niedziela, 8 grudnia 2013

Victoria czy porażka?Kres żużla w Machowej!

Kiedy Piotr Rolnicki właściciel pierwszego prywatnego toru w Polsce,w Machowej zaczął budować tor żużlowy,na wsi w pobliżu Tarnowa,pomyślałem.Facet oszalał.Ale gdy już zobaczyłem,ten tor na własne oczy,uwierzyłem że gość może naprawdę rozkręcić prywatny poukładany klub.Kibice sobie wtedy mogli przeczytać na czołówkach gazet sportowych,że to nie blef. Że to dzieje się naprawdę. Wyrywali sobie gazety z rąk by poczytać czy naprawdę,polski biznesmen bierze sprawy w swoje ręce nie oglądając się tworzy jakąś nową jakość w polskim żużlu.Był to rok 1992.Wszyscy którzy mu źle życzyli,albo byli zazdrośni pukali się wtedy w czoło. Że porywa się z''motyką na słońce'' i takie tam farmazony.Piotr Rolnicki jak na owe,trudne jeszcze czasy,operatywny biznesmen,ku niezadowoleniu malkontentów dopiął swego.Po niesnaskach z Unią Tarnów,gdzie był sponsorem,postanowił działać na własną rękę,jak kiedyś Morawski w Zielonej Górze. Z tą różnicą że Morawski stadion wypożyczył od Falubazu.Natomiast Piotr Rolnicki sobie tor żużlowy wybudował za własne pieniądze.Jego działania wywoływały w środowisku żużlowych snobów i zawistników niezdrową sensację.Nazwał swój klub Victoria-Rolnicki Machowa i ''zapisał'' się drugiej ligi rozgrywkowej.Był to wtedy pierwszy profesjonalnie zarządzany klub w Polsce. Obiekt powstał w szczerym polu,przed czym niektórzy życzliwi go przestrzegali.Jak na stadion żużlowy był położony daleko od większego miasta,co już skazywało go na kłopoty z frekwencją.Ten stadion został jednak wybudowany i to w bardzo krótkim czasie 3 miesięcy.Zachodzę w głowę,czy jest na świecie stadion,który by był wybudowany w tak szybkim tempie. Nie było trybun,tylko niskie usypane ziemne wały,gdzie na podwyższeniu mogła stanąć publika.Najważniejszy był jednak owal toru,który był krótki,miał tylko 285 metrów.Początkowo zawodnicy mieli problemy,na tym małym torze,bo na ogół jeździli na tzw.''lotniskach''Tor był trudny technicznie.Jazda na nim wymagała trzymania się za wszelką cenę krawężnika.Każdy odjazd poza środek toru,kończył się zamykaniem gazu,albo''bliskim spotkaniem trzeciego stopnia''z szybko zbliżającą się bandą.Tak na moje oko przypominał do złudzenia tor na Wembley.Pierwsze zawody zostały rozegrane 14 maja 1992 r.To był mecz II ligi pomiędzy Victoria-Rolnicki Machowa,a Polonią Piła.Pan Rolnicki,jak wytrawny marketingowiec,zafundował wtedy kibicom darmowy wstęp.Jeśli darmocha to ludziska się pchają drzwiami i oknami.Chętnych nie brakowało,więc zjeżdżali skąd się dało,nawet z bardzo odległych miejscowości.Tym sposobem zablokowali Międzynarodową trasę numer 4.Policja i ochroniarze mieli pełne ręce roboty i nie panowali nad tym tłumem żądnym obejrzenia meczu za darmochę.Tłumy były wszędzie i Machowa później już takich nie odnotowała. Nawet zawodnicy wyjeżdżający do biegu mieli problemy z kibicami stojącymi dosłownie wszędzie i nie mogli dojechać na start.Było sporo upadków,a mój ziomal z Częstochowy,startujący tam Darek Rachwalik,który po scysji z zarządem Włókniarza(prezes miał inna wizję)przeniósł się do Victorii,tak przywalił wtedy w dechy,że wybił w nich dziurę.Banda tam była oczywiście drewniana. Później zapraszano wielu oficjeli,by mogli się ''ogrzać''w blasku prywatnego żużla.Ale jak zobaczyli że biznesmen nie da się wodzić za nos przestali przyjeżdżać na stadion.Drużyna jak na owe czasy miała w miarę dobry skład. Byli w niej Anglik Jeremy Doncaster,Nowozelandczyk Mitch Shira,byli dwaj Australijczycy, Troy Butler i Shane Parker, Sławek Tronina i mój ziomal Darek Rachwalik.Jak na debiutantów przystało drużyna''Jastrzębi''bo taki znak nosili na plastronach,drużyna zajęła 7 miejsce w II lidze.Czar jednak prysł z powodu frekwencji i problemów finansowych samego właściciela.Tak naprawdę jego przygoda z żużlem skończyła się po jednym sezonie.Na tym torze rozegrano jeszcze eliminacje do Mistrzostw Europy Juniorów(startował tam nawet Hampel o ile dobrze pamiętam?).Trenowali też przez jakiś czas młodzi adepci szkółki Bogusia Nowaka.Pan Rolnicki najwyraźniej nie miał już ochoty,bawić się w żużel i do niego dokładać.Szybko się przekonał że to drogi sport,który mu nie przynosił profitów. Zresztą czy komuś zależało by ten tor pozostał np.PZM i władzom żużla?To idealny tor do szkolenia młodzieży.Ale nasi decydenci  wolą się spotykać i ściskać rączki na''gigantach'',takich jak Toruń.Co sobie będą zawracać głowę jakąś wsią.Tam mają wszelkie wygody i ''dochody''złote toalety i inne bzdety.Szkolenie mają w...głębokim poważaniu. Impuls raptusa spektakularnie szybko powołał do życia nowy klub i wybudował stadion,ale i też go szybko zamknął.Wyjechały spychacze i zrównały z ziemią inwestycje,którą tak mozolnie budował i która mogła by służyć jako baza szkoleniowa dla młodzieży. Która w moich czasach,by spróbować jak ''smakuje''krótki tor,musiała mieszkać w Anglii,bo komuna młodych ludzi za granicę zachodnią,nie puszczała z zasady.Szkoda że wysiłek tego pasjonata żużla poszedł na marne.Ale biznes is biznes,różnie w nim bywa.Jeśli coś nie przynosi zysku,nie ma prawa istnieć.Potrafię zrozumieć człowieka rozżalonego na tych działaczy którzy mu podkładali nogi,pomimo że wyłożył na żużel swoje pieniądze!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz