliwy sposób,a swoich byłych pracowników- zawodników i wspaniałych częstochowskich kibiców macie w głębokim poważaniu!
wtorek, 17 lutego 2015
Polski speedway czeka na decyzje rozsądnych ludzi!
Sytuacja w jakiej znalazły się Stowarzyszenie CKM Włókniarz Częstochowa i Wybrzeże Gdańsk,jest nie do pozazdroszczenia.Sezon żużlowy zbliża się wielkimi krokami,a zakontraktowani w tych klubach zawodnicy i kibice,nadal nie wiedzą czy ich kluby wystartują w rozgrywkach drugiej ligi speedwaya w sezonie 2015.Trochę to dziwne,a decydenci z PZM i GKSŻ milczą jak zaklęci,choć 15 lutego mieli podjąć wiążące decyzje w sprawie startu tych zespołów w rozgrywkach.Przypomina to trochę zabawę w < kotka i myszkę > jaką prowadzi FIM w stosunku do zawodnika z Torunia Darcyego Warda.Wszystko to ma związek z zawieszeniem tego zawodnika,będącego pod wpływem alkoholu podczas meczu.Sprawy tej światowa centrala nie potrafi rozwiązać od zakończenia sezonu,to co się dziwić naszym działaczom.Biorą z nich po prostu przykład, bo tak samo jak tamci ze światowej centrali, boją się pozwów zawodników o odszkodowanie.Naszą centralę speedwaya także trochę postraszyli zawodnicy,że będą się od PZM domagać zapłaty zaległości,za ekstraligowe starty i centrala sfiksowała.Nie wie jaką podjąć decyzję,choć sama stworzyła taki regulamin,a teraz się na nim potknęła.Los klubów z Częstochowy i Gdańska,nie jest jeszcze przesądzony,bo spółki z tych miast startujące wcześniej w Ekstralidze,są winne zawodnikom w nich startujących ogromne jak na polskie warunki pieniądze <prawie 7 mln złotych > Na dzień dzisiejszy rozmowy z zawodnikami,podpuszczanymi często przez pazernych prawników i podpowiadaczy nie są jednak prowadzone. Wszyscy czekamy na Licencje dla stowarzyszeń,chcących dalej kontynuować żużel w tych zasłużonych ośrodkach. Sprawa nie jest tak prosta,bo np.Wybrzeże zaproponowało swoim byłym już zawodnikom około 30-tu procent zaległego wynagrodzenia,ale zawodnicy odrzucili propozycję i żądają spłaty przynajmniej 70-ciu procent,całej sumy zadłużenia.Inaczej wygląda sprawa w Częstochowie,gdzie była spółka,zalegająca pieniądze zawodnikom,wstępnie wyraziła zgodę,na spłatę 70-ciu procent zadłużenia.Podobno część tej sumy nawet wpłaciła do depozytu sądowego,ponieważ toczy się sprawa o upadłość układową.Wątpię jednak by się z tej obietnicy wywiązali.Byli prezesi w swoim czasie tyle już naobiecywali,doprowadzjąc klub do katastrofy,że lepiej będzie dla nich by jak najdalej trzymali się od Stowarzyszenia CKM Włókniarz,prawdziwego spadkobiercy klubu w Częstochowie.Prezes Stowarzyszenia Michał Świącik,już wcześniej zapowiadał w mediach,że nie ma zamiaru spłacać długów spółki i woli wycofać zespół z rozgrywek drugoligowych na roczną karencję.Wprawdzie PZM zostawił sobie furtkę dla ratowania żużla w Gdańsku i Częstochowie,ale może się to okazać niemożliwe,ze względu na zapisy w Regulaminie Licencyjnym.Dotyczy to paragrafu 4,punkt 3b regulaminu który w tym miejscu brzmi:< Zespół może przyznać Licencje warunkową w wypadku wskazanym w pkt 1 lub 2,w sytuacji,gdy Klub wraz z wnioskiem o nadanie Licencji złoży pisemne zobowiązanie do spłaty należności Innego Klubu do dnia 15 lutego roku,na który wydano Licencje lub do tego dnia zawrze z PZM inne porozumienie w tym zakresie.Brak spłaty przedmiotowych należności w zakreślonym terminie powoduje wygaśnięcie Licencji warunkowej.W wypadkach opisanych w zdaniu poprzedzającym zespół wydaje Licencje ostateczną,gdy Klub dokonał terminowej spłaty należności Innego Klubu lub wywiązuje się należycie z zawartego porozumienia.Na wniosek Klubu PZM może zawierać z klubem porozumienia dodatkowe dotyczące zakresu obowiązków Klubu który uzyskuje Licencje w sytuacji opisanej w niniejszym ustępie.Klub wnioskujący o zawarcie takiego porozumienia może być obciążony stosownymi opłatami na rzecz PZM > W tej zawiłej sprawie jest wiele niejasności i trzeba sobie zadać zasadne pytanie.Czy regulacje prawne ustawy o sporcie PZM,są zgodne z powszechnie obowiązującym prawem,wspomnianą ustawą o sporcie i czy są zgodne ze statutem PZM?Tego nie byłbym taki pewien.Wszelkie akty prawne,są aktami wyższego rzędu,a ustawy i wszelkie regulacje,muszą się zgadzać z powszechnie obowiązującym prawem w RP.Jak widać w tych wewnętrznych regulacjach PZM,chyba się pogubił.Trzeba tu także wykazać,czy Regulamin Licencyjny jest zgodny z przepisami i ustawami kodeksu spółek handlowych i czy jest zgodny z Konstytucją RP?Nie lada zagwozdkę ma w tej sytuacji PZM.Słowem-galimatias.Wątpliwości jest dużo,a czasu coraz mniej.PZM powinien w tej sytuacji powołać niezależnych prawników,by rozwikłać,ten swoisty węzeł gordyjski.Regulamin jak widać swoje,a życie swoje.Termin minął i nie ma w tej kwestii żadnych wiążących decyzji,choć sprawa wydaje się pilna.Polski Związek Motorowy jeśli chce uratować żużel w tych miastach,powinien podpisać porozumienie ze stowarzyszeniami,w tym zakresie,bo niedługo druga liga na zawsze zniknie z żużlowej mapy Polski.Wszyscy wiemy,że to trudna decyzja,bo każda będzie rodzić kolejny problem.PZM powinien uderzyć się jednak we własne piersi,bo sam nie jest bez winy.Wprowadzając do żużla Licencje Nadzorowane i nie nadzorując ich rzetelnie,stworzył patową sytuację,która skutkuje wielkim bałaganem.Przecież właśnie od takich trudnych problemów jest Prezydium Zarządu Głównego PZM,a za swoją pracę bierze duże pieniądze.Znamy już z historii PZM bezprecedensowe decyzje podejmowane < dla dobra żużla > to i teraz władza polskiego żużla powinna podjąć taką decyzję < by wilk był syty i owca cała > Inaczej 3 ośrodki w których od lat funkcjonuje żużel-Opole,Gdańsk i Częstochowa znikną z żużlowej mapy Polski,a na ich stadionach wyrośnie trawa.Gwoli ścisłości Stowarzyszenie CKM Włókniarz Częstochowa,nie jest w żaden sposób związane ze spółką,która w poprzednim sezonie startowała w Ekstralidze.Pomijając kwestie tych zadłużeń,oraz ich spłaty,to nadal liczę że Włókniarz wyjdzie na prostą.Uważam że Stowarzyszenie CKM Włókniarz nie powinno płacić długów poprzedników,bo jest całkowicie innym i samodzielnym bytem.To tak jakby przysłowiowy Nowak,miał spłacać długi Kowalskiego.Chociaż...to podobno w Polsce jest możliwe w niektórych <co podkreślam >kancelariach komorniczych. U działaczy sportowych,szczególnie tych co mają styczność z żużlem-jak coś jest oczywiste,to nie jest takie oczywiste,więc trzeba patrzeć im na ręce.Można śmiało powiedzieć że w polskim żużlu funkcjonują ludzie,którzy od lat chodzą <na pasku > FIM.Niektórzy porobili tam nawet kariery,awansując do władz światowych i europejskich.Dlatego nie podejmują żadnych konkretnych decyzji,w sprawach zasadniczych dla polskiego żużla,z wyjątkiem podlizywania się tym światowym i europejskim centralom.To klakierzy którzy nigdy nie uzdrowią polskiego speedwaya,bo zawsze są od kogoś zależni.Apeluję jednak do tych organizacji,by wspięły się na wyżyny własnego intelektu i zachowały się odpowiedzialnie i podjęły takie kroki,by zniwelować degrengoladę i bałagan na własnym speedwayowym podwórku.Z prowizorki zróbcie profesjonalny żużel,zarządzany przez kompetentnych ludzi,ze zdrowym podejściem do tego wspaniałego sportu.Ciągle się mówi o obniżaniu kosztów,to najwyższy czas by podjąć czynności w tej sprawie i odgórnymi decyzjami stonować rozdęte ego niektórych prezesów klubów.Już dawno temu ustalono limit wydatków w klubach. Czy ktoś go przestrzegał? Nie!Bo szwankuje nadzór nad klubami.W sporcie żużlowym ważna jest pasja,uczciwość i solidarność,a tego niestety brakuje!
poniedziałek, 2 lutego 2015
Sławomir Drabik: Legenda Włókniarza Częstochowa!
Sławomir Drabik,to żywa legenda częstochowskiego Włókniarza.W swojej wspaniałej karierze sportowca,powtórzył wyczyn innej legendy klubu z Częstochowy,mojego imiennika Stefana Kwoczały.W barwach Włókniarza Częstochowa, obaj panowie zdobyli dublet,Indywidualne Mistrzostwo Polski i Drużynowe Mistrzostwo Polski dla klubu.Ci wspaniali żużlowcy tworzyli magię żużla w Częstochowie,na przestrzeni wielu lat startów w tym klubie.Sławek Drabik to człowiek niepokorny i faktem jest,że udzielał wielu niekonwecjonalnych wywiadów i wypowiedzi,a dziennikarze sportowi mieli z nim ogromny kłopot w tym uładzonym świecie,a kibice ubaw po pachy.Widocznie zaszli mu <za skórę> i miał powody by tak robić.Sławek zawsze był jednak sobą i za to go właśnie cenię najbardziej <poza jazdą na żużlu oczywiście > Nigdy nie owijał w przysłowiową bawełnę,po prostu jest człowiekiem z krwi i kości.W świecie gdy telewizja nami rządzi i próbuje kreować rzeczywistość,na zamówienie wszyscy stali się jacyś sztucznie sympatyczni,sztampowi i do przewidzenia.Sławek wśród tych sztuczności był jedynym normalnym człowiekiem w polskim speedwayu, ze specyficznym poczuciem humoru.Ta sztucznie kreowana, przez różne telewizje sympatyczność niedobrze wróży stosunkom międzyludzkim,bo zmusza do uśmiechania się do kamery, nawet wtedy gdy zawodnikowi nie jest do śmiechu.Sławek Drabik tego nie lubił i ustawiał nudnych dziennikarzy, nie znających się na sporcie do pionu.Do historii przeszło już jego powiedzenie <Łycha działa i konserwuje>. Do żużla trafił stosunkowo późno w wieku 17 lat. Na treningi zaprosił go Wiktor Jastrzębski,wieloletni zawodnik,a później trener Włókniarza Częstochowa.Można powiedzieć,że w sposób przypadkowy, naprawiając auto Wiktorowi Jastrzębskiemu w warsztacie w którym się szkolił i pracował,trafił za jego namową na żużlowy trening.Wcześniej już trochę <harcował i gimnastykował>się na wszystkim co mu wpadło w ręce-rowerach,motorowerach po okolicznych polach w dzielnicy Częstochowy Grabówce. Kiedy Drabik zaczynał swoją przygodę z żużlem,ten sport był zupełnie inny,pozbawiony komercji. Nie był tak jak obecnie nastawiony na wielkie pieniądze, w tamtych czasach w żużlu nie było takich stawek za punkty,za przejście z klubu do klubu,a żużlowcy nie byli wcale majętni. Wtedy bardziej od pieniędzy liczyło się przywiązanie do barw klubowych, atmosfera na stadionach i zimna wódka po meczu. Cenię Sławka Drabika,także za to,że potrafił we Włókniarzu tak długo wytrzymać,pomimo wielu kusicieli,kłopotów z wypłatą zarobionych na torze pieniędzy i spraw sądowych.Jak już się w klubie rozkręcił,to to na dobre.W IMP zdobył medal brązowy, a pierwszy tytuł IMP, zdobył na pożyczonym silniku od Todda Wiltshire'a,sympatycznego Australijczyka startującego wtedy w barwach Włókniarza Częstochowa.<na zdjęciu u góry siedzący na motocyklu> Po drodze był jeszcze drugi tytuł IMP i wicemistrzostwo kraju.Po pierwszym historycznym medalu IMP dla Włókniarza Częstochowa, wywalczonym w 1959 r przez Stefana Kwoczałę,to właśnie Sławomir Drabik otworzył nową kartę w historii Włókniarza.Już w rzekomo wolnej Polsce<choć ja tak nie uważam> człowiek który kochał, whisky,papierosy i ściganie,na torze w Toruniu zdobył swój pierwszy złoty medal w IMP,na żużlu.W pokonanym polu pozostawił wtedy Wojciecha Załuskiego i Sławomira Dudka<ojca Patryka> z Morawskiego Zielona Góra.Sławek Drabik jak na legendę przystało,nie kazał długo czekać na swój drugi złoty medal IMP.W 1996 r zdobył złoto na stadionie Gwardii Warszawa< na dobrze mi znanym stadionie przy ul Racławickiej>,pokonując w finale,Adama Łabędzkiego z Unii Leszno i Romana Jankowskiego,także z Leszna.W następnym roku 1997, Sławek Drabik próbował powtórzyć sukces na swoim,dobrze znanym torze w Częstochowie,lecz przeszkodził mu w tym Jacek Krzyżaniak z Torunia,który pokonał Drabika w wyścigu barażowym.Sławkowi przypadł wtedy w udziale srebrny medal IMP i ogromny niedosyt.Wokół tego wyścigu barażowego,było wtedy sporo kontrowersji,Jedni twierdzili że Krzyżaniak w bezczelny sposób wepchnął Drabika w bandę,inni że taki jest żużel,a Krzyżaniak wygrał start i dyktował warunki na torze. Brązowy medal zdobył wtedy nasz najbardziej utytułowany żużlowiec Tomasz Gollob. Czy następny medal dla Włókniarza zdobędzie syn Sławka,Maksym? Na razie się jednak na to nie zanosi,bowiem w tym roku Maksym zmienił barwy klubowe i będzie startował w Sparcie Wrocław,pod opieką Piotra Barona.Szkoda że wychowankowie opuszczają tonący okręt z powodu nieodpowiedzialnych działaczy,bo w ten sposób za jednym zamachem straciliśmy aż trzech juniorów.Artur Czaja odszedł do Rzeszowa, Hubert Łęgowik do Grudziądza,a Maksym Drabik,do Wrocławia.Legenda Włókniarza Częstochowa,dwukrotny Mistrz Polski,jest także rozgoryczony postępowaniem, byłych prezesów klubu,w sprawie zakończenia kariery i godnego pożegnania w macierzystym klubie.Czy słusznie? Na pewno tak.Sławek Drabik,jako zasłużony zawodnik i legenda Lwów,powinien mieć pożegnanie godne mistrza. Zawsze stanę po stronie zawodnika,bo wiem jaki to niebezpieczny to sport i ile wysiłku trzeba włożyć,by go uprawiać na najwyższym poziomie. Prezesi klubów mają jednak jakąś dziwną awersję,do brania odpowiedzialności za poprzedników i stosują różne uniki,by tylko nie wyłożyć kasy na godne pożegnanie zawodnika po zakończeniu kariery.Uważają że to są stracone dla klubu pieniądze.Przypomnę że w całej karierze reprezentował nie tylko siebie,ale także swój klub.Ten klub pomimo zawirowań ze sponsorami,licencją nadzorowaną i spadkiem do 2 ligi,ciągle nazywa się Włókniarz Częstochowa,choć do nazwy dodano-Stowarzyszenie,które działa od 1946 r,więc powinien też brać odpowiedzialność,za swojego zawodnika,w imię ciągłości swojego istnienia. Ktoś kto ponad 20 lat swojego życia poświęca jednemu klubowi,musi być w nim traktowany z poważaniem,bo inaczej powoływanie się na historię jest warte <funta kłaków> W polskiej lidze nadal pierwsze skrzypce grają stranieri.Polak i na dodatek wychowanek,nigdy nie może się dopchać do klubowej kasy,a czasem jeździ za zupełną darmochę.Mam zrozumienie dla Sławka Drabika w tej kwestii,jednak trzeba uczciwie przyznać że nic się w tym temacie nie zmieni,dopóki nie zmienimy mentalności,zarządzającymi polskim żużlem.Jak wiadomo ryba psuje się od głowy,trzeba więc zacząć od Polskiego Związku Motorowego i Głównej Komisji Sportu Żużlowego,bo te organizację pracują jeszcze na wytycznych z minionej epoki.W Polsce działacze,to spryciarze i wypracowali system rozmydlania spraw,jak politycy i cały czas czują się niestety bezkarni. To że zabrakło dobrej woli i kasy na pożegnanie dla dwukrotnego Mistrza Polski,uważam za wielkie świństwo,byłych i obecnych działaczy i brak honoru.Nie będę się zagłębiał i rozważał,czy Sławek Drabik był aniołkiem,czy diabełkiem polskiego speedwaya< słynne zabranie prawa jazdy>, bo każdy człowiek ma coś za uszami.Trzeba jednak przypominać że w sporcie tylko niepokorni dochodzą do wybitnych wyników.Sławek jest mim ziomem,człowiekiem z Częstochowy,a ziomków się szanuje i wybacza drobne potknięcia.My częstochowscy kibice powinniśmy zawstydzić klub,który nie chce znać człowieka,swojego zawodnika,narażającego życie i zdrowie dla klubu i przy okazji,sami zorganizujmy mu takie pożegnanie. Za te piękne lata wzruszeń,których nam dostarczał przez wiele lat swoich startów,na częstochowskim owalu. Jego szarże po orbicie,to była kwintesencja speedwaya i miód na nasze serca.Czyżbyście już tak szybko zapomnieli?W polskich klubach normą jest traktowanie zawodnika,jak cytrynę.Wyciska się wszystkie soki i wyrzuca na sportowy śmietnik historii,jak niepotrzebny balast i przeszkodę.Gdy czytałem te wszystkie wredne komentarze,jak jego syn-Maksym,zwany <Torresem>startował jeszcze w Częstochowie-że próbuje mościć gniazdko synowi,to żałuje,że mieszkam w tym kraju nad Wisłą,pełnym zawiści i judaszy.Każdy ojciec dla swojego syna chciałby jak najlepiej<no niech ktoś pierwszy rzuci kamieniem>Czy jest w tym coś dziwnego,nagannego? W Polsce ludzie zawsze doszukują się drugiego dna. Przemawia w nas ciągle,zaściankowość,zazdrość,zawiść i ludzka podłość.Kto jak nie ojciec, który startował ponad 20 lat na żużlu,ma pomóc,doradzić własnemu synowi w karierze,by nikt go nie oszukał,wszak prezesi podpisują kosmiczne kontrakty bez pokrycia i obiecują złote góry,szczególnie początkującym zawodnikom.Przecież Sławek Drabik podczas kariery zawodniczej,wyrobił sobie zdanie o prezesach i ich krętactwach,obietnicach bez pokrycia i jako ojciec ma prawo i obowiązek chronić własnego syna,przed takimi ludźmi, którzy obiecują gruszki na wierzbie-wiedząc,że one tam nigdy nie wyrosną.Drabik też walczył o pieniądze w sądach,a na te z Rybnika to nawet machnął ręką,mając dość przepychanek. W Częstochowie nie ma teraz klimatu,dla żużla i sportu na wysokim poziomie.Nie mamy także nadmiaru dobrych żużlowców,czy sportowców wogóle,a gdy się już jakiś wybitny zdarzy,to go sekują-nie wpuszczają na stadion,do parkingu,bo jakiemuś działaczowi nadepnął na odcisk,lub powiedział kilka słów za dużo,waląc prosto z mostu co o nim myśli.Trzeba mu tak z przekory pokazać,jaki to on teraz gdy,zakończył karierę i nie jeździ jest <malutki>Z tego zacietrzewienia wynikają same złe rzeczy,dla stosunków międzyludzkich w klubie i na różnych forach.Żałuje,że tak wybitny sportowiec musi na łamach gazet,wylewać swoje<żale> do klubu w którym spędził kawał życia sportowego.To jest chore i niesprawiedliwe.Czasem nam się wydaje<chyba raczej śni> że nie ma nic piękniejszego,niż zginąć za własny klub.To wynika raczej z naszej romantyczności pokoleniowej i źle pojętej rycerskości.Uważam inaczej.Jak widzicie sami,nie warto!Człowiek który połowę swego życia poświęcił dla klubu,jest przez kolejnych prezesów sekowany,zwodzony obietnicami,a syna musiał wysłać po naukę żużla do Wrocławia. Musi walczyć o swoje jak ten częstochowski Lew-z chwilowo przytępionymi kłami.Czy tak traktuje się legendy?Może to jego następca,syn Maksym będzie teraz na nowo pisał historię Włókniarza,gdy powróci z wrocławskiej<emigracji>.Kto to wie.Oby tak się stało,bo wychowankowie,najlepiej jednak czują się na własnych śmieciach.Sławek Drabik,jak to mówią<na żużlu zjadł zęby> i należy do tych ludzi,co nie zadzierają głowy do góry,by patrzeć w chmury.Nie używa gładkich słówek,bo jest facetem prostolinijnym.Niemal całą karierę nabijał się z dziennikarzy i nieraz z przekory się z nimi droczył,dla...,a ci brali jego wypowiedzi na śmiertelnie poważnie. Pamiętam jak swego czasu na pytanie dziennikarza:Jak pan będzie dziś jeździł-odpowiedział:Średnio 2 litry na głowę i jazda.Dlatego później gdy mu nie szło na torze kibice wykrzykiwali na całe gardło.Drabik!Może kielicha,albo Marlboro? Zawsze miał pretensje,że polscy zawodnicy byli uczeni stylu jazdy,jakby im ktoś włożył kij od szczotki w plecy. Jego wzorem był bez wątpienia duński profesjonał Eric Gundersen. Lubił patrzeć na jego specyficzny styl jazdy.Zawsze twierdził że wtedy gdy rozwijała się jego piękna kariera,polscy żużlowcy,nie mieli jak to określił,<rumaków>,ale koniki na biegunach,o których śpiewała kiedyś Urszula.Na tych konikach jednak im trudniejszy był tor,to on się lepiej na nim czuł i osiągał lepsze wyniki sportowe. Nie przeszkadzały mu na torze nawet<brony>na co często narzekał Nicki Pedersen. Warto na koniec przypomnieć w tym miejscu kilka<oryginalnych> znanych tekstów Sławka Drabika do sztambucha!!!
Dziennikarz:Jak wygląda życie żużlowca?Drabik:Zawody,ostro w beret,ostro w beret.
Dziennikarz:Sławek jak pojedziesz w tym biegu?Drabik:Standardowo.Najpierw prosto,potem w lewo.
Dziennikarz:Jakie tory sprawiają Ci najwięcej trudności?Drabik:Kwadratowe.
Dziennikarz:Panie Sławku!Co się stało?Czemu taka słaba postawa na torze.Drabik:Wytrzeźwiałem.
Dziennikarz:Zmieniłeś klub,ale opiekun twojego sprzętu nie zmienił się?Drabik:Oczywiście nie.Babcia wie o co chodzi.Do sezonu jest przygotowana perfekt.Zakupiłem jej reformy oraz góralskie skarpety.Powinno być dobrze.
Dziennikarz:We Wrocławiu sprzęt przygotowywała Ci Babcia,czy coś się zmieniło w tym temacie?Drabik:Babcia się trochę roztyła i teraz jest poważny problem,bo nie mieści się w warsztacie.
Drabik zapytany,jak chodzą motory?Odpowiedział.Brrrrrr,brym,brym.
Taki jest Śławek,poważny gość z Częstochowy i legenda Lwów,któremu piszący te słowa się kłania i pozdrawia!
Dziennikarz:Jak wygląda życie żużlowca?Drabik:Zawody,ostro w beret,ostro w beret.
Dziennikarz:Sławek jak pojedziesz w tym biegu?Drabik:Standardowo.Najpierw prosto,potem w lewo.
Dziennikarz:Jakie tory sprawiają Ci najwięcej trudności?Drabik:Kwadratowe.
Dziennikarz:Panie Sławku!Co się stało?Czemu taka słaba postawa na torze.Drabik:Wytrzeźwiałem.
Dziennikarz:Zmieniłeś klub,ale opiekun twojego sprzętu nie zmienił się?Drabik:Oczywiście nie.Babcia wie o co chodzi.Do sezonu jest przygotowana perfekt.Zakupiłem jej reformy oraz góralskie skarpety.Powinno być dobrze.
Dziennikarz:We Wrocławiu sprzęt przygotowywała Ci Babcia,czy coś się zmieniło w tym temacie?Drabik:Babcia się trochę roztyła i teraz jest poważny problem,bo nie mieści się w warsztacie.
Drabik zapytany,jak chodzą motory?Odpowiedział.Brrrrrr,brym,brym.
Taki jest Śławek,poważny gość z Częstochowy i legenda Lwów,któremu piszący te słowa się kłania i pozdrawia!
środa, 14 stycznia 2015
Stowarzyszenie CKM Włókniarz Częstochowa skompletowało skład na sezon 2015?
Stowarzyszenie CKM Włókniarz,ostro zabrało się do pracy i ma prawie skompletowany skład, na sezon 2015 PLŻ 2.Prawie bo przydałby się jeden doświadczony zawodnik pokroju Petera Karlssona, by <scementować> drużynę i pomóc młodym niedoświadczonym zawodnikom,ogarnąć meandry speedwaya.Kilka nazwisk już znamy i można zakładać,że ten skład gwarantuje walkę i nie będzie dostarczycielem punktów dla innych drużyn.Można nawet pokusić się o stwierdzenie,że z takim składem,można i trzeba podjąć walkę o awans do PLŻ 1 ligi.Mamy w składzie dwóch Duńczyków- Nikolaja Busk-Jacobsena,który w sezonie 2014 r reprezentował barwy Speedway Wandy Instal Kraków.Jak na młody wiek (20 lat) ma pewne doświadczenie w rozgrywkach o światowy championat w kategorii juniorskiej.Był trzykrotnym finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Drugim Duńczykiem z ważnym kontraktem będzie Claus Vissing, który w ubiegłym sezonie reprezentował barwy KSM-u Krosno i miał w tym klubie dość wysoką średnią,2,171 punktu na wyścig. W SCKM Włókniarz tradycja zostanie podtrzymana,jeśli chodzi o starty zawodników z Rosji,bo do klubu,trafił ponownie Rosjanin Oleg Biesczastnow.To postać już w Częstochowie znana,wystąpił w jednym spotkaniu (spółka CKM Włókniarz) zastępując z powodu kłopotów z KSM Emila Sajfudtinowa(na marginesie imię Emil,po baszkirsku znaczy-ten który walczy). Na torze w Częstochowie pojawi się także pierwszy od dłuższego czasu Anglik-Olivier Allen,który w ubiegłym roku startował w barwach krakowskiej Wandy,a jego średnia to 2,100 punktu na wyścig.Swoją drogą oglądałem go parę razy na angielskich torach i podoba mi się jego styl jazdy,może więc zostanie drugim Taiem Woffindenem, angielskiego speedwaya.Do Włókniarza dołączył także człowiek z zewnątrz,zawodnik krajowy-Dawid Stachyra,w przeszłości już przymierzany do składu,za kadencji Mariana Maślanki-syn Janusza, który parę sezonów startował we Włókniarzu,zdobywając z tym zespołem tytuł Drużynowego Mistrza Polski.Dawid Stachyra w przeszłości w swojej karierze reprezentował,barwy takich klubów jak-Lublin,gdzie zaczynał swoją przygodę z żużlem, Rzeszów, Rybnik,Gdańsk.Mocno wierzy w to,że odbuduje się na drugoligowych torach w częstochowskim klubie i tym samym nawiąże, do sukcesów swojego ojca,Janusza,który w sezonach 1994-1996 zakładał plastron z Lwem.Ci jeźdźcy dołączą do zawodników podstawowych- częstochowskich wychowanków. Seniorem w tej grupie zawodników częstochowskich,jest Borys Miturski (w klubie człowiek orkiestra) zawodnik, mechanik młodych żużlowców,człowiek wykształcony i jednocześnie wiceprezes Stowarzyszenia CKM Włókniarz. Pozostali zawodnicy,to znani z występów w Ekstralidze i I lidze,Rafał Malczewski (zwany Komarem), Oskar Polis i mniej doświadczeni- Przemysław Portas,Bartosz Pych, Tymoteusz Kasprzyk i Kamil Długosz. Jednak przed nimi trudna ,wyboista i długa droga, na szczyty speedwaya, ale zawsze w lewo.Przypomnę tylko że odeszli z klubu dobrzy juniorzy-Artur Czaja,do Rzeszowa i Hubert Łęgowik do GKM Grudziądz.Ten skład jak na drugą ligę, nie jest wcale taki zły, wszystko zależy jednak jak nowi zawodnicy będą sobie radzili,na częstochowskim torze i na nowych-starych tłumikach.Ważne jakim sprzętem będzie dysponował Dawid Stachyra, bo miał długą przerwę w jeździe i nie miał szans na niego zarobić. Cóż czas pokaże,czy wybrano dobrze,czy był to przysłowiowy strzał w kolano. Dobrze,że żużel w Częstochowie istnieje,a optymistyczne jest to,że była spółka CKM Włókniarz, zaczyna spłacać swoje długi,przynajmniej w jakieś części.Dobre wieści napływają także w sprawie przejęcia stadionu przy dobrze znanej częstochowskim kibicom ulicy Olsztyńskiej w Częstochowie.Obiekt ten ponownie przejmie w zarządzanie Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Trwa właśnie inwentaryzacja stadionu i przejmowanie od poprzedniego dzierżawcy aktywów. Czy kibice w Częstochowie mogą być spokojni o byt starego- nowego klubu? Losy drużyny niewątpliwie zależą,teraz wyłącznie od nowych działaczy i zawodników pozyskanych na nowy sezon,od ich pracy, zaangażowania,współpracy i atmosfery w klubie.Nie należy wszystkiego przekreślać na starcie, trzeba dać nowym działaczom szansę,by, rozwinęli <skrzydła> i mogli się wykazać!
!
!
Subskrybuj:
Posty (Atom)