sobota, 7 grudnia 2013

Motocykle żużlowe-stare ale jare!


Polski motocykl żużlowy FIS Skonstruowany i wyprodukowany w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Rzeszowie,na przełomie 1953/1954 roku,przez inżynierów tej fabryki Tadeusza Fedkę i Romualda Iżewskiego.Produkcję zakończono,ze względu na konkurencyjne produkty innych znanych marek w 1959 roku.Nazwa FIS, była częścią składową trzech słów.Fedko-Iżewski- Stal(Rzeszów)bo przy współpracy z tym klubem prowadzono badania nad prototypem tego wspaniałego jak na owe czasy motocykla żużlowego!Szkoda bo mieliśmy zdolnych inżynierów,ale nie mieli wsparcia politycznego i finansowego!Wprawdzie podjęto próby skonstruowania nowego silnika w Gorzowie,ale z podobnych przyczyn się wycofano, z seryjnej produkcji.Uznano,jak zwykle zresztą że angielskie JAPY są lepsze!









Wraz z narodzinami sportu żużlowego na świecie,zawodnicy startowali na czy się tylko dało,kto co miał pod ręką i co było do zdobycia.To był żużel który odbywał się z podziałem na klasy. U nas w Polsce było zresztą podobnie.Nie obowiązywały wtedy żadne ujednolicone przepisy techniczne ani regulaminowe dla motocykli.Pierwszym prawdziwym motocyklem żużlowym dostosowanym do jazdy,bądź co bądź po torze żużlowym,był DOUGLAS z dwucylindrowym silnikiem tzw.''bokserem''Miał pojemność 496 cm3 i wykonali go Anglicy z Bristolu. Ale amerykanie im pozazdrościli i zaczęli do jazdy na żużlu przerabiać swoje Harleye Davidsony.Niestety jak to z początkami bywa,te pierwsze przeróbki były słabsze,bo miały tylko 348 cm3,ale ambitni amerykanie dość szybko je zmodyfikowali do 498 cm3.Amerykanie można powiedzieć że otworzyli drogę konkurencji z innych firm zajmujących się motocyklami.W wyniku tego korespondencyjnego współzawodnictwa powstał w Coventry w Anglii,motocykl RUDGE.Ale szybko został zdetronizowany przez JAPA. Dwaj inżynierowie z londyńskiej dzielnicy Tottenham zbudowali tak dobry silnik,że panował na żużlowych torach jakieś 30 lat.Silnik był stosunkowo lekki i co ważne mógł pracować bezawaryjnie w kurzu i dużym zapyleniu,a jak wiadomo w tym sporcie kurzu nie brakuje.Posiadał dwukomorowy gaźnik,ale miał jak niektórzy uważali przestarzały system smarowania. Który okazał się jego atutem.Był to system smarowania tzw.''traconym olejem''to rozwiązanie okazało się strzałem w''dychę''bo dobrze przepłukiwało silnik świeżym olejem,nazywanym ''rycyną',który był potem wyrzucany na zewnątrz. W tym silniku uzyskano jak na owe czasy,świetny i łatwy do operowania moment obrotowy.To pozwalało na uzyskanie świetnej siły pociągowej tylnego koła.Przy małych obrotach uzyskiwał duże przyspieszenie w chwili startu i na łukach,na luźnej nawierzchni(o polskich betonach wtedy nie myślano).Te motocykle sprowadzono także do Polski,po wojnie w 1948 r,jako Martin-JAP,później Exelsior-JAP.Królowanie JAP-ów skończyło się w latach 60-tych.W fabryce w DIVISIOWIE w dawnej CZECHOSŁOWACJI,skonstruowano silnik ESO,którego zaczęto,testować już w latach 50-tych.Na początku miał za dużą moc w stosunku do momentu obrotowego.Ale tą konstrukcję ciągle udoskonalano i JAVA,bo tak nazwali to cacko,doczekała się laurów.To właśnie na JAVIE,Barry Briggs zdobył swój czwarty złoty medal w karierze. Na konstrukcji z Divisiowa w późniejszych latach zdobyto wiele medali. Mauger,Olsen, nasz wspaniały i PIERWSZY MISTRZ ŚWIATA Jerzy Szczakiel z Opola,także na tym motocyklu zdobywał swój pierwszy dla Polski tytuł.Był także Amerykanin LEE.O tym jaka to była udana konstrukcja niech świadczy fakt,że na tym motocyklu,twardym i tanim w obsłudze zdobyto 11 tytułów mistrza świata. Czy inna marka tej kiedyś dorówna?Zaczęto trochę JAVIE zazdrościć(szczególnie Anglicy) i powstał czterozaworowy silnik WESLAKE,na którym swe''cuda''wyczyniał kiedyś Józek Jarmuła.Potem powstał GODDEN,ale po śmierci Harry'ego Weslake,za produkcje silników zabrał się  GIUSEPPE MARZOTTO,z niezłym skutkiem.Jego silnik okazał się konstrukcją,niezwykle udaną,choć drogą w obsłudze i naprawach.Jednak zalety jego elastyczności zadecydowały,prawie wszyscy zawodnicy ze światowej czołówki przesiedli się na GM-y.JAVY i GM-y maja swoje wady i zalety. Największą obecnie wadą JAV,jest ta ze fabryka upadła i jest kłopot z częściami do tych motocykli.Jeśli się nie podniosą,na naszych torach żużlowych będzie bezsprzecznie panował GM,jak kiedyś duży i mały FIAT.Widać z włoską motoryzacją jesteśmy związani jak z polskim HYMNEM.Polscy inżynierowie też nie ''zasypywali gruszek w popiele'' i próbowali konstruować rodzime silniki i motocykle.Jeden całkiem udany załączony na zdjęciach powyżej.To polski motocykl FIS.Prototyp silnika zbudowali dwaj inżynierowie Tadeusz Fedko i Romuald Iżewski.Wzorowali się nie da się ukryć na JAP-ie.Różnił się parametrami technicznymi. Miał 497,6 cm3,średnica gaźnika wynosiła 27 milimetrów. Miał moc około 45 koni mechanicznych,przy 6 tysiącach obrotów. W czasach komuny jeździło na nim wielu żużlowców. Po uruchomieniu fabryki JAVY,zakończono produkcję w 1959 r i używano go w szkółkach żużlowych,do szkolenia młodzieży.Dziś egzemplarze tych pięknych dla oka konesera motocykli,są gratką dla kolekcjonerów. Są obiektami westchnień pasjonatów żuzla nie tylko w Polsce,ale i na świecie. Mam tą nieukrywana satysfakcję,że w latach 60-tych miałem okazję przejechać się na tym cudzie techniki inżynierskiej. Choć trochę był zdezelowany,jak to w komunie,ale zawsze mnie do niego ciągnęło. Takich rzeczy się nie zapomina do końca życia.To jak pierwsza randka z dziewczyną. Nie zmienia to faktu,że wolałbym,by stał u mnie w garażu.Cóż nie wszystko w życiu można mieć. Pozostało mi patrzenie z zachwytem na powyższe zdjęcia. Trudno od niego oderwać wzrok!     

Na zdjęciu u góry pierwszy upragniony motocykl FIS,na wrocławskim stadionie który przypadł w udziale do testowania Edwardowi Kupczyńskiemu i który poradził sobie świetnie z koalicją  popularnych JAP-ów.


Mam sentyment do takich starych motocykli.Nie zmieni tego nawet ta wspaniała drużyna poniżej na zdjęciu,która pomimo nie zdobycia medalu w wyniku rożnych zbiegów okoliczności i fatalnego sędziowania,dostarczyła mi i kibicom wielu wzruszeń. Za co jej dziękuje.Zawodnik poniżej uwielbiany w moim mieście Częstochowie Grisza Łaguta,sam nie był w stanie nic zmienić,nawet na najnowszym cudzie techniki XXI wieku jakim jest GM.Lubie go i szanuje bo wnosi do drużyny dobrą atmosferę,nie jest wyniosły i w gwarze żużlowej ''gryzie ''tor. Jest wspaniałym walczakiem i to jest w tym sporcie piękne,że identyfikuje się z drużyną w której startuje. Dziękuje mu że mimo kłopotów klubu z nami pozostał. Po tym poznaje się charakter człowieka. Grisza jesteś WIELKI.Na zawsze razem z WŁÓKNIARZEM!

























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz