Władza polskiego speedwaya jest sterowalna,beznadziejna i bez jakże potrzebnego w dzisiejszym świecie autorytetu. Dba wyłącznie o swoje dobre samopoczucie,martwi się o swoje funkcje,stanowiska i własne profity,zapominając przy tym o istocie problemu-długach klubów żużlowych.Sankcjonuje naganne zachowania działaczy klubowych,sponsorów i właścicieli klubów,wobec zawodników i wszystkich,którzy działają społecznie dla dobra tych klubów. Pod szyldem licencji nadzorowanych,władza toleruje i de facto pogłębia patologię w polskim żużlu,zadłużając jeszcze bardziej kluby. Zapewniając im egzystencję,dzięki prolongowaniu długów,przynajmniej przez rok,by mieć święty spokój od kibiców,dziennikarzy,nie martwiąc się zupełnie co będzie z takim klubem potem.Myślą sobie,przecież nie będzie ten,to będzie inny,dokooptuje się na podobnych warunkach klub z I ligi i znów za rok wykończy licencją nadzorowaną.Ten bubel regulaminowy,dopuszczający kluby do rozgrywek,pomimo zadłużenia z ubiegłych lat,jest zakałą tegorocznych rozgrywek żużlowych i niezgodny z polskim prawem,bo pozwalającym na jego obejście. Za granicą w takiej sytuacji kluby plajtują,ogłaszają bankructwo,nie dopuszczając do jeszcze większego zadłużenia. W Polsce za zgodą władz żużla,ratuje się kluby,które nie powinny być dopuszczone do rozgrywek.Wiadomo przecież nie od dziś że każdy pracownik(zawodnik) upomni się o swoją zapłatę i postawi klub w sytuacji bez wyjścia. Gorzej gdy zawodnicy upomną się o swoje zarobione pieniądze,w trakcie sezonu i walki o utrzymanie,jak ma to miejsce w tym sezonie we Włókniarzu Częstochowa,czy w Wybrzeżu Gdańsk. Wtedy zaczyna się szantażowanie klubu,odmową jazdy,a w konsekwencji wyjazd na mecz w juniorskim składzie. Co jednak jeśli z powodu zaległości finansowych,odmówią także juniorzy? W niedzielę 03.08 Włókniarz jedzie na mecz do Wrocławia. Nasuwa się pytanie,w jakim składzie? Czy oszczędnościowym juniorskim,jak to zapowiada przezornie w różnych wywiadach prezes Dariusz Śleszyński? Czy może znajdą się pieniądze na paru seniorów,którzy mają odrobinę honoru,by powalczyć o utrzymanie klubu w Ekstralidze i w których tli się odrobina przyzwoitości,wobec swojego pracodawcy,będącego w kłopotach finansowych,na własne zresztą życzenie.Mając jednak w pamięci zachowanie Grigorija Łaguty i jego odmowę jazdy z powodu zaległości finansowych,wątpię by zawodnicy najemni,mieli jakiś sentyment do Włókniarza i poczekali na zapłatę.Widok opalającego się na trybunach podczas meczu w Gorzowie,Łaguty dobitnie świadczy,o tym gdzie zawodnicy najemni mają swój klub,dla nich liczy się tylko i wyłącznie kasa. W dziejach Włókniarza Częstochowa,było kilka lat tłustych,pełnych sukcesów w kategoriach indywidualnych i drużynowych,oraz stabilizacji finansowej,to były wspaniałe chwile dla kibiców i całego środowiska żużlowego w Częstochowie. Niestety jak głosi mądrość życiowa,co piękne szybko się kończy,a koniec w przypadku Włókniarza może okazać się smutny i tragiczny w skutkach,nieodwracalny i zakończony spadkiem,nawet do II ligi żużlowej. Z tej klasy rozgrywkowej trudno się wyrwać z powodu braku sponsorów i grozić nam może wieloletnia stagnacja. Pełniący obowiązki prezesa Dariusz Śleszyński zrobił ''nowe otwarcie'' i wydawało się że to dobry prognostyk, ale jak wiadomo z próżnego i Salomon nie naleje,więc skąd ma wziąć Śleszyński,skoro jego poprzednicy, tylko zadłużali klub i brylowali w mediach,jako maskotki sponsora. Dariusz Śleszyński robił w tych warunkach naprawdę co mógł,by uratować Włókniarza. Sam jednak nic nie poradzi,bo wiele zależy od zawodników, którym klub zalega spore pieniądze,niektórzy twierdzą że uzbierało się tego jakieś 4 miliony złotych. Długi klubu są na dzień dzisiejszy ogromne,Emila Sajfutdinowa trzeba spłacić kwotą około 800 tysięcy złotych, klub winien jest Łagucie około 1 miliona złotych,po 500 tysięcy Walaskowi i Holcie,a junior Artur Czaja też zarobił spore pieniądze, około320 tysięcy. Dochodzą do tego pewne kwoty dla Petera Kildemanda, Jepsena Jensena, a nawet Mirka Jabłońskiego. Częstochowscy zawodnicy to w większości najemnicy i mało ich obchodzą kłopoty klubu. Pójdą jeździć gdzie indziej, gdzie im zapłacą,albo znowu naobiecują i sytuacja się powtórzy.Będzie to trwało dotąd dopóki władze polskiego żużla coś z tym nie zrobią.Wszak wedle polskiego prawa za pracę należy się zapłata i to w ustawowym nieprzekraczalnym terminie,a wszyscy w tej kwestii,łamią w Polsce prawo. Od lat optuje za tym by stawiać na wychowanków,choć i oni w tym szybko zmieniającym się świecie, są obecnie zepsuci, przez działaczy i prezesów do szpiku kości. Taki Artur Czaja(za którego chciałem oddawać karnet,gdyby odszedł z Częstochowy) gdy poczuje że pali mu się grunt pod nogami, bez skrupułów zostawi klub i pójdzie tam gdzie więcej zapłacą i będzie miał możliwość kontynuowania kariery na wysokim poziomie. Ten brak przywiązania do barw klubowych, spowodował,że wychodzi to teraz teraz klubom bokiem. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego w sytuacji kiedy przed sezonem dług Włókniarza wynosił już około 2 milionów,pozwolono w centrali żużla, nadal się klubowi zadłużać, za pomocą wymyślonych na szybko, licencji nadzorowanych (swoją drogą kto je nadzoruje?) Jak mawia Władysław Komarnicki te ''spasione koty'' wyciągnęły nawet od Włókniarza wirtualne pieniądze, a działacze nie wykazali żadnej troski,o finanse klubu,tylko nadal obiecywali zawodnikom złote góry i cuda,kierując się zasadą że jakoś to będzie. Wszystko wskazuje na to,że przygoda z Ekstraligą zapewne skończy się dla Włókniarza,jak w Gnieźnie, upadłością układową, a to skompromituje nie tylko Włókniarza, ale i GKSŻ i PZM, jako gorących orędowników, forsowanych przez nich licencji nadzorowanych i przepisów które w kwestii finansów kneblują zawodnikom usta, pod groźbą zawieszenia i karą wysokiej grzywny.To trąci w żużlu zamordyzmem, sobiepaństwem i łamaniem podstawowych praw człowieka. Bo jak inaczej nazwać kneblowanie zawodnikom ust, by nie zdradzali jakie sumy winne są im naprawdę kluby? Co na to PZM i GKSŻ? Czy kibice z Częstochowy poraz kolejny muszą ratować'' swój'' klub,jak to już w przeszłości czynili? Może powinni zostać współwłaścicielami klubu, by pilnować by nikt z podstawionych działaczy nie trwonił środków finansowych przeznaczonych na działalność klubową. Pytań jest wiele, ale zasadnicze brzmi,czy klub dotrwa do końca sezonu. Trochę to jest smutne i jest we mnie jakaś gorycz,przecież w klubie były''nazwiska'' było zapotrzebowanie na żużel, na wysokim ekstraligowym poziomie. Wszystko to prysło jak bańka mydlana, kibice przecierają oczy ze zdumienia i piszący te słowa także, przeżywamy wielki zawód, rozczarowanie, bo takiej degrengolady ja sobie we Włókniarzu nie przypominam. Działacze nie stanęli na wysokości zadania, sponsorzy nie wywiązali się ze swoich obietnic,pozostał żal. To bujanie w obłokach i wizerunkowe strzały w kolana,zmiany trenerów,toromistrzów,to wszystko złożyło się na to,że klub jest w opłakanym stanie,a atmosfera w klubie jest daleka od normalnej. Rosną długi,a nadziei na sponsorów z gotówką brak , kończy się cierpliwość zawodników i kibiców. Na pewno za sprawą Emila Sjfudtinowa i jego menedżera(z zemsty),może zawitać do klubu komornik i to jest pewne ja podatki. Grzegorz Walasek był w Częstochowie 10 i 11 lipca,testować silniki,mając cichą nadzieję,że przy okazji otrzyma jakąś część pieniędzy,ale się przeliczył. Tak się nie stało,choć według mojego źródła czekał do późnej nocy. To właśnie wtedy zaświtała mu myśl,że do końca sezonu nie pojedzie w barwach Włókniarza. Frustracja pozostałych zawodników sięga zenitu,a prezes przyznał-że nie można wykluczyć iż w następnych meczach pojadą juniorzy. Z wypowiedzi co niektórych osób ze Stowarzyszenia CKM Włókniarz wynika,że pora zacząć się bawić w żużel w Częstochowie od zera,od najniższej klasy,a oni są gotowi do tego by przejąć klub w swoje zarządzanie.Jeśli jakimś cudem kibice nie pomogą spłacić długów,to ta propozycja wydaje się najrozsądniejszym wyjściem z tej tragicznej dla klubu sytuacji. Jeszcze jedna kwestia zaprząta moją głowę-Włókniarz pozyskał ostatnio 2 sponsorów, którzy uwidocznieni są w nazwie klubu.Czyżby nazwę przejęli za przysłowiową ''czapkę śliwek''? Nie dają mi spokoju także pełne trybuny (wiem że część ma karnety) i zysk z nich dla klubu. Gdzie są więc te wszystkie pieniądze.Być może odpowiedź na to pytanie zna prezydent Częstochowy, lubiący się fotografować na stadionie?Może znają służby kontrolne do tego powołane? Fot©Stefan Grobelak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz