sobota, 20 września 2014

IME (SEC) na SGP Arenie Częstochowa: Kapitalny speedway, ale frekwencyjna porażka!

Przyznanie Częstochowie u progu sezonu organizacji jednej z rund cyklu Indywidualnych Mistrzostw Europy,było dobrą wiadomością dla spragnionej dobrego widowiska częstochowskiej publiczności. Częstochowska publika lubi swojskie klimaty, bez angielskiego sznytu, dlatego popierała zorganizowanie tych zawodów,przez konkurencyjną wobec BSI,firmę z Torunia One Sport. Zawody w Częstochowie są już poza nami, odbyły się w dniu 19.09.2014 roku i przejdą do historii speedwaya, jako sukces organizacyjny i sportowy, ale nie frekwencyjny. To zdjęcie u góry pokazuje, jaką mieliśmy frekwencję na stadionie w Częstochowie u progu sezonu.Wraz z upływającym czasem i zawirowaniami finansowymi, ta frekwencja spadała raptownie, a jej kulminacja nastąpiła wraz z odmową startów w zespole Grigorija Łaguty i Grzegorza Walaska.Mecze które powinny być wygrane zostały przegrane z kretesem, z powodu braku tych zawodników w składzie. W świecie speedwaya utarło się takie powiedzenie: W Częstochowie chodzi się tylko na mecze Włókniarza, inne zawody dla częstochowskich kibiców, są mniej interesujące. Czy tak się stało tym razem? Przyczyn jest wiele.Jest to pokłosie problemów finansowych Włókniarza, niepłacenia zawodnikom, biegopunktówek, oraz tych wszystkich zawirowań ze składem, na konkretne mecze w mijającym sezonie. Liczba kibiców na stadionie SGP Arena Częstochowa(około 8 tysięcy) nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o samą organizację,była wzorowa.To kibice pokazali środkowy palec nieudolnym działaczom Włókniarza,którzy ośmieszyli klub w całej żużlowej Polsce. Czwarta finałowa runda SEC, była moim zdaniem najlepsza w historii rozgrywek w tej kategorii, pod względem sportowym,organizacyjnym, przygotowania toru do zawodów, a co za tym idzie : pasjonujących, mrożących krew w żyłach wyścigów i walki na dystansie. Było naprawdę mnóstwo dobrego ścigania, a tacy zawodnicy jak: Grigorij Łaguta. Emil Sajfudtinow.Peter Kildemand i nasz mistrz Tomasz Gollob, atakowali w swoim stylu po szerokiej, odbijając się często od bandy otaczającej tor.To była kwintesencja speedwaya, jaką rzadko ogląda się na światowych torach, przygotowywanych do jazdy gęsiego. Zawody w Częstochowie były tą wisienką na torcie całego tego cyklu i właśnie tym o co w tym sporcie chodzi-były ściganiem. Tor jak zawsze w Częstochowie, był przygotowany perfekcyjnie, na całej szerokości,choć najlepiej nosił pod bandą.Gdy zawodnicy wjeżdżali pod bandę.gołym okiem było widać jak ich motocykle niesamowicie przyspieszają. Przedstawiciel toruńskiej firmy One Sport, organizującej SEC, nie ukrywał jednak rozczarowania frekwencją i zaczął już straszyć że Częstochowa z powodu słabej frekwencji może pożegnać się z organizacją rundy w przyszłym roku. Cóż za niewdzięczność,to częstochowscy kibice bronili firmę One Sport, przed zakusami BSI, gdy chciała zawiesić im zawodników,którzy startowali jednocześnie w Grand Prix i SEC.To między innymi piszący te słowa doradzał by firma,odwołała się do władz europejskich,w związku z ograniczaniem konkurencji,przez FIM i BSI,a częstochowscy kibice popierali ich na wszystkich forach. Chęć zarobku przesłania niektórym w Polsce rozum. Czasem się zdarza,że z różnych przyczyn, kibice nie docierają na stadion,a jedną z nich był na pewno piątkowy termin tych zawodów - jakby nie  było  z rundą finałową.Wychodzi na to że w Polsce zawodnicy jeżdżą na akord,a później wychodzą takie kwiatki jak przemęczony Adrian Miedziński, który praktycznie leży w każdych zawodach na torze,tym samym stwarzając niebezpieczeństwo dla innych użytkowników wyścigu. Przyczyną słabszej frekwencji jest także dołujący klub i oszukujący nas działacze.Kibice nie przychodzą, bo cała ta otoczka wokół klubu odebrała chęć miejscowym kibicom,do przyjścia, na to naprawdę wspaniałe sportowe widowisko.To co się dzieje teraz w klubie, na pewno przełożyło się na zainteresowanie tym przepięknym finałem. Jeszcze innym problemem jest sytuacja z Grigorijem Łagutą,którego prezes stawiał w złym świetle przed kibicami- że jest pazerny na kasę i nie chciał pomóc klubowi w zmaganiach ligowych.Prezes może sobie ględzić co chce, natomiast Łaguta o długu który ma wobec niego klub nie może nic powiedzieć, bo zostanie ukarany.Taki sobie bat wymyślili prezesi i centrala na niepokornych zawodników, którzy upominają się o swoje zarobione na torze pieniądze. Jeśli zawodnik coś powie klub go karze,karą finansową ,tym samym redukując sobie dług wobec niego.To jest chora sytuacja, która w polskim speedwayu tylnymi drzwiami wprowadziła niewolnictwo. Jeśli mam dać wiarę,to ja daję zawodnikowi Griszy Łagucie. Szkoda tylko że częstochowscy kibice, którzy przecież sami nie chcieliby u kogoś pracować za darmo, tego nie rozumią.Cała ich złość skupiła się na Griszy Łagucie, a powinna na działaczach klubowych, którzy do takiej sytuacji doprowadzili. Za serce które ten znakomity zawodnik zostawił w Częstochowie, za radość jaką swoją jazdą sprawiał kibicom, został potraktowany w Częstochowie jak śmieć. Nawet po zawodach nie potrafił cieszyć się zwycięstwem. Sam czułem się ogromnie zażenowany,bo niektórzy w klubie dość szybko przypięli mu łatkę skąpca i złego człowieka.Przoduje w tym na FB niejaki AS, którego znam od dziecka,a który to najpierw Griszę Łagutę zatrudnił i naobiecywał złote góry,a teraz wylewa na niego pomyje,pomimo że się z nim nie rozliczył.Taka sama sytuacja miała miejsce z Grzegorzem Walaskiem. Za te niegodziwe działania,obrywa klub bo takie są bzdurne przepisy. Sponsor nie poniósł żadnej odpowiedzialności karnej,a na dodatek opluwa kogo się tylko da na FB.Grigorij Łaguta domaga się tylko zapłaty, za wykonaną pracę dla klubu, a to nie jest żadna łaska,tylko obowiązek klubu, wobec swojego pracownika- zawodnika.Słuchając prezesa Dariusza Śleszyńskiego, mam wrażenie że to klub robi łaskę Lagucie, a jest dokładnie odwrotnie.Nie lubię gdy polityka miesza się ze sportem,dlatego rażą mnie zachowania kibiców,gdy podczas rosyjskiego hymnu,na cześć zwycięzcy tych zawodów,gwizdano na Grigorija Łagutę.Za co, za Putina,czy za to że domaga się swoich słusznie zarobionych pieniędzy od klubu? Dawno już minęły czasy zrzeszeniowe w których tkwiły kluby i powstały spółki, po to by zawodnicy nie ścigali się dla idei.Wkurza mnie w polskim speedwayu ten jad,złość, i nienawiść pomiędzy klubami,te podchody jak tu kogoś wyślizgać,oszukać.Wkurza mnie także to że do sportu pcha swe łapska polityka, która gdzieś w tle zawsze się pojawia. Myślę sobie że gdyby nie długi język prezesa Śleszyńskiego (chyba brak dyplomacji)) który we wszystkich możliwych mediach opowiadał, że zysk z SEC, pójdzie na spłatę długów wobec zawodników,kibiców byłoby więcej- nie przyszli z przekory. Zresztą patrząc na sytuację z innej strony, kibice z całej speedwayowej Polski, nie chcieli by ich rękami, nieudolni działacze z Częstochowy łatali sobie dziurę budżetową ich pieniędzmi, dlatego woleli obejrzeć żużel na Eurosporcie. Sam będąc kibicem Włókniarza z kilkudziesięcioletnim stażem,nie miałem ochoty iść na te zawody, z powodu tych oszustw i obiecanek częstochowskich działaczy. Nie mogę już patrzeć na te ich uśmiechnięte twarze,gdy okręt zwany Włókniarz tonie. Inna sprawa to termin tych zawodów, dlaczego runda finałowa odbywała się w piątek,gdy spora grupa kibiców była na drugiej zmianie w pracy,lub przyszła późno z pracy,gdyż niektórzy pracują do 17-tej,lub 18-tej.Czy zawody tej rangi nie powinny odbywać się w sobotę? Tym sposobem sami organizatorzy sprowadzili się do parteru i strzelili sobie tym terminem w kolano. Ktoś tu czegoś nie dopatrzył i zawodnicy na złamanie karku musieli po zawodach jechać do Włoch, na Grand Prix challenge w Lonigo. To szczyt głupoty władz speedwaya, którzy traktują zawodników jak niewolników, narażając ich na, stres, zmęczenie niewyspanie i niebezpieczeństwo wypadków i kontuzji. Przypomnę że zawodnicy muszą powrócić na niedzielne rozgrywki Ekstraligi.Zdobywca tego tytułu Emil Sajfudtinow zasłużył na niego jak mało kto, był w znakomitej dyspozycji. a tym złotym medalem powetował sobie stratę, po rezygnacji z turniejów Grand Prix. Słowa Uznania należą się także Peterowi Kildemandowi, który pomimo kłopotów w klubie, niesamowicie się w Częstochowie rozwinął. Co potwierdził srebrnym medalem Indywidualnych Mistrzostw Europy.Dla porządku medal brązowy przypadł Nickiemu Pedersenowi!   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz