poniedziałek, 30 września 2013

Wspomnień czar!

Pomimo ze jestem teraz mniej mobilny, z racji wieku i innych przypadlości przypisanych do tegoż wieku, to czasem odwiedzę mój ukochany stadion żużlowy.Wiekszosć meczy i innych zawodów oglądam na ekranie,niestety zakodowanej telewizji. Zakodowanie polskiego żużla i przekazanie praw do transmisji, prywatnej telewizji uważam za kompromitacje zawiadujących Ekstraliga  decydentów i za lekceważenie kibiców. Zeby ogladać Grand Prix i mecze ligowe trzeba wylozyć niezła sumkę polskich złociszy. To jakieś dziesieć procent miesięcznych zarobków,tych z najniższa placą.Na pierwszym miejscu stawiam zawsze te sport,wiec jakieś poświęcenie trzeba dla niego ponieśćc,choć jest trudno.Sezon się skonczył,a płacic niestety trzeba nadal,taka jest dola zagorzałego kibica.Dla czestochowianina żużel to ważny sport i powód do dumy.Choć były lata chude i tłuściejsze,dla klubu,ja zawsze trwam na posterunku, wspieram i nigdy się tej sympatii nie wyrzeknę.Piłkę mamy marna,siatkówkę także to nie ma się czym tak emocjonować.Żużel to sport na którym się wychowałem.Ponoć od małego szkraba,już w kołysce,prawa raczka wkręcalem manetkę gazu,lewa co rusz ćwiczylem wypuszczanie smoczka,niczym sprzęgla.Lewa nogę wystawiałem przez okienka lóżeczka,ćwiczac podparcia i ślizg kontrolowany,na jednej nodze.A do butelki z mlekiem cwiczylem starty.To tylko wiem z barwnych opowiadań mojej rodziny,bo moja pamięć tak daleko nie sięga.Na stadion pierwszy raz zabrał mnie mój sp.wujek Władek.W latach 50 tych to był zupełnie inny zuzel,taki zabawowy bez napinki i brudnych gierek.Wspaniała atmosfera nieporownywalna do dzisiejszych czasów.Oddanie i przywiązanie do klubu,było czymś normalnym,takim nie przymuszonym uczestniczeniem w życiu klubu,tak za zupełną darmochę.Przez parę lat bylem członkiem tego klubu sportowego z wielkimi tradycjami.Nawet bylo mi dane tej dyscypliny spróbować,smakuje wybornie i nigdy się jej nie zapomina.Kiedy się przeprowadziłem bliżej stadionu,bywałem na nim prawie codziennie.Dziś pozostał wspomnień czar i wspaniale znajomości.Wspomnienia z czasów gdy jeździli tam na dobrym,poziomie kumple z podwórka,szkoły,ulicy czy z sąsiedztwa przywolują  na myśl te wspaniale CHWILE.W klubach wtedy jeździli sami wychowankowie,byli ulubieńcami miejscowej publiczności i płci pięknej,ileż to panienek się w nich kochało?Teraz jeżdża najemnicy z różnych krajów Europy i paru ze Świata,ale oni nie utożsamiają się z klubem.To pożeracze naszej kasy i sponsorów dających się wpuszczać w maliny.Bo albo nie znają się na żużlu,albo chcą zaistnieć w świadomosci kibica,na ogol po jakimś czasie plajtują.Wierność i sentyment są ważne w zyciu i sporcie,w moim przypadku jest nieuleczalna i pozostanie na zawsze.Zuzel nie wiadomo czemu w Polsce nazywany speedwayem,to sport dla ludzi twardych z charakterem.Nie miernot przewracąjacych się od podmuchu wiatru,a na stadionach przynajmniej na razie, brak jest oznak kibolskiej patologii, jak w piłce. Czasem słychac pomruki szowinizmu,ale kibice żużla sa na tyle zdyscyplinowani, ze krzywym spojrzeniem, potrafią ujarzmić delikwenta,wywołującego jakiś dym. Od pacholęcia pamiętam, mecze pikniki,to bylo wielkie świeto jak miał odbyć się jakis mecz, wszystko musiało grac jak w przyslowiowym ''szwajcarskim zegarku'' To była szczera radość, uczestniczenia w pięknym sportowym WIDOWISKU. Zuzel i polityka to moje dwie namiętnosci, na pozór wydaje się, ze trudno je pogodzić. Jednak maja jedna  wspólna cechę NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ, dlatego czasem o nich pisze. Inne sporty mało mnie interesują. Tylko gdy gra reprezentacja Polski w jakieś znanej dyscyplinie, wtedy jako patriota im kibicuje. Czas próby dla polskiego żużla zbliża się wielkimi krokami, szkoda ze przy ZIELONYM STOLIKU!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz