Legenda Włókniarza,dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski jest rozgoryczony postępowaniem byłego prezesa klubu w sprawie jego zakończenia kariery w macierzystym klubie. Czy słusznie? Jak najbardziej,tylko czemu ma pretensje dopiero po 2 latach i na dodatek oznajmia nam tą ''nowinę''w Święta Bożego Narodzenia. Podejrzewam że ma to związek z wkraczaniem jego syna Maksyma na salony żużlowe. Powiązanie uzasadnione bo trudno jest mu dogadać się z obecnymi sternikami w sprawie kariery Maksyma i przebąkuję coś o Wrocławiu. Takie nagłe chwalenie klubu z Wrocławia może i musi mieć jakiś kontekst. Taki trochę toporny PR,niemniej wolno mu,przecież podobno żyjemy w wolnym kraju.Tylko że ta wolność i demokracja trochę trąci''myszka''.Bo co to za demokracja,jak mówisz właściwie co chcesz,ale robisz niestety to co ci każą.W polskim żużlu jest jeszcze gorzej.Robisz co ci każą a na dodatek nie chcą płacić. Sławek jako legenda Włókniarza,za tyle lat reprezentowania tego klubu,powinien mieć godne pożegnanie. Takie jest moje zdanie.Choć nie ze wszystkim się zgadzam,to zawsze stanę po stronie zawodnika. Prezesi klubów mają jakąś dziwną awersję do brania odpowiedzialności za poprzedników. By się wymigać od odpowiedzialności za obietnice poprzedników,stosują różne uniki by nie wyłożyć kasy na takie godne pożegnanie.Przypominam że zawodnik w całej karierze nie reprezentował tylko siebie,ale klub. Ten klub ciągle nazywa się Włókniarz,więc powinien i musi wziąć odpowiedzialność za swojego zawodnika w imię ciągłości,swojego istnienia. Kiedy 2 lata temu kończył karierę był akurat na przymusowej ''emigracji'' w Rybniku,do którego został wypożyczony.Czy można się dziwić zawodnikowi że jest ostrożny w tym krwiożerczym kapitaliźmie?Bo nie wiem jak było z kasą w Tarnowie? Ktoś kto ponad 20 lat swojego życia poświęca jednemu klubowi,powinien być w tym klubie traktowany z poważaniem. Tak nie jest.Przypomina mi to czasy głębokiego komunizmu,gdy pracowało się w jednym zakładzie z przyzwyczajenia.Gdybym ja był wtedy mądry i zmieniał zakłady co rok,to dziś brałbym emeryturę dwa razy wyższą. Bo za każdym razem gdybym przechodził do innego zakładu podnoszono by mi stawkę. W żużlu jest to samo swoi zawodnicy dostają pieniądze na szarym końcu,albo w ratach. W Polsce swoich wychowanków,traktuje się zawsze jak piąte koło u wozu. W polskiej lidze pierwsze skrzypce zawsze grali i grają zawodnicy zagraniczni. Polak i na dodatek wychowanek nigdy nie może się dopchać do klubowej kasy. Pierwszeństwo zawsze mieli i mają stranieri,choć swoimi wielkimi zarobkami i kontraktami,rozkładali na łopatki każdy klub. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Prezesi po wcześniejszych doświadczeniach nic nie zmądrzeli. Nadal wykładają wielką forsę na zagraniczniaków,tłumacząc się naiwnie że na Polaków nikt nie przyjdzie na stadion. Rozumie rozgoryczenie Sławka Drabika i go popieram w całej rozciągłości. Choć to dla interesujących się speedwayem nie jest żadna nowośćą. Tak było jest i będzie dopóki nie zmienimy mentalności ludzi pracujących w żużlu. Prosty przykład Darek Rachwalik,też w dobrej formie sportowej musiał ''emigrować''do Victorii Rolnicki Machowa,bo też nie pasował ówczesnemu prezesowi do koncepcji(mniejsza o nazwiska).Tym samym prezes bezczelnie pozbawił go medalu. Choć mu się należał jak psu buda. Polscy działacze to ewenement naobiecują nie spełnią obietnic,nie zapłacą,a dalej są prezesami. Za granicą w starej Europie już dawno by siedzieli tam gdzie widać kwadratowe słońce.W pierdlu. U nas wypracowali sobie taki system rozmydlania tematu,że są cały czas bezkarni. To że zabrakło kasy dla Sławka Drabika na jego godne pożegnanie to zwykle ŚWIŃSTWO. Kasę wcześniej wyssał Nicki Pedersen,który rozłożył na łopatki już nie jeden klub. Tak samo było we Włókniarzu. W każdym poście jaki tu napisałem nie zostawiam suchej nitki na działaczach. Takich ludzi którym się ta chora sytuacja w polskim żużlu nie podoba jest,spora grupa. Piszą o tym na różnych forach,ale działacze są gruboskórni i po nich to spływa,jak po kaczce. Mają to w głębokim poważaniu i metodycznie wszystko olewają. Myślę że do czasu! Aż im braknie sponsorów i zwrócą się do nas po pomoc.Dziś się wycofały ze sponsoringu'' Składy Węgla'' i Bydgoszcz została z ręką w nocniku. Sławek''Slammer'' Drabik powinien i musi być doceniony. Każdy ma prawo do swojego punktu widzenia na tą sprawę. Ja także jak wielu innych uważam że ''KEFIROWY''prezes zepsuł rynek transferowy,płacąc niebotyczne sumy zawodnikom,Czym doprowadził klub na skraj bankructwa, Ale teraz przy tym ''wyścigu zbrojeń''na tą sprawę trzeba patrzeć jak na zbrojenia między Rosją a USA,Jeden drugiego straszy wydaje coraz więcej pieniędzy na zbrojenia,a ludzie stają się coraz biedniejsi. Z klubami żużlowymi jest podobnie,tylko 3 kluby funkcjonują w miarę normalnie. Reszta to bankruci. Prezesi nie potrafią powiedzieć jednego jakże ważnego słowa.Basta!!! Koniec z tym przepłacaniem,jak to zrobili Szwedzi Druga sprawa to sponsorowanie. Sponsorzy często wycofują się w nieodpowiednim momencie.Tak było w Częstochowie gdy wycofała się firma Złomrex i prezes został z ręką w nocniku. Brakło kasy na Pedersena i Hancocka i zrobiło się w pewnym sensie spore manko. W pewnym momencie ''Slammer''nie mieścił się w składzie z różnych powodów,nie tylko finansowych,także z powodu KSM. Także z tego powodu że uparcie i z lubością stawiano na Bridgera,zawodnika który często spadał z motoru, Tak samo skończyli Rafał Osumek,Miturski czy Pluta(syn mojego śp kolegi Marka) Sprawa Drabika tkwi jak cierń i nadal jest nie rozwiązana. Nie będę wchodził w to czy Drabik był aniołkiem,czy diabełkiem(słynne prawo jazdy).Każdy z nas ma coś za ''uszami''ale dla zawodnika który 30 lat spędził na żużlu powinniśmy być wszyscy bardziej wyrozumiali. Bo jest naszym ziomem,człowiekiem stąd z Częstochowy. My kibice powinniśmy zawstydzić klub,skoro nie chce wziąć odpowiedzialności za człowieka który dla klubu narażał zdrowie i życie i sami zorganizować mu takie pożegnanie. Za te chwile wzruszeń których nam dostarczył przez te lata startów na częstochowskim owalu. Za te piękne akcje pod bandą w latach swojej świetności. Zawsze stanę po stronie zawodnika,bo niestety mogę podać sporo przykładów gdzie zawodnika traktuje się jak cytrynę. Wyciska się do cna,a później wyrzuca na śmietnik sportowy. Jak niepotrzebny balast i przeszkodę. Jak czytam te różne głupie komentarze,w rodzaju że próbuje mościć gniazdko synowi''Torresowi'' To żałuje że mieszkam w Polsce.W kraju zawistników i judaszy. Każdy ojciec dla swojego syna chciałby jak najlepiej.Co jest w tym dziwnego? W normalnym kraju tak jest,tylko u nas doszukują się ludzie zawsze jakiegoś drugiego dna. Przemawia przez nas zaściankowość fałszywa zazdrość i zawiść. Tym bardziej że jako zawodnik wyrobił sobie zdanie o prezesach klubowych o ich krętactwach,a jako ojciec ma prawo chronić przed tymi ludźmi własnego syna. Nie raz walczył o pieniądze w sądach,a na te z Rybnika machnął ręką. Tylko naiwniacy nadal wierzą nieuczciwym prezesom,którzy nadal nie mogą się ze sobą dogadać by żużel w Polsce funkcjonował na normalnych zdrowych zasadach. Komentatorzy zadajcie sobie pytanie i postawcie siebie na miejscu zawodnika. Czy klub postąpił uczciwie wobec zawodnika który dla chwały tego klubu narażał swoje życie? Malkontentów jak to w życiu na pewno znajdzie się sporo,ale im z reguły nie podoba się wszystko. Szkoda więc dyskutować,bo i tak nie zrozumieją. W Częstochowie nie mamy zbyt wielu dobrych sportowców,a gdy już się zdarzy jakiś wybitny to trzeba go sekować,nie wpuszczać na stadion,do parkingu. Tak z przekory,pokazać mu że jaki to on teraz ''malutki'' Z tego zacietrzewienia pozostaje żal że tak wybitny sportowiec,musi na łamach prasy wylewać swoje żale do klubu w który spędził tyle lat i należy mu się od tego klubu jakiś szacunek. Czy nie lepiej się dogadać i funkcjonować na zdrowych demokratycznych ludzkich zasadach. Myślę że ten polski zaścianek żużlowy zapędził się już w taki ''kozi róg''ze niedługo padnie,a my wtedy stworzymy coś zupełnie nowego. W tym stanie obłudy nie widzę szans na rozwój żużla w naszym kraju, Nadal jest to tylko złudzenie. Czasem nam się wydaje(chyba raczej śni) że nie ma nic piękniejszego niż ''zginąć''za własny klub,ale to wynika raczej z naszej romantyczności. Ja jednak uważam inaczej.Nie warto! Czy nie mam racji? Efekt widzicie sami. Człowiek który poświęcił połowę swojego życia dla klubu,jest przez kolejnych prezesów tego klubu zwodzony obietnicami i hasłami bez pokrycia. Musi walczyć nadal o swoje jak ten częstochowski LEW . Czy tak się traktuję legendy? Tak tylko w Polsce! Bo to dziki kraj,a działacze są niestety bez...i nie mają pomysłu na polski żużel!Wszyscy chcą dobrze,wychodzi jak zwykle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz