poniedziałek, 26 maja 2014

Tajemnice częstochowskiego toru... z trenerem czarodziejem w tle!




















Żal mi Włókniarza,bo banda durni,przedkładająca interesy własne nad klubowe próbuje zniszczyć ten zasłużony dla Częstochowy i krajowego żużla klub.Tak to mocne słowa,ale tylko takie cisną się na usta,gdy widzi się to co dzieje się wokół tego klubu,za sprawą nieudolnych działaczy.Jak nazwać tych którzy z premedytacją niszczą dorobek pokoleń żużlowców i działaczy zasłużonych dla tego wspaniałego klubu z Lwem na plastronie? Pchają oni Włókniarz w otchłań niebytu i w ''ramiona'' drugiej ligi.Brną coraz bardziej w bagno, na każdej linii swojej działalności. Na dodatek zatrudniono niezłego kombinatora od torów,trenera Żyto. Wraz z jego zatrudnieniem zaczęły się w Częstochowie problemy z toromistrzami,których wcześniej nie było, a Częstochowa słynęła z tego że tor był zawsze przygotowany perfekcyjnie,na każde zawody.Co nagle się stało takiego, że przygotowanie torów do zawodów w Częstochowie stało się debatą ogólnopolską.Trener udziela nieodpowiedzialnych wywiadów, sprzedając tajemnice klubowe ogółowi. Zawsze jest tak,że jak nie wiadomo o co chodzi,to na pewno chodzi o pieniądze.W klubie na wszystko brakuje pieniędzy i nie jest to komfortowa sytuacja,bo nie sprzyja dobrej atmosferze wśród zawodników.Od kiedy zatrudniono trenera Żyto w żadnym innym klubie w Polsce,nie mówi się tyle o toromistrzu,co we Włókniarzu.Już kiedyś musiał z klubu odejść trener Janusz Stachyra,bo każdy z zawodników chciał jeździć na innym torze.Gdy Stachyra powiedział,że nie będzie się sugerował podpowiedziami zawodników,w sprawie przygotowania toru,a zawodnicy mają jeździć na takim jaki on przygotuje,to żużlowcy zastrajkowali i zwolnili trenera Stachyrę.Jeśli teraz zawodnicy mają jeździć na torze''ala'' Żyto,czyli dziury na całej długości,wykopki i ''pola minowe'' to ja dziękuję za taki speedway.Już nie mogę patrzeć,jak grupa cwaniaków partaczy zniszczyła i nadal niszczy klub z takimi tradycjami. Zniszczyli zaangażowanie kibiców i piękno widowiska żużlowego,wystawiając na mecz wyjazdowy do Tarnowa skład,najgorszy z możliwych,jakim dysponuje Włókniarz.Właśnie dzięki takim wspaniałym widowiskom i tym zawodnikom,zawdzięczacie to że na stadion przychodziły tłumy kibiców.Po meczu w Tarnowie,wątpię byście odbudowali wiarę kibica we własny klub i działaczy nim zarządzających. Problemy z torem w Częstochowie, to jedna z najdziwniejszych decyzji w długiej historii Włókniarza.Tym dziwniejsza że zaczęła się wraz z przyjściem trenera Piotra Żyto do Częstochowy.Pod nieobecność trenera Żyto w Częstochowie,na tym torze miały miejsce najlepsze widowiska w polskiej Ekstralidze.Dlaczego ktoś próbuje to teraz zepsuć? Klub w krótkim okresie czasu,rozstał się już z dwoma toromistrzami,Andrzejem Puczyńskim który wyrastał na dobrego specjalistę od przygotowania toru w Polsce. Uznawany przez znawców problematyki,a nie kombinatorów do których zaliczam trenera  Piotra Żyto.Który próbuje metody'' po trupach do celu'' i mąci w głowach zawodnikom.Włodzimierz Wysowski,który zastąpił Andrzeja Puczyńskiego,zrezygnował z pracy po jednym spotkaniu,a to świadczy o atmosferze jaką wprowadził za przyzwoleniem działaczy trener Piotr Żyto.Skoro od trenera wychodzą sprzeczne sygnały,z jednej strony takie,że zawsze tu są świetne zawody żużlowe,a z drugiej,że są zastrzeżenia co do przygotowania toru na mecz w Częstochowie,to źle świadczy o działaczach i trenerze,którzy nie potrafią tak prostej wydawało by się sprawy,załatwić we własnym gronie.Pojawiają się zastrzeżenia ze strony zawodników,że tor na treningu jest inny,niż na zawodach ligowych.Czy biorą jednak pod uwagę warunki meteorologiczne,panujące tego dnia na torze? Nie można przyjmować tłumaczeń zawodników,co do toru,bo oni są od tego by jechać,na każdym torze,przecież na wyjazdach także muszą się dostosować do toru takiego jaki zastaną.Znamiennym przykładem,że można jechać na każdym torze i w każdych warunkach,jest Peter Kildemand.Bierzcie przykład z niego,on jedzie wszędzie i spisuje się bardzo dobrze.To Wy działacze na każdym kroku ulegacie asom i pozwalacie im by stawiali warunki co do toru.To Wy powinniście im stawiać warunki,bo płacicie im ogromne pieniądze,a oni nie wywiązują się z powierzonej pracy w sposób należyty. Gdy w Częstochowie był trener Grzegorz Dzikowski,nie było takich problemów z torem,bo umiał dogadać się z zawodnikami. Żyto jako były policjant resortowy, działa widocznie na zasadzie rozkazów, co utrudnia współpracę z zawodnikami, bo nie idzie na żadne, nieraz potrzebne w sporcie kompromisy.Grzegorz Dzikowski wyczuł jednak że w tym roku Włókniarz może mieć ogromne problemy finansowe i za mniejsze pieniądze, ale pewne przeniósł się do Ostrowa Wielkopolskiego.Każdy dąży w życiu do jakieś stabilizacji i chce mieć pewność,że za swoją pracę dostanie zapłatę,więc wolał odejść do niższej klasy rozgrywkowej.Nie chciał pracować zapewne dla idei, bo jako dojrzały człowiek ma na utrzymaniu rodzinę. Wielu narzekało w przeszłości na Mariana Maślankę,ale patrząc z perspektywy czasu,to obecni działacze mogliby mu czyścić buty. Choć nie był człowiekiem bez wad, to na pewno był oddany klubowi i za to go ceniłem, bo kochał żużel sercem i pomimo różnych o nim opinii,zrobił dla tego klubu sporo dobrych rzeczy. Obecni działacze patrzą na klub, jak na dojną krowę i brak im pomysłu na zarządzanie i uczciwy sponsoring. Niektórzy sponsorzy i prezesi robią sobie przy pomocy klubu pijar i zupełnie ich nie obchodzi co będzie się działo z klubem w przyszłym sezonie. Dla nich liczy się tu i teraz,bo nie ponoszą żadnych konsekwencji za swoje decyzje.Bawią się żużlem,a gdy im się ta zabawka znudzi,albo z jakieś przyczyny zabraknie im kasy,porzucają klub,jak niepotrzebną zabawkę,bez żadnych sentymentów i wyrzutów sumienia.Wczorajszy mecz w Tarnowie 64:26 sam mówi za siebie, to porażka nie tylko sportowa,ale także w wymiarze ludzkim.To parodia żużla i ośmieszanie Włókniarza,bo jazda nieopierzonymi juniorami chluby działaczom nie przynosi.Wynik idzie w świat,a i smród na długo pozostanie. Kibice do tej pory tłumnie przychodzili na stadion,ale teraz gdy od działaczy i sponsorów dostali w twarz,dwa razy się zastanowią,czy następny raz wybiorą się na stadion,by wydać na to swoją ciężko zarobioną kasę.Można zrozumieć chwilowe kłopoty finansowe,ale nie notoryczne oszukiwanie zawodników i kibiców, że wszystko jest w porządku,by tylko jak najdłużej utrzymać się przy władzy.Sytuacja ich przerosła,bo jak zaczęli spłacać Emila Sajfudtinowa(chwała im za to) to zabrakło pieniędzy dla drugiego asa, kapitana Griszy Łaguty i pozostałych zawodników, i''kołomyja''oszukańcza trwa nadal. Centrala żużla wprowadziła licencje nadzorowane, by mieć święty spokój,a w tej sprawie milczy jak zaklęta i nie zajmuje żadnego konkretnego stanowiska,bo jej tak wygodnie.Coś mi się wydaje jednak że niedługo ich spokój zaburzą,kolejne problemy następnych zadłużonych klubów, Ekstraligi  i jej zaplecza I ligi bo na mecze do ''jednej bramki'' kibice nie będą chodzić,a to spowoduje jeszcze większe długi klubów,oraz całkowity marazm żużla w Polsce.Czy nie czas by włączyć już myślenie?


niedziela, 18 maja 2014

Grand Prix w Tampere,to antypromocja żużla!

Grand Prix bez Krzysztofa Kasprzaka, który był ostatnio na fali wznoszącej, to nie to samo.Krzysztof wnosił chęć do walki, czego nie można powiedzieć o zawodnikach startujących w Tampere. Zawody w Finlandii nie były w żadnej mierze promocją speedwaya. Były na pewno zaprzeczeniem i organizacyjną porażką. Żeby takie zawody, jak Grand Prix były wielką promocją żużla,jak chce BSI, powinny być rozgrywane na stadionach i torach, które choć w minimalnym stopniu,gwarantują wysokiej klasy widowisko.Tym kryterium podobno kieruje się Angielska firma BSI,  która moim zdaniem nie podołała zadaniu. Jednym słowem zeszła na psy i liczy się dla niej tylko i wyłącznie kasa. Ten turniej pozostawił niestety po sobie duży niesmak i zniechęcenie, by oglądać podobne zawody w przyszłości. Nie chciałbym tutaj ganić kierowniczki startu, która to pokazała szachownicę po 3 okrążeniach, bo takie rzeczy się zdarzają,jednak na tym poziomie rozgrywek takie błędy nie powinny mieć miejsca.Bo to źle świadczy o organizatorach i ośmiesza światowy żużel.W wyniku tej kuriozalnej pomyłki,musiał być powtarzany bieg,który był już praktycznie rozstrzygnięty.Te zawody były ze wszech miar dziwne i niemrawe,ale tacy chyba ze względu na klimat są Finowie.Bardziej interesował ich w tym dniu piknik wokół stadionu niż same zawody.Wniosek z tego płynie jeden,nie warto organizować takich zawodów w krajach gdzie na co dzień nie ma rozgrywek ligowych.Wracając do tych dziwnych zawodów,jeden nierozważny krok na torze Taia Woffindena i zwycięzcą  tej rundy Grand Prix został poraz pierwszy w życiu,Słoweniec Matej Zagar.Tai Woffinden przez większą część dystansu,biegu finałowego prowadził stawkę,jednak na wąskim i trudnym torze,wpadł w dziurę i nie ustrzegł się błędu w ferworze walki,co skrzętnie wykorzystał,szybki tego dnia Matej Zagar ze Słowenii.Z wielkim smutkiem i zażenowaniem oglądałem te zawody,bo w tym turnieju zabrakło walki i wyprzedzeń,a zawodnicy jeździli niemrawo,z wielką bojaźnią w oczach.Była za to walka zawodników z utrzymaniem się na motocyklu,z powodu nierównego i dziurawego toru.Tor nie nadawał się wogóle do jazdy,a co dopiero do walki na dystansie.Zawodnicy z powodu tego że był wąski,unikali wyprzedzeń jak ognia.Trzeba było mieć jakiś dopalacz i być dwa razy szybszym od przeciwnika,by próbować to zrobić i nie wpakować się w szybko zbliżającą się bandę.Angielska firma organizująca te zawody,stworzyła marne widowisko i wcale się nie dziwię Krzysztofowi Kasprzakowi,że po treningu podjął decyzję o wycofaniu się z zawodów.Australijczyk Darcy Ward,z podobną kontuzją,więzadeł krzyżowych,jednak się odważył i spróbował,lecz zawody zakończył z marną zdobyczą punktową.Zawodnicy którzy nie wygrali startu,nawet nie próbowali walki w obawie przed szybko zbliżającą się bandą.Tor w Tampere był wąski,jak na zawody tej rangi,a u zawodników nie było widać agresji i chęci do zwycięstwa.Powodów tej sytuacji jest wiele,ale najważniejsze to:sprzęt,trefne tłumiki,które zabijają kwintesencję żużla i powodują mnóstwo niepotrzebnych kontuzji.Jedną z przyczyn słabego widowiska,pod nazwą Grand Prix jest to że odeszli starzy mistrzowie,a młodzi jeżdżą bez polotu.Także to że wycofano stare tłumiki.Nowe duszą prawdziwy ryk silnika motocykla żużlowego i powodują mniejszą manewrowość motocykla.Dzisiejszy ''pseudo-żużel''może i jest kolorowy i profesjonalny,ale brak mu dźwięku bo jest zduszony nowymi badziewnymi tłumikami.Zawodnicy za sprawą BSI,jeżdżą przeważnie na ubitym torze,bez odrobiny luźnej nawierzchni pod bandą,by można było zaczepić koło motocykla i spróbować robić klasyczne,ale widowiskowe nożyce.Angielska firma BSI,zmonopolizowała te zawody i preferuje takie tory,po których jeździ się gęsiego,na czym traci widowisko.Czemu tak się dzieje,trudno zgadnąć kibicowi średnio interesującemu się żużlem,ale jedną z przyczyn jest nacisk zawodników,spowodowany tłumikiem,na którym nie da się jeździć bezpiecznie na przyczepnych torach.Tłumiki są największym badziewiem tego cyrku na dwóch kołach,bo zabiły kwintesencję żużla.Miasta organizatorzy tego cyrku powinny wymóc w kontraktach na organizatorach z BSI,że tor do jazdy powinien stwarzać warunki do widowiskowej,ale bezpiecznej jazdy.BSI,tak naprawdę wcale nie interesuje widowiskowość zawodów z poziomu zwykłego kibica,tylko z poziomu miasta gdzie organizuje jedną z rund,a które dało się nabrać na kasę i zapłaciło wielkie pieniądze za możliwość zorganizowania w swoim mieście takich zawodów.Tak działa BSI,włożyć jak najmniej,a wyjąć jak najwięcej z naiwniaków chcących dla idei organizować podobne zawody.Widać to było w Tampere,gdzie kibiców na stadionie była garstka,a bilety zostały sprzedane w komplecie.Finowie lubią pikniki,więc bawili się nie na zawodach,ale wokół stadionu,gdzie mogli zjeść stek z renifera i napić się napoju chmielowego.Rundy Grand Prix organizowane na torach''wynalazkach''są mało atrakcyjne,dla widzów,bo większość zawodników odpuszcza sobie na nich jazdę,bojąc się nabawić poważnych kontuzji i przez to utraty zarobków w polskiej dobrze płatnej Ekstralidze.Szkoda że w tych zawodach nie mógł brać udziału Krzysztof Kasprzak,byłaby szansa,by odskoczyć rywalom. Jak mówi przysłowie''Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło'',bo rywale pogubili punkty i Kasprzak nadal pozostał liderem całego cyklu,pomimo że nie pojechał w tych zawodach.Cieszy fakt,że Matej Zagar wygrał swój pierwszy turniej Grand Prix w życiu,zdobywając 15 punktów,co chyba nie jest niespodzianką,bo w Ekstralidze też jeździ skutecznie.Zwyżkę formy zanotował także Tai Woffinden,zdobywca 16 punktów,który w finale zajął 2 miejsce.Frederik Lindgren był w finale 3 zdobywając 12 punktów.Najgorsze dla zawodnika miejsce 4 zajął Greg Hancock,także 12 punktów.Dla naszego jedynego reprezentanta Jarka Hampela,były to zawody ze wszech miar nieudane,bo zajął dopiero 11 miejsce z dorobkiem 7 punktów.Był wolny na starcie i na dystansie,wygrał tylko jeden bieg,w pozostałych przyjechał na 3 miejscach.Nie jest to dobre osiągnięcie,jak na zawodnika który zapowiadał zdobycie mistrzostwa świata.Cóż marzenia można mieć,ale je zazwyczaj weryfikuje życie.Niepokoi mnie jedna rzecz w tegorocznym speedwayu.Większość zawodników nie trafiła w tym roku ze sprzętem,dotyczy to także renomowanych zawodników.Przyczyna tego stanu rzeczy może być tylko jedna.Firma monopolistyczna Giuseppe Marzotto,postanowiła kosztem zawodników,zmniejszyć koszty produkcji,oszczędzając na jakości materiałów w swoich silnikach.W dobie kryzysu wypchnęła z magazynów,materiały gorszej jakości.Bo jak wytłumaczyć fakt że problemy maja wszyscy,a nie pojedynczy zawodnicy?Z niecierpliwośćią czekam na JAWĘ,by wreszcie ruszyła produkcja,wtedy nie będzie monopolu jednej firmy która produkuje silniki do motocykli.Coś mi się zdaje że GM,postanowił zarobić duże pieniądze na częściach,do silników,bo częściej się psują co widać w tym roku gołym okiem.Monopoliście wszystko wolno i zrobi wszystko by jak najwięcej zarobić.Przecież zawodnicy i tak muszą te części kupić,wszak jest tylko jeden cwany producent silników do motocykli żużlowych ,a jest nim włoski GM!!!

wtorek, 13 maja 2014

ENEA Ekstraliga-druga kolejka okiem aparatu!

W ciekawym meczu 2 kolejki żużlowej ENEA Ekstraligi w dniu 21.04.2014 r osłabione Lwy łatwo przegrały na swoim stadionie ze SPAR Falubaz Zielona Góra.Gospodarze KantorOnline Włókniarz Częstochowa wystąpili w tym spotkaniu w osłabieni brakiem Grigorija Łaguty i Michaela Jepsena Jensena.Za Łagutę zastosowano zastępstwo zawodnika, a za Jensena pojechał Rafał Szombierski, który spisał się dość poprawnie. Imponował walecznością i zaliczył całkiem udany mecz.Niestety w tym spotkaniu,na całej linii zawiedli Grzegorz Walasek i Rune Holta.Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Peter Kildemand.Wynik meczu 40:50 na swoim torze jest rozczarowujący,biorąc pod uwagę fakt,że SPAR Falubaz przegrał na własnym torze z drużyną z Tarnowa. Ze względu na czynniki niezależne odemnie, kilkanaście fotografii z tego spotkania prezentuję w dniu dzisiejszym!

Czwarta kolejka żużlowej ENEA Ekstraligi-wzloty,upadki ze strajkiem Łaguty w tle!

Czwarta kolejka Enea Ekstraligi przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Zespoły które miały wygrać zrobiły to, choć musiały włożyć sporo wysiłku, by osiągnąć zamierzony cel. Było trudno,a wyniki mówią same za siebie, bo o wyniku meczu często decydowały ostatnie nominowane biegi. Fogo Unia Leszno przegrała na swoim torze na własne życzenie, wystawiając w wyścigu 14 eksplatowanych do granic możliwości juniorów Piotra Pawlickiego i Tobiasza Musielaka. W biegu 15 sprawę przegranej ''załatwił'' leszczynianom, nie poraz pierwszy zresztą Nicki Pedersen. Jego  (symulowany) defekt po przegranym starcie, ustalił wynik meczu. Eksplatowany Przemek Pawlicki nie miał szans z Piotrem Protasiewiczem, który wykonał manewr meczu, o mało nie taranując kolegi z zespołu Jarka Hampela.Ten skuteczny atak dał jednak szczęśliwą wygraną SPAR Falubazowi Zielona Góra 44:46.W drugim meczu na szczycie Unibax Toruń nareszcie podniósł się z kolan i wygrał z niepokonaną dotąd Unią Azoty Tarnów.Tym razem mój ziomal Marek Cieślak nie miał pomysłu na słabo dysponowanych tego dnia swoich zawodników. Kompletnie zawiódł Krzysztof Buczkowski,przymierzany swego czasu do Włókniarza(zresztą nie pierwszy raz).Dobrze że jego transfer nie doszedł do skutku,bo mielibyśmy w Częstochowie problem. Porównując jazdę Petera Kildemanda który przyszedł do Włókniarza zamiast''Buczka'' to niebo i ziemia,a Kildemand niespodziewanie wyrósł na lidera zespołu z Częstochowy i świetnie sobie radzi na każdym torze.W zespole z Torunia zawiódł Chris Holder,Australijczyk był bezradny na swoim znanym torze.Zdobył tylko 6 punktów,co jak na byłego mistrza świata nie jest wynikiem porażającym.Powinien godnie zastąpić Darcy Warda,swojego kumpla od zabaw,ale nie dał rady.Nasz najstarszy żużlowiec Tomasz Gollob,początek meczu miał również koszmarny,odnalazł się dopiero w dwóch ostatnich biegach.Fakt ten miał niebagatelny wpływ na końcowy wynik meczu i zwycięstwo ekipy z Torunia.Mógł się podobać Wiktor Kułakow,który w pierwszych biegach jechał całkiem przyzwoicie,bez respektu,dla starszych kolegów.W drużynie z Tarnowa,zawiedli wszyscy oprócz Grega Hancocka i Martina Vaculika,co znaczy tyle że ekipa z Tarnowa,jest drużyną własnego toru.Zawiódł także Janusz Kołodziej i juniorzy.W trzecim meczu 4 kolejki Ekstraligi,niespodzianki nie było,bo być nie mogło.Stal Gorzów pomimo że jechała w tym dniu bez skutecznego w tym sezonie Krzysztofa Kasprzaka,wysoko wygrała z Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk 60:30.Krzysztof Kasprzak dzień wcześniej nabawił się przykrej kontuzji kolana w Mistrzostwach Świata Par na żużlu w Landshut,będąc do czasu kontuzji najlepszym zawodnikiem naszej reprezentacji.W ekipie z Gorzowa wszyscy zawodnicy pojechali na dobrym poziomie,doprowadzając księgowego klubu do rozpaczy,bo musiał wypłacić wysoką punktówkę swoim zawodnikom.Do zespołu po kontuzji wrócił Tomasz Gapiński,który zdobył 5 punktów+2 bonusy.Gdańsk pomimo że jechał wzmocniony Fredrikiem Lindgrenem nie ustrzegł się bardzo wysokiej porażki. Prognozuję że ta ekipa nie wygra już żadnego meczu w tym sezonie,co jest niestety smutne,ale prawdziwe.Drużyna Z Gdańska doprowadza do białej gorączki księgowych innych klubów,bo przy tak wysokich porażkach gdańszczan w każdej kolejce muszą wypłacać wysokie punktówki swoim zawodnikom,którzy w meczach z Gdańskiem zdobywają komplet punktów.Na koniec tych rozważań,zostawiłem mecz który odbył się w bliskiej mojemu sercu Częstochowie.Miejscowy KantorOnline Włókniarz Częstochowa podejmował zespół Piotra Barona Spartę Wrocław.Wynik tego meczu nie był powalający dla Włókniarza 46:44 sam mówi za siebie,bo obie ekipy doprowadziły do tak nerwowej końcówki.Bohaterem pozytywnym tego meczu został niespodziewanie Michael Jepsen Jensen,który w 15 biegu przedzielił parę wrocławian Macieja Janowskiego i Taia Woffindena,to drugie miejsce Jensena w tym ostatnim biegu dało Włókniarzowi skromne zwycięstwo. Negatywną postacią tego sobotniego meczu był,kapitan  częstochowian Grisza Łguta,który parę godzin przed meczem zażądał spłaty pieniędzy od Włókniarza.Przedstawiciel sponsora firmy KJG,twierdził że wypłacono mu 70% z kontraktu,a kapitan Włókniarza dodatkowo zażądał kupno w salonie samochodu Ferrari.Grisza Łaguta natychmiast to zdementował na portalu społecznościowym.Twierdził że wypłacono mu 10% całej sumy.Gdzie leży prawda? Łaguta w następnym dniu podczas komentowania meczu z Torunia w telewizji NC+ nie był już tak rozmowny.Chyba się zreflektował że w tym roku obowiązuje surowy regulamin pozwalający karać wysokimi karami finansowymi zawodników,za wypowiedzi w złym świetle stawiające klub.Grisza W Toruniu podpytywany przez dziennikarzy milczał jak grób i ucinał temat. Nie będę wnikał kto ma rację,od tego są odpowiednie władze .Czy Grisza Łaguta,czy Artur Sukiennik,który chyba bajkę o Ferrari dołożył sam od siebie,by go kibice nie wywieźli na taczkach z klubu,i by usprawiedliwić swoje działanie wobec zawodnika.Przypomnę że podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Emila Sajfudtinowa.Z drugiej strony takie wypięcie się na częstochowskich kibiców,którzy zbierali na Lagutę nawet pieniądze,by został w Częstochowie,jest godne pożałowania i stawia Łagutę w złym świetle,jako człowieka.Kibice na trzy godziny przed meczem dowiedzieli się że ich idol,w którego są tak zapatrzeni,jednak nie pojedzie.To dużego kalibru afront Griszy Łaguty,wobec częstochowskich kibiców,którzy okrzykami'' Gdzie jest Grisza'' wyrazili swoją dezaprobatę wobec działaczy i  postawy samego Łaguty.Kapitan schodzi ze statku ostatni,jak widać bywają wyjątki,Grisza Łaguta uciekł pierwszy.Czy jego śladem z tonącego okrętu uciekną inni żużlowcy?.Tak na marginesie,to co robią w tym roku obecni działacze i sponsorzy KantorOnline Włókniarz Częstochowa,woła po pomstę do nieba.Rosjanin nie przystępując do meczu na pewno jakiś powód miał,podobnie działacze postąpili z Emilem Sajfudtinowem.Za tych działaczy jest mi po prostu WSTYD!!! Zawsze trzeba mierzyć siły na zamiary i płacić za wykonaną pracę,bo stajecie się ludźmi bez honoru i pośmiewiskiem całej żużlowej Polski.Na koniec taka uwaga,zawarta w pytaniu jakże zasadnym.Czy Wy pozwolilibyście sobie na to by pracodawca u którego jesteście zatrudnieni,nie wypłacał Wam pensji od ubiegłego roku? Poszlibyście pewnie do,prokuratory i sądów!