czwartek, 24 lipca 2014

Licencje nadzorowane-wytrych który wpędza kluby w jeszcze większe długi!

Władza polskiego speedwaya jest sterowalna,beznadziejna i bez jakże potrzebnego w dzisiejszym świecie autorytetu. Dba wyłącznie o swoje dobre samopoczucie,martwi się o swoje funkcje,stanowiska i własne profity,zapominając przy tym o istocie problemu-długach klubów żużlowych.Sankcjonuje naganne zachowania działaczy klubowych,sponsorów i właścicieli klubów,wobec zawodników i wszystkich,którzy działają społecznie dla dobra tych klubów. Pod szyldem licencji nadzorowanych,władza toleruje i de facto pogłębia patologię w polskim żużlu,zadłużając jeszcze bardziej kluby. Zapewniając im egzystencję,dzięki prolongowaniu długów,przynajmniej przez rok,by mieć święty spokój od kibiców,dziennikarzy,nie martwiąc się zupełnie co będzie z takim klubem potem.Myślą sobie,przecież nie będzie ten,to będzie inny,dokooptuje się na podobnych warunkach klub z I ligi i znów za rok wykończy licencją nadzorowaną.Ten bubel regulaminowy,dopuszczający kluby do rozgrywek,pomimo zadłużenia z ubiegłych lat,jest zakałą tegorocznych rozgrywek żużlowych i niezgodny z polskim prawem,bo pozwalającym na jego obejście. Za granicą  w takiej sytuacji kluby plajtują,ogłaszają bankructwo,nie dopuszczając do jeszcze większego zadłużenia. W Polsce za zgodą władz żużla,ratuje się kluby,które nie powinny być dopuszczone do rozgrywek.Wiadomo przecież nie od dziś że każdy pracownik(zawodnik) upomni się o swoją zapłatę i postawi klub w sytuacji bez wyjścia. Gorzej gdy zawodnicy upomną się o swoje zarobione pieniądze,w trakcie sezonu i walki o utrzymanie,jak ma to miejsce w tym sezonie we Włókniarzu Częstochowa,czy w Wybrzeżu Gdańsk. Wtedy zaczyna się szantażowanie klubu,odmową jazdy,a w konsekwencji wyjazd na mecz w juniorskim składzie. Co jednak jeśli z powodu zaległości finansowych,odmówią także juniorzy? W niedzielę 03.08 Włókniarz jedzie na mecz do Wrocławia. Nasuwa się pytanie,w jakim składzie? Czy oszczędnościowym juniorskim,jak to zapowiada przezornie w różnych wywiadach prezes Dariusz Śleszyński? Czy może znajdą się pieniądze na paru seniorów,którzy mają odrobinę honoru,by powalczyć o utrzymanie klubu w Ekstralidze i w których tli się odrobina przyzwoitości,wobec swojego pracodawcy,będącego w kłopotach finansowych,na własne zresztą życzenie.Mając jednak w pamięci zachowanie Grigorija Łaguty i jego odmowę jazdy z powodu zaległości finansowych,wątpię by zawodnicy najemni,mieli jakiś sentyment do Włókniarza i poczekali na zapłatę.Widok opalającego się na trybunach podczas meczu w Gorzowie,Łaguty dobitnie świadczy,o tym gdzie zawodnicy najemni mają swój klub,dla nich liczy się tylko i wyłącznie kasa. W dziejach Włókniarza Częstochowa,było kilka lat tłustych,pełnych sukcesów  w kategoriach indywidualnych i drużynowych,oraz stabilizacji finansowej,to były wspaniałe chwile dla kibiców i całego środowiska żużlowego w Częstochowie. Niestety jak głosi mądrość życiowa,co piękne szybko się kończy,a koniec w przypadku Włókniarza może okazać się smutny i tragiczny w skutkach,nieodwracalny i zakończony spadkiem,nawet do II ligi żużlowej. Z tej klasy rozgrywkowej trudno się wyrwać z powodu braku sponsorów i grozić nam może wieloletnia stagnacja. Pełniący obowiązki prezesa Dariusz Śleszyński zrobił ''nowe otwarcie'' i wydawało się że to dobry prognostyk, ale jak wiadomo z próżnego i Salomon nie naleje,więc skąd ma wziąć Śleszyński,skoro jego poprzednicy, tylko zadłużali klub i brylowali w mediach,jako maskotki sponsora. Dariusz Śleszyński robił w tych warunkach naprawdę co mógł,by uratować Włókniarza. Sam jednak nic nie poradzi,bo wiele zależy od zawodników, którym klub zalega spore pieniądze,niektórzy twierdzą że uzbierało się tego jakieś 4 miliony złotych. Długi klubu są na dzień dzisiejszy ogromne,Emila Sajfutdinowa trzeba spłacić kwotą około 800 tysięcy złotych, klub winien jest Łagucie około 1 miliona złotych,po 500 tysięcy Walaskowi  i Holcie,a junior Artur Czaja też zarobił spore pieniądze, około320 tysięcy. Dochodzą do tego pewne kwoty dla Petera Kildemanda, Jepsena Jensena, a nawet Mirka Jabłońskiego. Częstochowscy zawodnicy to w większości najemnicy i mało ich obchodzą kłopoty klubu. Pójdą jeździć gdzie indziej, gdzie im zapłacą,albo znowu naobiecują i sytuacja się powtórzy.Będzie to trwało dotąd dopóki władze polskiego żużla coś z tym nie zrobią.Wszak wedle polskiego prawa za pracę należy się zapłata i to w ustawowym nieprzekraczalnym terminie,a wszyscy w tej kwestii,łamią w Polsce prawo. Od lat optuje za tym by stawiać na wychowanków,choć i oni w tym szybko zmieniającym się świecie, są obecnie zepsuci, przez działaczy  i prezesów do szpiku kości. Taki Artur Czaja(za którego chciałem oddawać karnet,gdyby odszedł z Częstochowy) gdy poczuje że pali mu się grunt pod nogami, bez skrupułów zostawi klub i pójdzie tam gdzie więcej zapłacą i będzie miał możliwość kontynuowania kariery na wysokim poziomie. Ten brak przywiązania do barw klubowych, spowodował,że wychodzi  to teraz teraz klubom bokiem. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego w sytuacji kiedy przed sezonem dług Włókniarza wynosił już około 2 milionów,pozwolono w centrali żużla, nadal się klubowi zadłużać, za pomocą wymyślonych na szybko, licencji nadzorowanych (swoją drogą kto je nadzoruje?) Jak mawia Władysław Komarnicki te ''spasione koty'' wyciągnęły nawet od Włókniarza wirtualne pieniądze, a działacze nie wykazali żadnej troski,o finanse klubu,tylko nadal obiecywali zawodnikom złote góry i cuda,kierując się zasadą że jakoś to będzie. Wszystko wskazuje na to,że przygoda z Ekstraligą zapewne skończy się dla Włókniarza,jak w Gnieźnie, upadłością układową, a to skompromituje nie tylko Włókniarza, ale i GKSŻ i PZM, jako gorących orędowników, forsowanych przez nich licencji nadzorowanych i przepisów które w kwestii finansów kneblują zawodnikom usta, pod groźbą zawieszenia i karą wysokiej grzywny.To trąci w żużlu zamordyzmem, sobiepaństwem i łamaniem  podstawowych praw człowieka. Bo jak inaczej nazwać kneblowanie zawodnikom ust, by nie zdradzali jakie sumy winne są im naprawdę kluby? Co na to PZM i GKSŻ? Czy kibice z Częstochowy poraz kolejny muszą ratować'' swój'' klub,jak to już w przeszłości czynili? Może powinni zostać współwłaścicielami klubu, by pilnować by nikt z podstawionych działaczy nie trwonił środków finansowych przeznaczonych na działalność klubową. Pytań jest wiele, ale zasadnicze brzmi,czy klub dotrwa do końca sezonu. Trochę to jest smutne i jest we mnie jakaś gorycz,przecież w klubie były''nazwiska'' było zapotrzebowanie na żużel, na wysokim ekstraligowym poziomie. Wszystko to prysło jak bańka mydlana, kibice przecierają oczy ze zdumienia i piszący te słowa także, przeżywamy wielki zawód, rozczarowanie, bo takiej degrengolady ja sobie we Włókniarzu nie przypominam. Działacze nie stanęli na wysokości zadania, sponsorzy nie wywiązali się ze swoich obietnic,pozostał żal. To bujanie w obłokach i wizerunkowe strzały w kolana,zmiany trenerów,toromistrzów,to wszystko złożyło się na to,że klub jest w opłakanym stanie,a atmosfera w klubie jest daleka od normalnej. Rosną długi,a nadziei na sponsorów z gotówką brak , kończy się cierpliwość zawodników i kibiców. Na pewno za sprawą Emila Sjfudtinowa i jego menedżera(z zemsty),może zawitać do klubu komornik i to jest pewne ja podatki. Grzegorz Walasek był w Częstochowie 10 i 11 lipca,testować silniki,mając cichą nadzieję,że przy okazji otrzyma jakąś część pieniędzy,ale się przeliczył. Tak się nie stało,choć według mojego źródła czekał do późnej nocy. To właśnie wtedy zaświtała mu myśl,że do końca sezonu nie pojedzie w barwach Włókniarza. Frustracja pozostałych zawodników sięga zenitu,a prezes przyznał-że nie można wykluczyć iż w następnych meczach pojadą juniorzy. Z wypowiedzi co niektórych osób ze Stowarzyszenia CKM Włókniarz wynika,że pora zacząć się bawić w żużel w Częstochowie od zera,od najniższej klasy,a oni są gotowi do tego by przejąć klub w swoje zarządzanie.Jeśli jakimś cudem kibice nie pomogą spłacić długów,to ta propozycja wydaje się najrozsądniejszym  wyjściem z tej tragicznej dla klubu sytuacji. Jeszcze jedna kwestia zaprząta moją głowę-Włókniarz pozyskał ostatnio 2 sponsorów, którzy uwidocznieni są w nazwie klubu.Czyżby nazwę przejęli za przysłowiową ''czapkę śliwek''? Nie dają mi spokoju także pełne trybuny (wiem że część ma karnety) i zysk z nich dla klubu. Gdzie są więc te wszystkie pieniądze.Być może odpowiedź na to pytanie zna prezydent Częstochowy, lubiący się fotografować na stadionie?Może znają służby kontrolne do tego powołane? Fot©Stefan Grobelak
 

czwartek, 3 lipca 2014

Ingerencja w przygotowanie toru przez prezesa klubu,to szczyt arogancji i głupoty!

Po kolejnej przegranej zespołu z Częstochowy, na własnym stadionie pojawiło się mnóstwo komentarzy, dotyczących fatalnego przygotowywania toru,na stadionie przy ulicy Olsztyńskiej.Znam ten tor od dziecka i nie sądzę by był trudny w przygotowaniu.Twierdzę natomiast coś zupełnie przeciwnego.Tor przy Olsztyńskiej można lepić jak plastelinę, bo jest łatwy w przygotowaniu i co ważniejsze w utrzymaniu. Skąd się biorą więc problemy w jego przygotowaniu? Jedną z przyczyn może być brak silnej ręki i za dużo osób,które podejmują w tej kwestii decyzje.Powinniśmy wzmożyć czujność, gdy nowy trener Roman Tajchert mówi- ludzie w klubie przeszkadzali w jego przygotowaniu,na mecz z Tarnowem. Włos się jeży na głowie gdy słyszy się takie stwierdzenia. Czy to aby nie jest sabotowanie pracy trenera? Pytanie na czyje polecenie- prezesa Śleszyńskiego, sponsorów,zawodników,a może ostatnio modnych ''zielonych ludzików'' których mam takie wrażenie ostatnio we Włókniarzu nie brakuje. Coś w tym jest bo będąc przejazdem,wstąpiłem na stadion i byłem świadkiem, jak prezes Dariusz Śleszyński uwijał się na murawie częstochowskiego stadionu i nakazywał polewaczce,znanej z moich zdjęć,ubijać tor przy krawężniku. Czy takie działanie podpowiadają prezesowi Śleszyńskiemu sponsorzy,czy zawodnicy rządzący klubem? Dziwi mnie taki układ w klubie, że prezes musi zajmować się przygotowaniem toru i narzuca tyle co niedawno powołanemu nowemu trenerowi Romanowi Tajchertowi,jak ma wyglądać tor na zawody.Kiedyś we Włókniarzu,tor był o niebo przyczepniejszy, a szarże pod płotem nie należały do rzadkości.Od kiedy Marek Cieślak(krawężniczek)zakończył karierę, we Włókniarzu nie jeździło się przy krawężniczku.Tylko wspaniałe szarże przy pod płotem przynosiły pożądany efekt.Warto w tym miejscu przypomnieć Józka Jarmułę i Sławomira Drabika i ich styl jazdy na częstochowskim torze, by wiedzieć że ubijanie krawężnika służy gościom, a nie zawodnikom z Częstochowy. Gdyby przynajmniej robiono tor,taki jaki przygotowywał Andrzej Puczyński,Włókniarz wygrałby mecze z Zieloną Górą,Toruniem i Gorzowem,a nawet z Tarnowem i to w ciągle zmieniającej się sytuacji kadrowej (kontuzje i odmowa startów niektórych zawodników)Tym sposobem Częstochowa mogłaby być spokojna o ligowy byt.Pomijając nawet fakt że Włókniarz nie jeździł w każdym meczu w pełnym składzie,to spokojnie awansowałby do pierwszej czwórki,gdyby nie fatalne przygotowywanie toru na zawody.Takiej sytuacji nie było od lat,przynajmniej ja takiej nie pamiętam. Czegoś tu nie rozumie,jest w klubie Rada Nadzorcza,która nie zajmuje żadnego stanowiska w tej bulwersującej sprawie.Panie prezesie Śleszyński,lanie wody wyszło z...mody,a wtrącanie się do przygotowania toru,to szczyt arogancji i głupoty. Niech się Pan zajmie tym do czego jest Pan powołany,a przygotowanie toru zostawi fachowcom,którzy się na tym znają.Twierdzę nie bez przyczyny,że jeśli zarząd nie pójdzie po rozum do głowy i nie zatrudni ponownie Andrzeja Puczyńskiego, na ostatnie mecze w Częstochowie,Włókniarz pożegna się z Ekstraligą. Przeszkadzanie w przygotowaniu toru,tym którzy się na tym znają,to wręcz sabotaż i trzeba tę kwestię jak najszybciej wyjaśnić.Trwa przerwa wakacyjna i podczas niej trzeba wyeliminować wszystkie te niedociągnięcia i przeszkody,które wykluczają osiągnięcie dobrego wyniku sportowego.Prezes klubu już się poddał,bo zmienił raptownie zdanie w sprawie walki o play-off,zamiast wzmóc w zawodnikach chęć walki,zniechęca ich do tego swoimi nieprzemyślanymi wypowiedziami,na łamach prasy i różnej maści portalach zajmujących się speedwayem. Postanowił mianowicie tworzyć w Częstochowie widowiska, dla kibiców(o ile po ostatnich wydarzeniach przyjdą jeszcze na stadion),zamiast skupić się na walce o Ekstraligę, lepiej dba o sponsorów niż o własny klub.W Ekstralidze p.prezesie trzeba wziąć pod uwagę jeszcze kilka innych czynników, między innymi ten...kto się komu podłoży w ostatnich kolejkach,gdy będzie już pewny że mu się nie udało,dostać do play-offów,a kombinacji może być naprawdę wiele.Za dużo lat interesuję się żużlem by o tym nie wiedzieć,że niechybnie grozi nam spadek i są kluby które są wręcz zainteresowane by wysadzić Włókniarza z siodła i wywalić go z Ekstraligi.To co robią obecni działacze,to jest działanie na szkodę spółki,którą zarządzają,trzeba tą krecią robotę zastopować.Nie może paru ''gości'' nie znających się na niuansach żużla,rozwalić legendy częstochowskiego żużla,Włókniarza.Nie pomoże nawet nowa miotła w postaci trenera Romana Tajcherta,skoro brak jest najważniejszej i podstawowej rzeczy,dobrej atmosfery w klubie i wśród zawodników,a która siadła z powodów finansowych,Tak się dzieje gdy decydenci próbują bawić się w żużel na kredyt,dla własnych chorych ambicji i popularności.Część działaczy jest utaplana w rozpuście,a na gębach mają wciąż fałszywy uśmiech. Poszły wszystkie konie po twardym częstochowskim betonie a...Włókniarz naprawdę jest w kłopotach i tonie!