poniedziałek, 2 lutego 2015

Sławomir Drabik: Legenda Włókniarza Częstochowa!

Sławomir Drabik,to żywa legenda częstochowskiego Włókniarza.W swojej wspaniałej karierze sportowca,powtórzył wyczyn innej legendy klubu z Częstochowy,mojego imiennika Stefana Kwoczały.W barwach Włókniarza Częstochowa, obaj panowie zdobyli dublet,Indywidualne Mistrzostwo Polski i Drużynowe Mistrzostwo Polski dla klubu.Ci wspaniali żużlowcy tworzyli magię żużla w Częstochowie,na przestrzeni wielu lat startów w tym klubie.Sławek Drabik to człowiek niepokorny i faktem jest,że udzielał  wielu niekonwecjonalnych wywiadów i wypowiedzi,a dziennikarze sportowi mieli z nim ogromny kłopot w tym uładzonym świecie,a kibice ubaw po pachy.Widocznie zaszli mu <za skórę> i miał powody by tak robić.Sławek zawsze był jednak sobą i za to go właśnie cenię najbardziej <poza jazdą na żużlu oczywiście > Nigdy nie owijał w przysłowiową bawełnę,po prostu jest człowiekiem z krwi i kości.W świecie gdy telewizja nami rządzi i próbuje kreować rzeczywistość,na zamówienie wszyscy stali się jacyś sztucznie sympatyczni,sztampowi i do przewidzenia.Sławek wśród tych sztuczności był jedynym normalnym człowiekiem w polskim speedwayu, ze specyficznym poczuciem humoru.Ta sztucznie kreowana, przez różne telewizje sympatyczność niedobrze wróży stosunkom międzyludzkim,bo zmusza do uśmiechania się do kamery, nawet wtedy gdy zawodnikowi nie jest do śmiechu.Sławek Drabik tego nie lubił i ustawiał nudnych dziennikarzy, nie znających się na sporcie do pionu.Do historii przeszło już jego powiedzenie <Łycha działa i konserwuje>. Do żużla trafił stosunkowo późno w wieku 17 lat. Na treningi zaprosił go Wiktor Jastrzębski,wieloletni zawodnik,a później trener Włókniarza Częstochowa.Można powiedzieć,że w sposób przypadkowy, naprawiając auto Wiktorowi Jastrzębskiemu w warsztacie w którym się szkolił i pracował,trafił za jego namową na żużlowy trening.Wcześniej już trochę <harcował i gimnastykował>się na wszystkim co mu wpadło w ręce-rowerach,motorowerach po okolicznych polach w dzielnicy Częstochowy Grabówce. Kiedy Drabik zaczynał swoją przygodę z żużlem,ten sport był zupełnie inny,pozbawiony komercji. Nie był tak jak obecnie nastawiony na wielkie pieniądze, w tamtych czasach w żużlu nie było takich stawek za punkty,za przejście z klubu do klubu,a żużlowcy nie byli wcale majętni. Wtedy bardziej od pieniędzy liczyło się przywiązanie do barw klubowych, atmosfera na stadionach i zimna wódka po meczu. Cenię Sławka Drabika,także za to,że potrafił we Włókniarzu tak długo wytrzymać,pomimo wielu kusicieli,kłopotów z wypłatą zarobionych na torze pieniędzy i spraw sądowych.Jak już się w klubie rozkręcił,to to na dobre.W IMP zdobył medal brązowy, a pierwszy tytuł IMP, zdobył na pożyczonym silniku od Todda Wiltshire'a,sympatycznego Australijczyka startującego wtedy w barwach Włókniarza Częstochowa.<na zdjęciu u góry siedzący na motocyklu> Po drodze był jeszcze drugi tytuł IMP i wicemistrzostwo kraju.Po pierwszym historycznym medalu IMP dla Włókniarza Częstochowa, wywalczonym w 1959 r przez Stefana Kwoczałę,to właśnie Sławomir Drabik otworzył nową kartę w historii Włókniarza.Już w rzekomo wolnej Polsce<choć ja tak nie uważam> człowiek który kochał, whisky,papierosy i ściganie,na torze w Toruniu zdobył swój pierwszy złoty medal w IMP,na żużlu.W pokonanym polu pozostawił wtedy Wojciecha Załuskiego i Sławomira Dudka<ojca Patryka> z Morawskiego Zielona Góra.Sławek Drabik jak na legendę przystało,nie kazał długo czekać na swój drugi złoty medal IMP.W 1996 r zdobył złoto na stadionie Gwardii Warszawa< na dobrze mi znanym stadionie przy ul Racławickiej>,pokonując w finale,Adama Łabędzkiego z Unii Leszno i Romana Jankowskiego,także z Leszna.W następnym roku 1997, Sławek Drabik próbował powtórzyć sukces na swoim,dobrze znanym torze w Częstochowie,lecz przeszkodził mu w tym Jacek Krzyżaniak z Torunia,który pokonał Drabika w wyścigu barażowym.Sławkowi przypadł wtedy w udziale srebrny medal IMP i ogromny niedosyt.Wokół tego wyścigu barażowego,było wtedy sporo kontrowersji,Jedni twierdzili że Krzyżaniak w bezczelny sposób wepchnął Drabika w bandę,inni że taki jest żużel,a Krzyżaniak wygrał start i dyktował warunki na torze. Brązowy medal zdobył wtedy nasz najbardziej utytułowany żużlowiec Tomasz Gollob. Czy następny medal dla Włókniarza zdobędzie syn Sławka,Maksym? Na razie się jednak na to nie zanosi,bowiem w tym roku Maksym zmienił barwy klubowe i będzie startował w Sparcie Wrocław,pod opieką Piotra Barona.Szkoda że wychowankowie opuszczają tonący okręt z powodu nieodpowiedzialnych działaczy,bo w ten sposób za jednym zamachem straciliśmy aż trzech juniorów.Artur Czaja odszedł do Rzeszowa, Hubert Łęgowik do Grudziądza,a Maksym Drabik,do Wrocławia.Legenda Włókniarza Częstochowa,dwukrotny Mistrz Polski,jest także rozgoryczony postępowaniem, byłych prezesów klubu,w sprawie zakończenia kariery i godnego pożegnania w macierzystym klubie.Czy słusznie? Na pewno tak.Sławek Drabik,jako zasłużony zawodnik i legenda Lwów,powinien mieć pożegnanie godne mistrza. Zawsze stanę po stronie zawodnika,bo wiem jaki to niebezpieczny to sport i ile wysiłku trzeba włożyć,by go uprawiać na najwyższym poziomie. Prezesi klubów mają jednak jakąś dziwną awersję,do brania odpowiedzialności za poprzedników i stosują różne uniki,by tylko nie wyłożyć kasy na godne pożegnanie zawodnika po zakończeniu kariery.Uważają że to są stracone dla klubu pieniądze.Przypomnę że w całej karierze reprezentował nie tylko siebie,ale także swój klub.Ten klub pomimo zawirowań ze sponsorami,licencją nadzorowaną i spadkiem do 2 ligi,ciągle nazywa się Włókniarz Częstochowa,choć do nazwy dodano-Stowarzyszenie,które działa od 1946 r,więc powinien też brać odpowiedzialność,za swojego zawodnika,w imię ciągłości swojego istnienia. Ktoś kto ponad 20 lat swojego życia poświęca jednemu klubowi,musi być w nim traktowany z poważaniem,bo inaczej powoływanie się na historię jest warte <funta kłaków> W polskiej lidze nadal pierwsze skrzypce grają stranieri.Polak i na dodatek wychowanek,nigdy nie może się dopchać do klubowej kasy,a czasem jeździ za zupełną darmochę.Mam zrozumienie dla Sławka Drabika w tej kwestii,jednak trzeba uczciwie przyznać że nic się w tym temacie nie zmieni,dopóki nie zmienimy mentalności,zarządzającymi polskim żużlem.Jak wiadomo ryba psuje się od głowy,trzeba więc zacząć od Polskiego Związku Motorowego i Głównej Komisji Sportu Żużlowego,bo te organizację pracują jeszcze na wytycznych z minionej epoki.W Polsce działacze,to spryciarze i wypracowali system rozmydlania spraw,jak politycy i cały czas czują się niestety bezkarni. To że zabrakło dobrej woli i kasy na pożegnanie dla dwukrotnego Mistrza Polski,uważam za wielkie świństwo,byłych i obecnych działaczy i brak honoru.Nie będę się zagłębiał i rozważał,czy Sławek Drabik był aniołkiem,czy diabełkiem polskiego speedwaya< słynne zabranie prawa jazdy>, bo każdy człowiek ma coś za uszami.Trzeba jednak przypominać że w sporcie tylko niepokorni dochodzą do  wybitnych wyników.Sławek jest mim ziomem,człowiekiem z Częstochowy,a ziomków się szanuje i wybacza drobne potknięcia.My częstochowscy kibice powinniśmy zawstydzić klub,który nie chce znać człowieka,swojego zawodnika,narażającego życie i zdrowie dla klubu i przy okazji,sami zorganizujmy mu takie pożegnanie. Za te piękne lata wzruszeń,których nam dostarczał przez wiele lat swoich startów,na częstochowskim owalu. Jego szarże po orbicie,to była kwintesencja speedwaya i miód na nasze serca.Czyżbyście już tak szybko zapomnieli?W polskich klubach normą jest traktowanie zawodnika,jak cytrynę.Wyciska się wszystkie soki i wyrzuca na sportowy śmietnik historii,jak niepotrzebny balast i przeszkodę.Gdy czytałem te wszystkie wredne komentarze,jak jego syn-Maksym,zwany <Torresem>startował jeszcze w Częstochowie-że próbuje mościć gniazdko synowi,to żałuje,że mieszkam w tym kraju nad Wisłą,pełnym zawiści i judaszy.Każdy ojciec dla swojego syna chciałby jak najlepiej<no niech ktoś pierwszy rzuci kamieniem>Czy jest w tym coś dziwnego,nagannego? W Polsce ludzie zawsze doszukują się drugiego dna. Przemawia  w nas ciągle,zaściankowość,zazdrość,zawiść i ludzka podłość.Kto jak nie ojciec, który startował ponad 20 lat na żużlu,ma pomóc,doradzić własnemu synowi w karierze,by nikt go nie oszukał,wszak prezesi podpisują kosmiczne kontrakty bez pokrycia i obiecują złote góry,szczególnie początkującym zawodnikom.Przecież Sławek Drabik podczas kariery zawodniczej,wyrobił sobie zdanie o prezesach i ich krętactwach,obietnicach bez pokrycia i jako ojciec ma prawo i obowiązek chronić własnego syna,przed takimi ludźmi, którzy obiecują gruszki na wierzbie-wiedząc,że one tam nigdy nie wyrosną.Drabik też walczył o pieniądze w sądach,a na te z Rybnika to nawet machnął ręką,mając dość przepychanek. W Częstochowie nie ma teraz klimatu,dla żużla i sportu na wysokim poziomie.Nie mamy także nadmiaru dobrych żużlowców,czy sportowców wogóle,a gdy się już jakiś wybitny zdarzy,to go sekują-nie wpuszczają na stadion,do parkingu,bo jakiemuś działaczowi nadepnął na odcisk,lub powiedział kilka słów za dużo,waląc prosto z mostu co o nim myśli.Trzeba mu tak z przekory pokazać,jaki to on teraz gdy,zakończył karierę i nie jeździ jest <malutki>Z tego zacietrzewienia wynikają same złe rzeczy,dla stosunków międzyludzkich w klubie i na różnych forach.Żałuje,że tak wybitny sportowiec musi na łamach gazet,wylewać swoje<żale> do klubu w którym spędził kawał życia sportowego.To jest chore i niesprawiedliwe.Czasem nam się wydaje<chyba raczej śni> że nie ma nic piękniejszego,niż zginąć za własny klub.To wynika raczej z naszej romantyczności pokoleniowej i źle pojętej rycerskości.Uważam inaczej.Jak widzicie sami,nie warto!Człowiek który połowę swego życia poświęcił dla klubu,jest przez kolejnych prezesów sekowany,zwodzony obietnicami,a syna musiał wysłać po naukę żużla do Wrocławia. Musi walczyć o swoje jak ten częstochowski Lew-z chwilowo przytępionymi kłami.Czy tak traktuje się legendy?Może to jego następca,syn Maksym będzie teraz na nowo pisał historię Włókniarza,gdy powróci z wrocławskiej<emigracji>.Kto to wie.Oby tak się stało,bo wychowankowie,najlepiej jednak czują się na własnych śmieciach.Sławek Drabik,jak to mówią<na żużlu zjadł zęby> i należy do tych ludzi,co nie zadzierają głowy do góry,by patrzeć w chmury.Nie używa gładkich słówek,bo jest facetem prostolinijnym.Niemal całą karierę nabijał się z dziennikarzy i nieraz z przekory się z nimi droczył,dla...,a ci brali jego wypowiedzi na śmiertelnie poważnie. Pamiętam jak swego czasu na pytanie dziennikarza:Jak pan będzie dziś jeździł-odpowiedział:Średnio 2 litry na głowę i jazda.Dlatego później gdy mu nie szło na torze kibice wykrzykiwali na całe gardło.Drabik!Może kielicha,albo Marlboro? Zawsze miał pretensje,że polscy zawodnicy byli uczeni stylu jazdy,jakby im ktoś włożył kij od szczotki w plecy. Jego wzorem był bez wątpienia duński profesjonał Eric Gundersen. Lubił patrzeć na jego specyficzny styl jazdy.Zawsze twierdził że wtedy gdy rozwijała się jego piękna kariera,polscy żużlowcy,nie mieli jak to określił,<rumaków>,ale koniki na biegunach,o których śpiewała kiedyś Urszula.Na tych konikach jednak im trudniejszy był tor,to on się lepiej na nim czuł i osiągał lepsze wyniki sportowe. Nie przeszkadzały mu na torze nawet<brony>na co często narzekał Nicki Pedersen. Warto na koniec przypomnieć w tym miejscu kilka<oryginalnych> znanych tekstów Sławka Drabika do sztambucha!!!
Dziennikarz:Jak wygląda życie żużlowca?Drabik:Zawody,ostro w beret,ostro w beret.
Dziennikarz:Sławek jak pojedziesz w tym biegu?Drabik:Standardowo.Najpierw prosto,potem w lewo.
Dziennikarz:Jakie tory sprawiają Ci najwięcej trudności?Drabik:Kwadratowe.
Dziennikarz:Panie Sławku!Co się stało?Czemu taka słaba postawa na torze.Drabik:Wytrzeźwiałem.
Dziennikarz:Zmieniłeś klub,ale opiekun twojego sprzętu nie zmienił się?Drabik:Oczywiście nie.Babcia wie o co chodzi.Do sezonu jest przygotowana perfekt.Zakupiłem jej reformy oraz góralskie skarpety.Powinno być dobrze.
Dziennikarz:We Wrocławiu sprzęt przygotowywała Ci Babcia,czy coś się zmieniło w tym temacie?Drabik:Babcia się trochę roztyła i teraz jest poważny problem,bo nie mieści się w warsztacie.
Drabik zapytany,jak chodzą motory?Odpowiedział.Brrrrrr,brym,brym.
Taki jest Śławek,poważny gość z Częstochowy i legenda Lwów,któremu piszący te słowa się kłania i pozdrawia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz