Od kiedy istnieje speedway,regulaminy były głównym problemem i hamulcowym jego rozwoju. Jedną wielką manipulacją, często próbą wpływania na wyniki meczów. Od zarania jego istnienia,wiele się w tej kwestii nie zmieniło, za wyjątkiem cynizmu. Jest bardziej wyrafinowany i nie rzucający się w oczy, jak ten z przed lat.Dziś o wiele więcej i szybciej, można osiągnąć zamierzony efekt, przy pomocy wielkich pieniędzy, politycznego poparcia, wszędobylskiej reklamy i parcia na szkło. Wykorzystywanie pozycji politycznej,do swoich celów,znajomości,koterii i układów, tak samo wpływa na jego funkcjonowanie, jak kiedyś w siermiężnych, czasach minionej epoki, czerwonych pająków. Dotyczyło to wszystkich klubów, a najbardziej tych powiązanych w jakiś sposób z milicją i wojskiem. Ci mieli zawsze największe''chody'' i znajomości, dlatego wyniki meczów w tamtych czasach,nie były takie oczywiste. Często dziwne niezrozumiałe i zaskakujące.Pamiętam taki okres w dziejach Włókniarza,że z dnia na dzień zmieniono regulamin i by móc awansować do wyższej klasy rozgrywkowej,czyli I ligi,trzeba było czekać 2 lata,z uwagi właśnie na regulamin,który pozwalał na awans,właśnie co dwa lata.Kasa wtedy we Włókniarzu świeciła niestety pustkami.Był to okres na przełomie lat 1963/1964,wtedy po niesamowitej euforii,parę lat,a dokładnie 3 lata,po zdobyciu Drużynowego Mistrza Polski,wszystkim się wydawało że w klubie nastąpi jakaś stabilizacja.Niestety tak się nie stało,pieniędzy było coraz mniej,stadion wymagał pilnego remontu,a niektórzy zawodnicy próbowali swych sił w Anglii,osłabiając drużynę.Na dodatek nastąpiła niespodziewana degradacja do II ligi.Zawodnicy byli rozgoryczeni,a kibice rozczarowani i żądali wyjaśnień od klubu.Piszę o tym dlatego,że podobną historię przeżywamy obecnie.Pomimo że teraz stadion i jego otoczenie wygląda znakomicie,to zarządzanie klubem pozostawia wiele do życzenia i pieniędzy brakuje na wszystko.Wtedy było podobnie,z zarządu klubu odeszło wielu wspaniałych oddanych klubowi działaczy.Był nawet taki moment w dziejach Włókniarza,że rozważano,całkiem poważnie likwidację i rozwiązanie sekcji żużla.Ale czy w Częstochowie można sobie wyobrazić,stadion bez warkotu motocykli żużlowych?Tak naprawdę jedynego klubu który od lat na wysokim poziomie,dostarcza kibicom rozrywki i daje im radość z ich ukochanego sportu.Można sobie to wyobrazić przy złym zarządzaniu.Czy tak jest pewno niedługo się przekonamy,gdy przyjdzie rozliczyć się z Sajfudtinowem.Wracając do tamtych magicznych lat. Stery we Włókniarzu objął wtedy Wacław Tomaszewski,który zasiadał w zarządzie Przędzalni Czesankowej''Wełnopol''(kto to jeszcze z młodych kibiców pamięta?)Spokojną w miarę przyszłość klubowi,zapewniła Federacja Sportowa''Włókniarz''do której klub przystąpił.Jak na zamówienie zniknęła groźba likwidacji sekcji żużlowej. Nie wiem jak,ale bardzo prawdopodobne,że po linii partyjnej udało zdobyć się pieniądze,na dalsze funkcjonowanie i gruntowny remont stadionu.Nie bez znaczenia jest tu udział i postawa społeczeństwa częstochowskiego i kibiców sportu żużlowego.Wyczuwało się wtedy niesamowitą mobilizację wszystkich,którzy chcieli pomóc w tzw''czynie społecznym''przy modernizacji tego obiektu.Właśnie wtedy wymieniono nawierzchnie i bandy,później postawiono mury,za które zaczęto sypać ziemię,tworząc w ten sposób koronę stadionu.Nie bez znaczenia dla tej sprawy,jest fakt,że większość prac przy stadionie wykonywały firmy państwowe.Wtedy jednak obowiązywało słynne hasło-czy się stoi,czy się leży dwa tysiaki się należy.Zgodnie z tą zasadą prace na stadionie wlokły się niemiłosiernie długo.Na pomoc na stadion ciągnęły więc grupy pomocowe,w postaci działaczy,robotników oddelegowanych z zakładów pracy,zawodników i uczniów częstochowskich szkół.Takiego zrywu społecznego i zaangażowania,ten stadion, nie odnotował w przeszłości,ani nigdy później w historii Włókniarza.Pomimo że zmobilizowano takie siły,nie udało się skończyć na czas,czyli przed rozpoczęciem kolejnego sezonu,prac i oddać do użytku stadionu,chociaż tor udało się zrobić na czas. Właśnie w tym okresie w 1963 roku GKSŻ,zaczęła manipulować przy regulaminie.Zachciało im się reform,wprowadzono nowy,nie znany dotąd durny przepis,który wielu się nie podobał,ale nie mieli nić do gadania,podobnie jak dziś.Zlikwidowano automatyzm awansu mistrza drugiej ligi do pierwszej ligi,i wprowadzono zasadę,że o awansie miał decydować dorobek punktowy z dwóch sezonów,a nie jak dotychczas jednego.Wtedy też do sportu wkraczała polityka i kto miał większe''plecy''proponował jakiś bzdurny przepis,który poprawi sytuację jego klubu(skąd my to znamy?)W ten sposób doszliśmy w tej historii do,regulaminu który miał objętość książeczki 30 stronicowej,do współczesnego ''dziełka'',który ma tych stron 300,nikomu niepotrzebnych i zbędnych przepisów,bo tak naprawdę sędziowie z nich nie korzystają,z braku ich znajomości i niemożności ich nauczenia się,w krótkim czasie.Wtedy ta decyzja wywołała spore kontrowersje,kluby zaczęły protestować.Cóż począć wtedy także były,układy układziki,a ''tfurcy'' nie dawali się przekonać,by znieść ten fatalny pozbawiający drużyny w 1963 r awansu.Ktoś nie tak dawno proponował zamknięcie obecnej ligi w tym sezonie.Tamten przepis działał na podobnej zasadzie,tylko był wyznaczony na krótszy czas.Wtedy sporo zawodników wyjeżdżało do Anglii,nabierać doświadczenia i zarobić trochę funtów.Właśnie w tym czasie pojawił się we Włókniarzu młody zdolny,późniejszy odkrywca żywej legendy Włókniarza Sławka Drabika,który to wypatrzył Sławka w warsztacie samochodowym,Wiktor Jastrzębski.Witek jako 19 latek,robił szybkie postępy,jego kariera rozwijała się dość szybko.Miał taki sportowy sznyt,swoistą elegancję i szybko zaskarbił sobie,sympatię kibiców(między innymi piszącego te słowa).Tak narodziła się nowa gwiazda Włókniarza,zawodnik który dostarczał na radości,przez wiele lat swojej bogatej kariery.przeplatanej kontuzjami,a później jako trener i wychowawca młodych zawodników częstochowskiego Włókniarza.Klub w roku bez awansu szansy nie zmarnował.Wtedy sternicy wyprowadzili jakoś klub z kłopotów finansowych.Pomysł połączenia przemysłu,ze sportem,przy pomocy prezesa Tomaszewskiego i załogi ''Welnopolu'' wyszedł klubowi na pewno na dobre,jednak wtedy były trochę inne zwyczaje,o których parę słów warto napisać.W zakładach pracy,patronackich zatrudniano wtedy zawodników,mechaników i działaczy,na fikcyjnych etatach,co było wtedy normą.Kluby były faktycznie przedsiębiorstwami,dlatego nie plajtowały.Widzieliście jakieś przedsiębiorstwo w głębokiej komunie,które upadło?Dotowano je bez końca i trwało sobie.podobnie było z klubami sportowymi,pod patronatem zakładów.Ważniejsze wtedy jednak od regulaminów,było to że udało,udało się w sposób kapitalny zmodernizować stadion i jego otoczenie.Był to na owe czasy najładniejszy stadion w Częstochowie i nie tylko.Kibice masowo chodzili na mecze,ale nie było takiego ździerstwa za bilety,jak obecnie.Ludzie wtedy naprawdę kochali żużel i klub,na mecze wyjazdowe ciągnęły mówiąc po częstochowsku''pielgrzymki''wyznawców żużla,których na te mecze woziły autokary podstawiane przez zakłady pracy.Kto chciał i wolał,to jechał koleją,a kiedy się trafiła jakaś wygrana na wyjeździe,to tą koleją wracaliśmy tydzień,takie było''oblężenie'W związku z tym nieszczęsnym regulaminem,Włókniarz w 1964 r,pomimo wygrania całej ligi,ze względu właśnie na ten dwuletni cykl awansów,na tym nie skorzystał.Wtedy do pierwszej ligi awansowały Zgrzeblarki Zielona Góra(czy ktoś pamięta tą nazwę?)Piszę o tym dlatego,by uzmysłowić współczesnym''majsterklepkom''od regulaminów,by swe poronione pomysły wprowadzali tam,gdzie nie ma żużla.My już przerabialiśmy odgrzewane kotlety,ile razy w koło można wprowadzać to samo.Jesli musicie to wymyślcie coś oryginalniejszego.Regulamin w żużlu najlepiej się sprawdza,wtedy gdy jest prosty i który potrafią zrozumieć i zinterpretować sędziowie.Jak pokazuje życie,ubiegłoroczny przykład z meczu Włókniarz-Unibax,przy takiej ilości różnych interpretacji.bezsilny był sędzia,łącznie z JURY,zawodów.Czy o taki żużel chodzi?Pełen zagadek niejasności,możliwości naciągania regulaminu,różnej interpretacji,gdzie pole do popisu mają tylko przekręciarze i hosztaplerzy.Wolimy wszyscy żużel jasny,z prostymi jak drut zasadami,ale skutecznymi,jakiego świadkiem bywałem kiedyś w odległych latach.Wbew pozorom nie chodzi o system w jakim żyliśmy.Chodzi o proste zasady,które nikomu nie zaszkodzą,a które każdy kibic zrozumie.W sporcie duża polityka rzadko,ma znamiona wielkości.Trzeba pamiętać zawsze o tym,że jest taka zasada,jak działaczom się pogorszy,to kibicom się polepszy,tego się trzymajmy!
Zdjecia pod postem. IDS.Częst.pl i Włókniarz.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz