czwartek, 25 września 2014

Półfinały play-off :Niespodzianka w Tarnowie. Unia Leszno w finale.Stal Gorzów zdeklasowała SPAR Falubaz Zielona Góra!




Speedway jest dyscypliną przewrotną.Przekonał się o tym wielokrotnie, startując jako zawodnik i pracując jako trener mój ziomek Marek Cieślak. Jego zespół Unia Tarnów przez rundę zasadniczą szła jak burza,wygrywając z każdym zespołem Ekstraligi,za wyjątkiem jednego meczu w Toruniu wygrała wszystko co było do wygrania w rundzie zasadniczej. Gdyby był inny regulamin i można by tą przewagę punktową uzyskaną w rundzie zasadniczej,zaliczać do ogólnej klasyfikacji,dziś byłaby w finale. Play-offy niestety rządzą się innymi prawami, a w przypadku zespołu z Mościc sprawdziła się zasada, że nie ten kto wygrywa rundę zasadniczą zostaje Drużynowym Mistrzem Polski na żużlu, ale ten kto jedzie w finale.Konstrukcja regulaminu jest taka, że niestety nie liczą się punkty z rundy zasadniczej i cała zabawa w play-offach zaczyna się tak naprawdę od nowa. Tu może decydować wiele czynników,dyspozycja dnia, kontuzje, sprzęt i tor i pogoda. Drużyna z Tarnowa miała w końcówce sezonu zasadniczego ogromnego pecha, bo do play-offów nie mogła z powodu kontuzji wystawić kompletnej sprawnej ekipy.Żużel to sport bardzo kontuzjogenny,szczególnie teraz gdy zawodnicy używają nieprzelotowych tłumików. Kilku zawodników z Tarnowa złapało kontuzje w różnych innych zawodach. w najgorszym momencie dla trenera i całej drużyny-tuż przed play offami.Tacy zawodnicy jak:Martin Vaculik, Krzysztof Buczkowski i Janusz Kołodziej, byli świeżo po ledwo zaleczonych kontuzjach, a Greg Hancock, po kontuzji odniesionej w Grand Prix, postanowił nie narażać swojego zdrowia i nie pojechał w meczu półfinałowym.Jakiego formatu jest Greg Hancock, mogliśmy się przekonać, w środowym meczu półfinałowym, bez niego ten zespół nie istniał ,na swoim torze. Greg był nie do zastąpienia, tym bardziej że nie można było za niego stosować zastępstwa zawodnika(ZZ). Mina Marka Cieślaka w tarnowskim parkingu, mówiła sama za siebie.Mogę powiedzieć że nigdy go takiego wystraszonego nie widziałem. Ale jak się może czuć człowiek któremu mistrzostwo Polski uciekło w najbardziej nieodpowiednim momencie? Przecież do tej pory wszystkie przyjeżdżające do Tarnowa zespoły przegrywały z kretesem.Trzeba przyznać że Unia Leszno wygrała w Tarnowie 48:42,zasłużenie i to leszczynianie spotkają się w finale ze Stalą Gorzów,która zdemolowała na swoim stadionie ekipę z Zielonej Góry 62:28, czego tak naprawdę nikt się nie spodziewał.Można to określić jednym słowem-pogrom. Wracając do zespołu  z Leszna,wszyscy zawodnicy jechali dobrze,pomimo kontuzjowanego Kennetha Bjerre.Leszczyńska młodzież jechała zadziornie, bez kompleksów i co ważne skutecznie.Objawieniem tego sezonu w zespole leszczyńskim jest bez wątpienia Tobiasz Musielak, który na pozycji juniorskiej był wartościowym zawodnikiem w swojej drużynie. Przyjemnie było patrzeć jak ogrywa,stare wygi speedwaya,a jego motocykl,płynął wspaniale po torze. Wspólnie z Piotrem Pawlickim, w niektórych meczach zdobywali połowę punktów całej drużyny. Mając takich juniorów Unia Leszno może pokusić się o niespodziankę w finale. Drugi półfinał Stal Gorzów- Falubaz Zielona Góra, był widowiskiem jednostronnym, w którym drużyna Piotra Palucha zdemolowała, wręcz ekipę Rafała Dobruckiego, pomimo że jechali bez kontuzjowanego Nielsa Kristiana Iversena. Stal Gorzów w takiej formie jest głównym kandydatem do mistrzowskiego tytułu.Pomny tego co stało się w Tarnowie, jednak na nikogo stawiał nie będę, niech rozstrzygnie sport i dyspozycja dnia obu ekip. Oba mecze półfinałowe z powodów opadów deszczu nie odbyły się w pierwotnie zakładanym terminie- czyli w niedzielę, dlatego zgodnie z regulaminem rozegrano je w środku tygodnia w środę. Patrząc z perspektywy odbytego meczu w Tarnowie, miałem wrażenie że miejscowych zawodników, zaskoczył ich własny tor,który do tej pory był ich atutem. W Gorzowie miejscowi zawodnicy nie mieli z torem żadnych problemów, pomimo że nastąpiła silna ingerencja w jego przygotowanie, komisarza i całego jury zawodów. Na nic zdały się naciski zielonogórzan, którzy nie chcieli jechać w pierwszym terminie,forma prysła jak bańka mydlana. Zielonogórscy zawodnicy byli niemrawi, bezbarwni i bezradni,a w końcówce sezonu bardzo osłabli.Wyraźnie dawało się odczuć widoczny brak w drużynie zawieszonego za doping Patryka Dudka. Należy wierzyć że niedzielny finał DMP, z udziałem drużyn z Leszna i Gorzowa,będzie pięknym widowiskiem sportowym,bez podtekstów i złośliwości. Niech wygra sport,zabawa i lepsza tego dnia  na torze drużyna!Niech zagości sport, a nie polityka,której mamy już niestety dość! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz