niedziela, 5 października 2014

Częstochowscy działacze:Przy pomocy wątpliwych sponsorów i licencji nadzorowanej,wykończyli szanowany klub sportowy-Włókniarza Częstochowa!



W Częstochowie na dobre trwa zabawa w ciuciubabkę,pomiędzy zarządem spółki akcyjnej, a kibicami częstochowskiego klubu Włókniarz.Słyszymy różne sprzeczne komunikaty docierające, od prezesa spółki CKM Włókniarz i prezesa Stowarzyszenia CKM Włókniarz Michała Świącika,które to stowarzyszenie działa w Częstochowie od roku 1957 i które jest, tak naprawdę spadkobiercą Częstochowskiego Towarzystwa Cyklistów i Motocyklistów i Zrzeszenia Sportowego Włókniarz.Trzon tego zespołu który w 1948 r na wskutek zawiązania przez PZM ligi żużlowej,zaczynał starty od II ligi stanowili, zawodnicy którzy pisali nową kartę częstochowskiego klubu - Waldemar Miechowski, Marian Kaznowski. Bogdan Laskowski, czy Władysław Szulczewski. Historia lubi się powtarzać,czyżby obecny Włókniarz znów musiał zaczynać swoje boje od II ligi? Wszystko na to wskazuje.W zamierzchłej przeszłości nie było ligi zawodowej, a cały Polski żużel opierał się na ligach zrzeszeniowych.Komunikaty wysyłane przez obecnych sterników klubu,brzmią na tyle śmiesznie,że ci ludzie sami z siebie robią idiotów,bo nie potrafią w sposób racjonalny wytłumaczyć kibicom co czeka ich klub. przedłużają w sztuczny sposób jego agonię, by jak najdłużej utrzymać się przy władzy.Prezes spółki Dariusz Śleszyński uparcie powtarza - walczymy w barażach o Ekstraligę,a prezes Stowarzyszena CKM Włókniarz Michał Świącik- mamy plan awaryjny, w razie spadku spółki akcyjnej,jesteśmy gotowi zgłosić drużynę do...drugiej ligi. Któryś z tych działaczy kłamie,czas szybko pokaże który. Natomiast prawda, która kibicom się niewątpliwie należy,wygląda nieco inaczej i jest dla częstochowskich kibiców bolesna. Z powodu długów które wciąż rosną ( na chwilę obecną jakieś 5 milionów złotych) Włókniarz może wogóle zniknąć z żużlowej mapy polskiego żużla i nie jest to czcza gadanina, tylko fakt.W dużej mierze jest to zależne od tego, jak zinterpretuje regulamin komisja licencyjna,do czego swoje trzy grosze może dołożyć GKSŻ i PZM,a brzmi on dla klubu z Częstochowy niezbyt przyjaźnie. W jednym z jego punktów jest wyraźnie napisane - Klub nie może otrzymać licencji w wypadku, gdy spełniony jest jeden z warunków :1)klub zgłasza we wniosku o nadanie licencji jako pozostający w jego dyspozycji stadion żużlowy, pozostający w poprzednim sezonie w dyspozycji innego klubu( dalej zwany:Inny Klub),który nie wystąpił o nadanie licencji na kolejny sezon,utracił ją albo uzyskał decyzję odmowną, a posiada zadłużenie wobec : a)zawodników krajowych i zagranicznych,b) innych klubów żużlowych,c)FIM FIM Europe oraz kontraktowych promotorów FIM i FIM Europe,d) PZM,e)spółki Ekstraliga Żużlowa,f)osób urzędowych,2) w skład jego organów wchodzi osoba fizyczna,będąca w poprzednim sezonie członkiem organu Innego Klubu.Gdyby przyznający licencję postępowali z literą przytoczonego regulaminu, z którego wyraźnie wynika, że mająca długi spółka akcyjna, nie wystartuje w Ekstralidze, to Stowarzyszenie CKM Włókniarz,także zgodnie z regulaminem by jej nie otrzymało. Chyba że byłoby w stanie spłacić długi należące do spółki i tu koło się zamyka. Spółka jest biedna jak <mysz kościelna> i pewnie nie miała by z czego spłacić ogromnych jak na polskie warunki długów spółki. Pomimo zapewnień działaczy i ich wysiłków, czego im nie odmawiam, może się okazać, że żużel w Częstochowie to już historia, zamknięta na długie lata.Komisja licencyjna ma dwie możliwości i może zastosować w stosunku do Włókniarza opcję - pobłażliwą i rygorystyczną.Pół biedy gdyby zastosowała pierwszą,bo ta druga opcja rygorystyczna musi pozbawić działaczy Włókniarza wszelkich złudzeń. Komisja regulaminowa może zechcieć pokazać klubom, że nie będzie tolerowała milionowych zadłużeń, bez pokrycia i jazdy na kredyt w Ekstralidze. Władze przyznały by że, ich pomysł-licencje nadzorowane to był <gwóźdź do trumny> klubów i doprowadziły je do jeszcze większych długów.Muszą więc ten problem jakoś rozwiązać,bo w I lidze też są kluby które nie chcą jeździć w Ekstralidze, ze względu na wysokie koszty,do których doprowadziły<wyścigi zbrojeń> niektórych prezesów klubowych. Jest jeszcze inna prawda :ze względu na regulamin procesu licencyjnego, który dla wszystkich klas rozgrywkowych jest taki sam i odbywa się w ty samym czasie,to i tak stowarzyszenie chce,czy nie musi zgłosić drużynę do drugiej ligi,bo gdyby tego nie zrobiło,a spółce nie udało by się uzyskać licencji na jazdę w Ekstralidze, wszelkie zabiegi, związane z jazdą w II lidze stały by się bezcelowe. Profilaktycznie stowarzyszenie musi więc złożyć wniosek, na jazdę w II lidze równocześnie ze spółką,która chce jeździć w Ekstralidze. Takie mamy durne przepisy, całe szczęście że później można się z tego wycofać,gdyby spółka otrzymała licencję w najwyższej klasie rozgrywkowej.Widzę tu jednak zakusy i chęci stowarzyszenia,do przejęcia giełdy towarowej i tych pomniejszych sponsorów,co w wypadku otrzymania licencji na jazdę w drugiej lidze by wystarczyło.Tylko po co te szumne zapowiedzi o modernizacji stadionu,jak i tak nikt na niego nie przyjdzie. II liga to bagno z którego tak łatwo się nie wychodzi, i Włókniarz utkwi tam na lata świetlne. Dochodzi jeszcze jedna sprawa, w przypadku bankructwa Włókniarza,obecni zawodnicy nie będą mieli szans na odzyskanie zaległych pieniędzy od klubu. Po co więc opowiadanie że niektórzy jak  Peter Kildemand zostaną w Częstochowie i w oparciu o tego zawodnika będzie budowana drużyna. Przecież ten zawodnik osiąga teraz najlepsze wyniki w swojej karierze i musi się rozwijać, a częstochowscy działacze chcą by się cofnął w rozwoju i jeździł w II lidze.Chyba sobie na to nie zasłużył. Przykre to że w centrali żużla nadal są układy,kolesiostwo i zależności,które zdominowały to wszystko co było dobre w polskim żużlu, centrala nie dostrzega problemów jakie z siłą wodospadu wdarły się  ostatnio do speedwaya.Pominę te narkotykowo- dopalaczowe i wyciszanie pisma angielskiej federacji o dziwnym nadpobudliwym zachowaniu się młodych polskich zawodników, bo to już zostało zamiecione wzorem polityków pod dywan. Mnie interesuję to czy zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec tych działaczy którzy forsowali licencję nadzorowane, a które doprowadziły kluby do bankructwa.Opinia o działaczach z centrali żużla jest znana i komentowana we wszystkich możliwych mediach, a nie jest ona najlepsza. Według niej w środowisku speedwaya,działacze to niereformowalna grupa trzymająca władzę,zaślepiona swoją nieomylnością i poczuciem wyższości, nie wsłuchująca się w głos oponentów,a traktująca ich w myśl zasady:<Kto nie z Mieciem,tego zmieciem>. Polski żużel zbudowany jest na chorych ambicjach,niektórych działaczy, którzy są ślepcami i nie potrafią dostrzec w porę jak obracają w ruinę to co my kibice budowaliśmy od lat-zaufanie.Wszyscy którym zależy na przyszłości polskiego żużla,jego transparentności,czystości i zwykłej przyzwoitości powinni dać odpór tej hucpie żużlowej centrali, która w tych trujących oparach, znalazła dla siebie pożywkę i niszczy coraz bardziej klubową rzeczywistość. Władza zaślepiona sloganami, że mamy najsilniejszą i najlepszą ligę świata, staje się nieprzewidywalna i żyję marzeniami w chorej rzeczywistości.Twierdzenie,że my obecnie rządzący polskim żużlem, jesteśmy nieomylni, jest dużym błędem który jak widać mści się na tych działaczach którzy uwierzyli w swoje wyobrażenia o potędze polskiego speedwaya.To tylko kolos na glinianych nogach, o czym wcześniej czy później sami się przekonacie. Pierwsze symptomy,tej działalności już widać- ogromne,często ukryte długi części klubów,które po sezonie wyjdą na jaw. Polska żużlowa rzeczywistość którą ja obserwuje jest zupełnie inna, niż ta którą,ze strachu przedstawia nam, żużlowa centrala i część służalczych i potulnych dziennikarzy!








  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz