Po ostatnich wydarzeniach w polskim żużlu,szczególnie tych z finału Drużynowych Mistrzostw Polski 2013r,do dziś nie mogę jeszcze normalnie funkcjonować. Trudno przejść do porządku dziennego,nad tym co się stało. Co rusz nasuwa się pytanie,jak to było możliwe? By takie ekscesy mogły mieć miejsce w sporcie. Nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji w piłce nożnej, siatkówce, czy nawet w skokach narciarskich. Taki blamaż nie był by chyba możliwy. Być może się mylę,bo słabo znam się na mentalności ludzkiej. W Ekstralidze nastąpiła kumulacja niezdrowych zdarzeń, które źle zapisały się w pamięci kibica sportu żużlowego. Zmiana regulaminów, zniesienie KSM,wprowadzenie absurdalnego zapisu o finansowaniu klubów tzw.Regulamin Finansowy.Podejmowanie niekorzystnych działań przez działaczy dotyczących klubów. To chyba trochę za dużo wrażeń jak na jeden sezon. Chciałbym dożyć czasów żeby chociaż przez 5 lat nie grzebano i nie zmieniano w regulaminach. Gdzie dyskusja byłaby merytoryczna np. jak zdobyć środki na funkcjonowanie klubów w następnym sezonie; kibice powinni oddać się wspomnieniom,a działacze usuwaniem mankamentów organizacyjnych w klubach. Grzebanie co roku w regulaminach prowadzi do frustracji i obnażyło chwiejność i niezdecydowanie działaczy. Do żużla wprowadzono już tyle obostrzeń i zmian regulaminowych, że to nie jest już prawdziwy żużel, ale jakaś hybryda. FIM Europa wspólnie z PZM już nie wie co wymyślić,by biurokraci mieli coraz więcej pracy. Działacze klubowi załamują ręce bo ten sport staje się coraz droższy,a pieniędzy na niego jest coraz mniej. Wymyślili linie w parku maszyn,komisarzy torów którzy muszą przybyć na stadion 8 godzin przed meczem. Chyba całkowicie tracą kontakt z rzeczywistością. Kto ma płacić za te coraz to głupsze pomysły? My kibice kupując drogie jak na nasze zarobki bilety. Wprowadzenie komisarzy do polskiego żużla, to jego podrażanie i dawanie zatrudnienia bezrobotnym kumplom. Biorą niechybnie przykład z polityków. Sędziowanie w polskiej Ekstralidze, ale i także w niższych ligach, wołało w tym roku o''pomstę do nieba''. Zresztą złe sędziowanie daje się zauważyć już od paru lat. Gdyby w ostatnich latach SĘDZIOWIE byli konsekwentni i znali się na regulaminach,komisarze byli by zbyteczni. A tak nie znając przepisów wypaczali nawet mecze półfinałowe. Kto takich nieuków dopuścił do sędziowania tak poważnych meczy w Ekstralidze? Nie działa zupełnie system szkolenia sędziów. Wszelkie działania są podejmowane na zasadzie rutyny.Jakoś nie słychać by ci ''sprawiedliwi''ponieśli jakieś konsekwencje tej swojej nieudolności i nieuctwa. Świat się śmieje teraz z innego ''kwiatka'' naszych wspaniałomyślnych władz żużla. Mianowicie z wątku wychowawczego kar nałożonych, przez Komisję Orzekającą. Co ta komisja ma właściwie za uprawnienia i po co ona jest skoro jej kary,kasuje wszechwładny Trybunał PZM. Chyba jest tylko po to żeby spełnić wymóg dwóch instancji. A gdzie egzekucja i nieuchronność tych kar? To staje się już śmieszne, bo nie ma w tym żadnej konsekwencji, ani roli wychowawczej. Coś tak czuje że z tą licencją nadzorowaną będzie tak samo. Nadal będzie przymykanie oka na działania sprzeczne ze statutem i przepisami PZM. Proces licencyjny to będzie wielka fikcja. Jest w nim punkt,który zoobowjązuje kluby do spłacenia wszelkich długów do końca listopada. Żaden klub tego jednak nie robi,bo w zanadrzu są tzw.licencje warunkowe i rożnego rodzaju inne porozumienia. Po co było robić te FURTKI? Te wszystkie luki i furtki trzeba pozamykać, by nie było pokusy kombinowania. Trzeba być konsekwentnym i nie przyznawać licencji w poprzednich latach oszustom i naciągaczom. Oczyścić przedpole z malwersantów którzy do żużla przyszli na jeden sezon wyrobić sobie pijar. Następny gniot to licencja nadzorowana. Kto ją będzie nadzorował? Te same twarze co do tej pory? Ci ludzie o ''miękkim sercu'',czy twardziele z zasadami,nie przymykający oka na machloje. Gdyby tak było w poprzednim sezonie, to parę klubów by już nie istniało. A tak dalej się zadłużają, a na funkcjonowanie biorą pożyczki. Tylko że te trzeba kiedyś spłacić. Zastanawia tylko to mydlenie oczu kibicom. Po otwarciu okna transferowego działacze z ochotą ruszyli do działania, prowadząc rozmowy z zawodnikami na wszystkich frontach. Kto dał więcej ten ma ASA. Niektórzy się zarzekali, że nie będą za wszelką cenę zadłużać klubów(jedzie mi tu tramwaj). Cieszy mnie że mój klub Włókniarz mierzy siły na zamiary i podejmuje roztropne decyzje. Bo nie jest sztuką zakontraktować ''gwiazdę'. Sztuką jest przetrwać. Niektórzy co słychać zakontraktowali gwiazdy, a te na pewno tanie nie są. Czy powtórzy się sytuacja że po prośbie znowu pójdą do miasta po pomoc by przetrwać? Każdy chce się ''dozbroić''. Tylko jak tak patrzę na niektóre twarze,to kilku zawodników ma już bogatą metrykę żużlową i na trudnych torach,klapną gazem obawiając się wejścia w łuk. Ale co to szkodzi naobiecywać prezesom nie znającym się na żużlu. Później się zwali winę na sprzęt i gitara. Na papierze to już nie raz drużyna wyglądała,na taką która wszystkich zmiecie, a w praniu,czyli brutalnej rzeczywistości torowej wyszła KICHA. Z różnych powodów,kontuzji które są coraz częstsze, słabszej jazdy, nie trafienia ze sprzętem, z ukrywania urazów, przy podpisywaniu kontraktów. Nawet z powodów logistyki, bo długie wyjazdy wykańczają. Ale nasi wspaniałomyślni działacze w swoich dalekosiężnych planach zakładają co innego. Wierzą że wszystko zagra jak w szwajcarskim zegarku, ale on często okazuje się chińską podróbką. Marzą jednak o potędze i nikt ich w ich marzeniach nie powstrzyma. Maja taką wrodzoną zdolność do lawirowania i brania kredytów. Jaka będziesz Ekstraligo, tego nie wie nikt. Jest paru mądrych ludzi w polskim żużlu ,ale jakoś nie mogą się przebić, ze swoimi dobrymi pomysłami. Karty nadal rozdaje i rządzi miernota. Kompetentni ludzie są odstawiani na boczny tor żużla. To właśnie Ci znający się na zawiłościach regulaminu,powinni ustalić regulamin przynajmniej na kilka lat. By nie zmieniać czegoś bez sesnu, czegoś co dobrze funkcjonuje i się sprawdza na zawodach. Bo teraz z żużla to się robi jakiś cyrk. Biznesmeni rządzą przewracają regulamin do góry nogami, by tylko był wygodny dla nich. To ciągłe narzekanie na tory i angażowanie w to komisarzy,sędziów przypomina mi jarmark. W moich czasach wogóle nie pasowano się do toru. Zmieniano zębatki i jazda na tor. Wszystko było w rękach i nogach, a czasem w głowie zawodnika. Dziś w sporcie stosuje się różne sztuczki,a to zabija żużel na całym świecie. Przeróbki motocykli,tłumików i różne ''patenty'' by tylko oszukać innych. Nie chodzi tu wcale o żadne bezpieczeństwo. Chodzi o to by za wszelką cenę wygrać,nawet niesportowymi metodami. Zresztą mankamentów w polskim żużlu jest wiele. Zamiast się zająć nimi np, bezpieczeństwem zajmujemy się duperelami.Od lat usiłuję się przebić do opinii publicznej z tym tematem. Bezpieczeństwo to podstawa,bo jest dużo wypadków,które by miały mniejsze konsekwencje dla zawodnika,gdyby zmienić na torach parę rzeczy. Nie powinny się tam znajdować elementy metalowe mające duży wpływ na bezpieczeństwo na torze. Jak wszelkie elementy metalowe,słupki i bramki,wykonane z metalu. Powinny być wykonane z materiałów nie zagrażąjących życiu zawodników. Sędziowie nie powinni tego tolerować na zawodach, skoro na inne mniej znaczące sprawy kładzie się taki nacisk, to dlaczego w tej kwestii nie robi się nic? Słupki to relikt starych czasów, gdy mocowano na nich siatkę. Dziś siatek się nie stosuje,bo są dmuchane bandy okalające tor. Które też pozostawiają wiele do życzenia. Bo nakładki na nich są montowane''pod prąd'' i zawodnik często o nie zahacza. A powinien się po nich ześlizgnąć,wtedy nie ściągnęło by go z motocykla. Dmuchane bandy pomimo że mają wiele mankamentów, to są niezwykle przydatne, bo w sposób zasadniczy poprawiają bezpieczeństwo zawodników. Jednym z większych mankamentów w żużlu jest sprawiedliwe sędziowanie. W 2013 r większość sędziowała tak, jakby nie znali regulaminu. Z powodu jego zawiłości i wielkiej liczby paragrafów i punktów,normalny nawet bystry człowiek nie jest w stanie sobie go skutecznie przyswoić. Stąd takie słabe sędziowanie w minionym sezonie.Odpowiedzialni za polski żużel powinni sobie to przemyśleć, zanim wypuszczą kolejnego bubla utrudniąjącego życie sędziom,zawodnikom,kibicom. Nawet całe JURY zawodów nie jest w stanie zinterpretować tego gniota. Jeszcze taka ciekawostka na koniec,która nie daje mi spokoju, a którą to raczył mi przypomnieć znakomity fachowiec z Wrocławia p, Lucjan Korszek. W Polsce na ogół mówi się że w meczu jest 15 biegów. Przecież na żużlu się nie biega, tu są rozgrywane wyścigi. Biegi to były by wtedy gdyby zawodnik z tym motocyklem biegł niosąc go na plecach. Zgadzam się z p.Lucjanem. Też mi się nie podobają te różne zapożyczenia,ale jesteśmy wobec nich bezsilni. Skoro nawet sędziowie,komentatorzy,zawodnicy i trenerzy używają tego słowa BIEG, a nie wyścig, to trzeba się z tym niestety pogodzić. Bo'' zawracanie kijem Wisły'' bywa trudne i w Polsce niewykonalne. Przyzwyczajenie to rzecz trudna do odkręcenia, tym bardziej że trwa to już ładnych parę lat. Od początków żużla w Polsce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz