czwartek, 4 czerwca 2015

Fala tsunami zmiotła FIFA-czas na FIM i PZM!

Fala korupcyjna zmiotła FIFA, czas najwyższy prześwietlić także FIM i PZM-instytucje skostniałe, zabetonowane, nieodpowiedzialne i mające w głębokim poważaniu speedway. Nadszedł czas by skontrolować finanse tych organizacji,wykryć i rozliczyć czarne owce,a szczególnie te na kierunku włoskim. Po blamażu na Stadionie Narodowym, trzeba to zrobić jak najszybciej, by uchronić polski i europejski żużel, przed  panoszącą się prywatną angielską firmą-BSI,która w jawny i nieuczciwy sposób tuczy się kosztem polskich kibiców, za przyzwoleniem naszych działaczy z PZM. Wzorem ''oburzonych'' na system władzy Pawła Kukiza, powinien w krótkim czasie powstać, ruch '' oburzonych'' działaniami krawaciarzy w polskim sporcie żużlowym, by oderwać od stołków (czytaj od koryta) spasione koty tuczące się na polskim speedwayu. Czas pogonić to towarzystwo wzajemnej adoracji, bo śmieją się nam w oczy i robią z nas-kibiców bezwolne marionetki. Polski żużel jak i cała Europa jest w stanie depresyjnym. Cisza, nic się nie dzieje, żadnych inicjatyw ze strony władz nie uświadczymy.Granatowo-marynarkowi (działacze) z FIM i PZM, tylko administrują, a po blamażu na Stadionie Narodowym, nie reagują nawet na głęboki kryzys, jaki dopadł polski i europejski żużel. W przeciwieństwie do ''azjatyckich tygrysów'' którzy się rozwijają w ekspresowym tempie, polski żużel, jak i cała Europa, weszły w fazę stagnacji i zadowolenia. Te europejskie tłuste koty nie robią nic, by coś zmienić w zarządzaniu, regulaminach, by w żużlu ograniczyć koszty i by kluby nie mogły zadłużać się ponad stan. Prawdopodobnie próbują teraz zamieść pod przysłowiowy dywan, sprawę blamażu na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie odbyła się jedna z rund Grand Prix, zakończona katastrofą organizacyjną. Trzeba nadmienić że w tej sprawie do sądu, trafił zbiorowy pozew kibiców. Żądają w nim zwrotu kosztów za bilety i pobyt w hotelach, ale jak znam polskie realia i młyny sprawiedliwości,sprawa ta będzie trwała latami. PZM wycisza sprawę Ole Olsena, odpowiedzialnego za przygotowanie i ułożenie toru do zawodów w Warszawie. Niestety robił to niemrawo i prawdopodobnie, poza wstydem nie poniesie żadnych dotkliwych konsekwencji, bo chroni go BSI i jej szef Paul Bellamy, a także Armando Castagna Przewodniczący Komisji Wścigów Torowych FIM. PZM związany długoletnią umową z BSI, na organizację rund Grand Prix w Warszawie, nie zrobi nic, by wyjaśnić tą kompromitującą sprawę. Mam wrażenie, że działacze biorą nas kibiców na przeczekanie, wyciszając temat,chcą zamieść problem pod dywan. Ciągle czekamy na wyjaśnienia, dlaczego Ole Olsen w tak haniebny sposób, zagrał na nosie Polskiemu Związkowi Motorowemu, a ci nie potrafią ''(albo nie chcą) wyegzekwować zapisów umowy. Błędem Ole Olsena był niewątpliwy brak prawidłowo wyprofilowanej podbudowy toru i brak odpowiedniego zagęszczenia nawierzchni na Stadionie Narodowym.Miał Olsen na to sporo czasu, a wybrał niestety drogę na skróty, by obniżyć sobie koszty. PZM musi zażądać od Olsena wyjaśnień, dlaczego nie zaczął układać toru kilka dni wcześniej,a miał taką możliwość.Organizatorzy z ramienia PZM,także powinni uderzyć się w piersi i zbadać kto na naszym podwórku był odpowiedzialny, za tą imprezę. Znając realia w polskim żużlu, to myślę, że prezes PZM Andrzej Witkowski nie zrobi nic,ale w tym wypadku wolałbym się pomylić. Pozostaje pytanie, czy tak naprawdę zależy mu na naszej ukochanej dyscyplinie-żużlu? Czy jest przyspawany do stołka? W tym miejscu trzeba wspomnieć prezesów klubów żużlowych, którzy to dali prezesowi PZM,wielką autonomię, a teraz tego pewnie żałują,bo nie mają żadnego wpływu na działania prezesa Andrzeja Witkowskiego, bo prezesunio ma ich gdzieś. Wprowadził do żużla jednoosobowy dyktat i uważa jak Platforma, że jest nieomylny, a tak naprawdę jest tylko oderwany od rzeczywistości. By był sukces potrzebna jest dobra wola i chęć działania, wszystkich osób zajmujących się żużlem, ale prezes PZM nikogo nie słucha. A tymczasem jedną z przyczyn klęski w Warszawie, był transport nawierzchni z Anglii. Taniej byłoby wybrać ją z jakiegoś polskiego toru,byłby to niewątpliwie plus, bo pieniądze zostały by w Polsce. Cóż umowy trzeba podpisywać z głową. Idiotyzmem jest przywożenie nawierzchni z Anglii, bo to podraża żużel,do niewyobrażalnych rozmiarów. Jeśli w październiku na Grand Prix w Australii. też ściągną nawierzchnię z Europy, to należy to uznać za niegospodarność, lub wręcz korupcję, ze strony FIM i angielskiej firmy BSI. W czasie tego nieszczęsnego Grand Prix w Warszawie, popełniono tyle błędów, że starczy na cały sezon i z tego trzeba wyciągnąć prawidłowe wnioski. Brakiem wyobraźni można nazwać brak zapasowej maszyny startowej,co nawet w II lidze jest normą. Ubijanie nawierzchni specjalnym ''wibratorem'' to już zupełne kuriozum. Panowie chyba chcieli się pobawić plasteliną,a wyszło im ciasto. W moich czasach by uratować sytuację sypało się zwykłe trociny. Trzeba też postawić pytanie dlaczego nie odbyła się próba generalna toru? Czy tego dnia był nad tym wszystkim nadzór, czy odpowiedzialni ludzie,zamiast zająć się sprawami technicznymi,zajęci byli VIP-ami. Szybko wyszło na jaw,że Ole Olsen nie jest takim fachowcem, jakim go przedstawia go BSI i FIM,bo wcześniej spartaczył kilka torów min. w Gelsenkirchen i Goeteborgu, pomimo to BSI, nadal z nim współpracuje. Polscy oficjele nic w tej sprawie nie zrobią, bo są na garnuszku sitwy z FIM. Trzeba coś z tym fantem zrobić, by nie dochodziło, do takich sytuacji, jak podczas jednej z eliminacji juniorskich,we Włoszech do IMŚJ,gdzie biegi były kilkakrotnie powtarzane przez dyspozycyjnego sędziego, tylko po to by wygrał syn znanego działacza rodem z Włoch Armando Castagnii. To pachnie nepotyzmem i sitwą,a sędziemu tych zawodów powinny przyjrzeć się odpowiednie gremia światowej centrali tej dyscypliny - FIM. Bo coś mi się wydaje, że chyba tam żużel traktują po macoszemu, a może i tam  w centrali rączka rączkę myje? Trzeba działać byśmy nie znaleźli się w sytuacji,podobnej do tej w jakiej znalazła się FIFA!