piątek, 27 grudnia 2013

Sławomir Drabik-szczerość,która trochę boli!

Legenda Włókniarza,dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski jest rozgoryczony postępowaniem byłego prezesa klubu w sprawie jego zakończenia kariery w macierzystym klubie. Czy słusznie? Jak najbardziej,tylko czemu ma pretensje dopiero po 2 latach i na dodatek oznajmia nam tą ''nowinę''w Święta Bożego Narodzenia. Podejrzewam że ma to związek z wkraczaniem jego syna Maksyma na salony żużlowe. Powiązanie uzasadnione bo trudno jest mu dogadać się z obecnymi sternikami w sprawie kariery Maksyma i przebąkuję coś o Wrocławiu. Takie nagłe chwalenie klubu z Wrocławia może i musi mieć jakiś kontekst. Taki trochę toporny PR,niemniej wolno mu,przecież podobno żyjemy w wolnym kraju.Tylko że ta wolność i demokracja trochę trąci''myszka''.Bo co to za demokracja,jak mówisz właściwie co chcesz,ale robisz niestety to co ci każą.W polskim żużlu jest jeszcze gorzej.Robisz co ci każą a na dodatek nie chcą płacić. Sławek jako legenda Włókniarza,za tyle lat reprezentowania tego klubu,powinien mieć godne pożegnanie. Takie jest moje zdanie.Choć nie ze wszystkim się zgadzam,to zawsze stanę po stronie zawodnika. Prezesi klubów mają jakąś dziwną awersję do brania odpowiedzialności za poprzedników. By się wymigać od odpowiedzialności za obietnice poprzedników,stosują różne uniki by nie wyłożyć kasy na takie godne pożegnanie.Przypominam że zawodnik w całej karierze nie reprezentował tylko siebie,ale klub. Ten klub ciągle nazywa się Włókniarz,więc powinien i musi wziąć odpowiedzialność za swojego zawodnika w imię ciągłości,swojego istnienia. Kiedy 2 lata temu kończył karierę był akurat na przymusowej ''emigracji'' w Rybniku,do którego został wypożyczony.Czy można się dziwić zawodnikowi że jest ostrożny w tym krwiożerczym kapitaliźmie?Bo nie wiem jak było z kasą w Tarnowie? Ktoś kto ponad 20 lat swojego życia poświęca jednemu klubowi,powinien być w tym klubie traktowany z poważaniem. Tak nie jest.Przypomina mi to czasy głębokiego komunizmu,gdy pracowało się w jednym zakładzie z przyzwyczajenia.Gdybym ja był wtedy mądry i zmieniał zakłady co rok,to dziś brałbym emeryturę dwa razy wyższą. Bo za każdym razem gdybym przechodził do innego zakładu podnoszono by mi stawkę. W żużlu jest to samo swoi zawodnicy dostają pieniądze na szarym końcu,albo w ratach. W Polsce swoich wychowanków,traktuje się zawsze jak piąte koło u wozu. W polskiej lidze pierwsze skrzypce zawsze grali i grają zawodnicy zagraniczni. Polak i na dodatek wychowanek nigdy nie może się dopchać do klubowej kasy. Pierwszeństwo zawsze mieli i mają stranieri,choć swoimi wielkimi zarobkami i kontraktami,rozkładali na łopatki każdy klub. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Prezesi po wcześniejszych doświadczeniach nic nie zmądrzeli. Nadal wykładają wielką forsę na zagraniczniaków,tłumacząc się naiwnie że na Polaków nikt nie przyjdzie na stadion. Rozumie rozgoryczenie Sławka Drabika i go popieram w całej rozciągłości. Choć to dla interesujących się speedwayem nie jest żadna nowośćą. Tak było jest i będzie dopóki nie zmienimy mentalności ludzi pracujących w żużlu. Prosty przykład Darek Rachwalik,też w dobrej formie sportowej musiał ''emigrować''do Victorii Rolnicki Machowa,bo też nie pasował ówczesnemu prezesowi do koncepcji(mniejsza o nazwiska).Tym samym prezes bezczelnie pozbawił go medalu. Choć mu się należał jak psu buda. Polscy działacze to ewenement naobiecują nie spełnią obietnic,nie zapłacą,a dalej są prezesami. Za granicą w starej Europie już dawno by siedzieli tam gdzie widać kwadratowe słońce.W pierdlu. U nas wypracowali sobie taki system rozmydlania tematu,że są cały czas bezkarni. To że zabrakło kasy dla Sławka Drabika na jego godne pożegnanie to zwykle ŚWIŃSTWO. Kasę wcześniej wyssał  Nicki Pedersen,który rozłożył na łopatki już nie jeden klub. Tak samo było we Włókniarzu. W każdym poście jaki tu napisałem nie zostawiam suchej nitki na działaczach. Takich ludzi którym się ta chora sytuacja w polskim żużlu nie podoba jest,spora grupa. Piszą o tym na różnych forach,ale działacze są gruboskórni i po nich to spływa,jak po kaczce. Mają to w głębokim poważaniu i metodycznie wszystko olewają. Myślę że do czasu! Aż im braknie sponsorów i zwrócą się do nas po pomoc.Dziś się wycofały ze sponsoringu'' Składy Węgla'' i Bydgoszcz została z ręką w nocniku. Sławek''Slammer'' Drabik powinien i musi być doceniony. Każdy ma prawo do swojego punktu widzenia na tą sprawę. Ja także jak wielu innych uważam że ''KEFIROWY''prezes zepsuł rynek transferowy,płacąc niebotyczne sumy zawodnikom,Czym doprowadził klub na skraj bankructwa, Ale teraz przy tym ''wyścigu zbrojeń''na tą sprawę trzeba patrzeć jak na zbrojenia między Rosją a USA,Jeden drugiego straszy wydaje coraz więcej pieniędzy na zbrojenia,a ludzie stają się coraz biedniejsi. Z klubami żużlowymi jest podobnie,tylko 3 kluby funkcjonują w miarę normalnie. Reszta to bankruci. Prezesi nie potrafią powiedzieć jednego jakże ważnego słowa.Basta!!! Koniec z tym przepłacaniem,jak to zrobili Szwedzi Druga sprawa to sponsorowanie. Sponsorzy często wycofują się w nieodpowiednim momencie.Tak było w Częstochowie gdy wycofała się firma Złomrex i prezes został z ręką w nocniku. Brakło kasy na Pedersena i Hancocka i zrobiło się w pewnym sensie spore manko. W pewnym momencie ''Slammer''nie mieścił się w składzie z różnych powodów,nie tylko finansowych,także z powodu KSM.  Także z tego powodu że uparcie i z lubością stawiano na Bridgera,zawodnika który często spadał z motoru, Tak samo skończyli Rafał Osumek,Miturski czy Pluta(syn mojego śp kolegi Marka) Sprawa Drabika tkwi jak cierń i nadal jest nie rozwiązana. Nie będę wchodził w to czy Drabik był aniołkiem,czy diabełkiem(słynne prawo jazdy).Każdy z nas ma coś za ''uszami''ale dla zawodnika który 30 lat spędził na żużlu powinniśmy być wszyscy bardziej wyrozumiali. Bo jest naszym ziomem,człowiekiem stąd z Częstochowy. My kibice powinniśmy zawstydzić klub,skoro nie chce wziąć odpowiedzialności za człowieka który dla klubu narażał zdrowie i życie i sami zorganizować mu takie pożegnanie. Za te chwile wzruszeń których nam dostarczył przez te lata startów na częstochowskim owalu. Za te piękne akcje pod bandą w latach swojej świetności. Zawsze stanę po stronie zawodnika,bo niestety mogę podać sporo przykładów gdzie zawodnika traktuje się jak cytrynę. Wyciska się do cna,a później wyrzuca na śmietnik sportowy. Jak niepotrzebny balast i przeszkodę. Jak czytam te różne głupie komentarze,w rodzaju że próbuje mościć gniazdko synowi''Torresowi'' To żałuje że mieszkam w Polsce.W kraju zawistników i judaszy. Każdy ojciec dla swojego syna chciałby jak najlepiej.Co jest w tym dziwnego? W normalnym kraju tak jest,tylko u nas doszukują się ludzie zawsze jakiegoś drugiego dna. Przemawia przez nas zaściankowość fałszywa zazdrość i zawiść. Tym bardziej że jako zawodnik wyrobił sobie zdanie o prezesach klubowych o ich krętactwach,a jako ojciec ma prawo chronić przed tymi ludźmi własnego syna. Nie raz walczył o pieniądze w sądach,a na te z Rybnika machnął ręką. Tylko naiwniacy nadal wierzą nieuczciwym prezesom,którzy nadal nie mogą się ze sobą dogadać by żużel w Polsce funkcjonował na normalnych zdrowych zasadach. Komentatorzy zadajcie sobie pytanie i postawcie siebie na miejscu zawodnika. Czy klub postąpił uczciwie wobec zawodnika który dla chwały tego klubu narażał swoje życie? Malkontentów jak to w życiu na pewno znajdzie się sporo,ale im z reguły nie podoba się wszystko. Szkoda więc dyskutować,bo i tak nie zrozumieją. W Częstochowie nie mamy zbyt wielu dobrych sportowców,a gdy już się zdarzy jakiś wybitny to trzeba go sekować,nie wpuszczać na stadion,do parkingu. Tak z przekory,pokazać mu że jaki to on teraz ''malutki'' Z tego zacietrzewienia pozostaje żal że tak wybitny sportowiec,musi na łamach prasy wylewać swoje żale do klubu w który spędził tyle lat i należy mu się od tego klubu jakiś szacunek. Czy nie lepiej się dogadać i funkcjonować na zdrowych demokratycznych ludzkich zasadach. Myślę że ten polski zaścianek żużlowy zapędził się już w taki ''kozi róg''ze niedługo padnie,a my wtedy stworzymy coś zupełnie nowego. W tym stanie obłudy nie widzę szans na rozwój żużla w naszym kraju, Nadal jest to tylko złudzenie. Czasem nam się wydaje(chyba raczej śni)  że nie ma nic piękniejszego niż ''zginąć''za własny klub,ale to wynika raczej z naszej romantyczności. Ja jednak uważam inaczej.Nie warto! Czy nie mam racji? Efekt widzicie sami. Człowiek który poświęcił połowę swojego życia dla klubu,jest przez kolejnych prezesów tego klubu zwodzony obietnicami i hasłami bez pokrycia. Musi walczyć nadal o swoje jak ten  częstochowski LEW . Czy tak się traktuję legendy? Tak tylko w Polsce! Bo to dziki kraj,a działacze są niestety bez...i nie mają pomysłu na polski żużel!Wszyscy chcą dobrze,wychodzi jak zwykle!

Marian Kaznowski-przerwana kariera!


W dniu 29 grudnia 2009 roku odszedł na wieczną warte,wspaniały żużlowiec częstochowskiego Włókniarza,a później sędzia,trener i Komisarz Techniczny śp,Marian Kaznowski. Mija własnie czwarta rocznica gdy nie ma go wśród nas.W Częstochowie znali go wszyscy.Któż nie znał jego małego sklepu z częściami przy obecnej ulicy Wilsona.Wszyscy w siermiężnych czasach komunizmu własnie u niego zaopatrywaliśmy się w części do samochodów i motocykli.Często go  w tym sklepiku odwiedzałem bo miał dostęp do dobrych uszczelek.Zdobycie ich w tamtych czasach było rzeczą trudną.Trochę sobie zawsze pogadaliśmy o tym i owym,jak to ludzie zaszczepieni bakcylem współczesnej motoryzacji. Pan Marian był absolwentem wspaniałego IV Liceum Ogólnokształcącego im Henryka Sienkiewicza.O którym to inny częstochowianin Muniek Staszczyk z zespołu T.Love popełnił piosenkę,ponieważ także był tego liceum absolwentem. W latach szkolnych,o czym zapewne młodsza dziatwa nie ma pojęcia p.Marian grał na organach i na instrumentach dętych.Ja byłem akordeonistą więc mieliśmy czasem o czym pogadać. Był też dyrektorem szkolnej orkiestry i czasem komponował utwory muzyczne.Studiował na Politechnice Łódzkiej,jednak później przeniósł się do Częstochowy na tutejszą Politechnikę,którą ukończył.Żużlem i motoryzacją zainteresował się bardzo wcześnie bo już w wieku 15 lat.Później był jednym z tych którzy tworzyli historię częstochowskiego żużla.Od samego początku,czyli od 1946 r kiedy to związał się z klubem na częstochowskim osiedlu Zawodzie,był uważany przez znawców za wielki talent,mający smykałkę i dryg do tego trudnego sportu. Z motoryzacja był związany niejako rodzinnie.Jego ojciec Szymon,też znana postać w Częstochowie,był jednym z założycieli Towarzystwa Cyklistów i Motocyklistów,które było podwaliną pod klub żużlowy Włókniarz.Potem wspólnie z ojcem Szymonem zakładali działający do dziś Automobilklub Częstochowski. Wtedy w klubie powstała bardzo słynna czwórka którą kibice szybko nazwali''czterej muszkieterowie'' w jej skład wchodzili Marian Kaznowski,Waldemar Miechowski,który wspólnie z Kusibą poznali się na talencie p.Mariana,Bogdan Laskowski i Władysław Sulczewski. Po wojnie Marian Kaznowski był niewątpliwie jednym z wybitnych polskich żużlowców. Wojna i okres powojenny to trudne czasy dla rodziny Kaznowskich.Prześladowania przez NKWD(jak młodzież wie co to znaczyło) były przekleństwem tej rodziny i ich znajomych,ale to temat na inną opowieść. W roku 1953 marzenia się spełniają.Zostaje powołany do  kadry na Mistrzostwa Świata które odbywały się wtedy na słynnym stadionie Wembley. Jednak p.Marian na te zawody nie pojechał,ze względu na tragiczny w skutkach wypadek,jaki mu się przydarzył na zawodach w Lesznie. Wielka szkoda i żal bo w tamtych czasach był w wyśmienitej formie sportowej i mógł wygrać z każdym. Z racji wspólnych zainteresowań motoryzacyjnych,czasem ucięliśmy sobie pogawędkę,bo wszystko zaczęło się tak naprawdę od samochodów,zanim komuna upaństwowiła ojcu fabryczkę.Czasem mógł pojeździć sobie samochodem ojca który należał do jego fabryki.Był to znany kolekcjonerom Opel P-4,który z racji bryły nadwozia był nazywany ''kwadraciakiem'' Ścigał się tym pojazdem na boisku ówczesnej SKRY, i wokół parków.Ojciec kupił mu jednak wtedy prawdziwy motocykl tzw.''Dekawkę''(kto to jeszcze pamięta).Była to 200-tka,na wyścigi jednak trochę za delikatna i za słaba. W tamtych czasach uczeń liceum posiadający motocykl,to była prawdziwa sensacja.Dziś nawet takiego wrażenia nie zrobiłoby Porsche. Zaczął ścigać się tym pojazdem na żużlowej bieżni na wielkopiecowej szlace z huty,w miejscu gdzie dziś stoi piękny stadion Arena Częstochowa. Zawody w tych siermiężnych pełnych zakazów czasach,zupełnie nie były podobne do tych dzisiejszych. Tory wtedy bronowano i specjalnie spulchniano,a nie robiono betonów jak obecnie. Gdy mnie wujek zabierał na takie zawody,to widziałem tylko tumany kurzu,trudno było dostrzec jakiegoś zawodnika. Po przyjściu do domu z takich zawodów,musiała być obowiązkowa kąpiel.Kurz był wszędzie w uszach,nosie na ubraniach.To był prawdziwy żużel,podzielony na klasy,w zależności od pojemności silnika. Po zdaniu matury i uzyskaniu indeksu studenta Politechniki,ojciec kupił mu w nagrodę prawdziwe jak na tamte czasy''cacko''''Jawę''350-tkę. Choć nie był z niej zadowolony,ze względu na awaryjność,to szalał na niej po częstochowskich brukach. Często wspólnie z Jurkiem Kulejem późniejszym Mistrzem Olimpijskim w boksie. Jeździli by pokazać się tutejszym pięknościom. Kulej był wtedy w klubie częstochowskim Start.Wielkie ściganie Mariana Kaznowskiego zaczęło się tak naprawdę wtedy gdy''warszawka'' przydzieliła do klubu pierwszy prawdziwy motocykl żużlowy(chyba to był JAP) Wtedy Kaznowski trafił do Kadry Narodowej Żużlowców. Po śmierci swego przyjaciela,pierwszego Mistrza Polski Alfreda Smoczyka,nie miał tak naprawdę sobie równych. Zaszedłby na pewno wysoko w karierze zawodniczej,gdyby nie fatalny w skutkach wypadek na torze w Lesznie. Któryś z zawodników(chyba Kowalski) po starcie przygniótł go do bandy. Motocykl wyleciał do góry jak z katapulty i nastąpił groźny w skutkach,jak się niechybnie okazało upadek. Złamana noga,zerwane mięśnie stopy. Gdyby wtedy lekarze nie byli z tych co to''nie matura lecz chęć szczera zrobi z Ciebie felczera'',może nogę udało by się uratować. Zamiast tą nogę okładać zimnym lodem,ten konował ją podgrzewał i zrobiła się natychmiast zgorzel. Żeby wtedy nie nastąpił splot różnych okoliczności-między innymi braku karetki która się popsuła i w międzyczasie naprawiali ją koledzy z toru p. Mariana,Olejniczak,Woźniak i Glapiak,by zawieść zawodnika na konsultację do Poznania,może sytuacja wyglądała by inaczej. Niestety tak się nie stało. Dla człowieka który dopiero wkraczał w dorosłe życie i stał u progu wielkiej kariery sportowej,była to ogromna tragedia. Nie do opisania. Jak wspominał-Miałem nawet myśli samobójcze. Sam nie raz się zastanawiam,jak ja bym się zachował w tak trudnej dla człowieka sytuacji,ale nie znalazłem odpowiedzi,na to pytanie.Choć także 9 miesięcy przeleżałem na wyciągach,to nadal chodzę na własnych nogach. Jednak p,Marian przy pomocy narzeczonej a późniejszej żony i nie małej zasłudze kolegów z toru,którzy jak tylko mogli starali mu się pomóc,dźwignął się z tej strasznej dla młodego człowieka tragedii. By zapomnieć i wypełnić czas znalazł sobie inne pokrewne zajęcie. Został jednym z pięciu na świecie Komisarzem Technicznym od ekspertyz dotyczących motocykli.Zdobył także licencję sędziego międzynarodowego,a później uprawnienia trenerskie,co skutkowało tym że przez jakiś czas pełnił funkcję trenera we Włókniarzu Częstochowa. Trenował mojego imiennika Stefana Kwoczałę pierwszego Indywidualnego Mistrza Polski w barwach Włókniarza i tragicznie zmarłego żużlowca tego klubu Bronisława Idzikowskiego. Był tez p.Marian poliglotą,władał biegle trzema językami. Jak patrzę na dzisiejszy sport,to tamten wtedy był wspaniałym dodatkiem do życia,ludzie się nim bawili. Dzisiejszy jest celem życia, a to jest złe dla sportu, bo zatraca się ideę fair play. Śp.Marian Kaznowski był niekwestionowanym wzorem do naśladowania,dla dzisiejszej młodzieży. My pokolenie wychowane na tamtych wartościach zawsze Tobie pamiętamy. Cześć Twojej Pamięci, wspaniały, trenerze, wychowawco, sportowcu z zasadami!

Zdjęcie po lewej stronie posta pochodzi z bogatego archiwum CKM Włókniarz.Zdjęcie na dole pochodzi z moich  prywatnych zbiorów i podejrzewam że nie było jeszcze nigdy dotąd publikowane,ale to tylko moja teoria!
 Na tym czarno białym zdjęciu śp.Marian Kaznowski już jako międzynarodowy sędzia żużlowy w otoczeniu wspaniałych żużlowców Stali Gorzów Edwarda Jancarza i Bogusława Nowaka.

niedziela, 22 grudnia 2013

Mirosław Jabłoński-żużlowiec z charakterem!

Mirosław Jabłoński,pewny swojej wartości człowiek który ujął mnie swoją rozwagą i dojrzałością sportowca,żużlowca z charakterem,na kolejny rok przedłużył kontrakt z Włókniarzem.Gdyby nie wierzył w to co mówi uznałbym go za romantycznego. Podjął jednak decyzje pozostania w klubie,nie mając pewności,czy zagości na stałe w składzie ekipy z Częstochowy,a to już nie romantyczność,tylko odpowiedzialne działanie żużlowca.Sportowca który marzy by pokazać wreszcie pełnie swoich możliwości,na ekstraligowych salonach. Walka będzie trudna,bo w międzyczasie doszedł do ekipy Włókniarza Grzegorz Walasek,co komplikuje nieco sytuację Mirosława Jabłońskiego w częstochowskiej drużynie. Między stronami doszło jednak do porozumienia 18 listopada,gdy trwało jeszcze''polowanie''na Grzegorza Walaska i innych wolnych jeźdźców mogących coś zwojować w Ekstralidze. Dla wychowanka klubu z Gniezna to już trzeci sezon w barwach Włókniarza. Spodobała mi się jego postawa i jego lojalność jako człowieka,wobec klubu w którym w którym pracuje.Doradzano mu różnie,nawet by spróbował swoich sił w I lidze.Mirek zachował się tak jak powinien się zachować mężczyzna.Podjął walkę o miejsce w składzie i wcale nie stoi na straconej pozycji. Jak to mówią''jedna kawa i wszystko zostało dogadane'' Druga sprawa czy klub za tą lojalność go doceni bo różnie z tym w przeszłości bywało i nie mam tu zamiaru niczego owijać w ''bawełnę'' Mirek postawił wszystko na jedną kartę,chce powalczyć o miejsce w pierwszym składzie. Czy mu się uda czas pokaże,ale najwyższa pora by klub wobec którego pokazał swą lojalność mu to umożliwił,a nie zwodził go obietnicami. Pierwszy rok startów w barwach Włókniarza nie był  przecież taki zły. Później splot różnych okoliczności(między innymi KSM) uniemożliwił mu starty i pokazanie pełni swoich możliwości. W bieżącym roku wystartował tylko dwa razy. To co można było wnioskować o jego formie? Po tych wszystkich zawirowaniach ze sponsorem Włókniarza i jego aresztowaniu,co niekorzystnie wpłynęło na wizerunek klubu. Mirek powiedział znamienne zdanie- bywały trudniejsze sytuacje i Włókniarz dawał radę. Dlaczego teraz miałby sobie nie poradzić?Malkontentom radziłbym się tego zdania uczepić jak rzep psiego ogona i się go trzymać. Skoro takie słowa wypowiada zawodnik będący tam w środku i znający realia,to ja mu wierzę.Dla każdego z klubów rok 2014 będzie ciężki,ale Włókniarz wychodził z nie takich opresji i tego trzeba się trzymać.Podoba mi się postawa zawodnika.Nie chodzi nie narzeka,wie że wszystko jest w jego rękach i w postawie na torze.Podczas pobytu w klubie nie miał takiego komfortu psychicznego jak Rafał Szombierski,który był w składzie niejako z urzędu(KSM),a wytrzymał tą presję i brak jazdy i pozostał.Trzeba to docenić. Marzeniem każdego kibica jest by zawodnik uzupełniający parę(takim by był Mirek) zdobywał 7-8 punktów w pięciu biegach meczu, także tych wyjazdowych,bo one mogą decydować o punkcie bonusowym. Czy Mirka Jabłońskiego na to stać? Myślę że tak,trzeba mu tylko dać szansę, by mógł się wykazać. W życiu bywa jednak z tym różnie,ale próbować trzeba zawsze,by sobie później nie pluć w brodę że czegoś się zaniechało. Każdy trener też ma inną koncepcję składu i na kogo innego stawia.Jak będzie w przyszłym roku Bóg raczy wiedzieć. O sprzęt Mirka byłbym spokojny, Fleming Graversen i brat Mirka coś wykombinują, bo to chyba ostatnia szansa dla Mirka, na skuteczne zaatakowanie ekstraligowych torów. Mirek jest w Częstochowie zawodnikiem lubianym, niekonfliktowym, ambitnym i ja w niego wierzę. Na częstochowskim torze już nieraz pokazał wspaniałe akcje i wiem co potrafi.Widziałem go też na szwedzkich trudnych torach i całkiem nieźle sobie radził. Na torze jest walczakiem, nie pozoruje jazdy i gdy ustabilizuje formę,będzie go na pewno stać na określoną liczbę punktów w meczu. Jest tylko jeden warunek,trzeba dać mu szansę na jazdę w lidze,ale to już leży w gestii decydentów klubu. Myślę że w jego przypadku na częstochowskim torze, trenerzy powinni zwrócić większą uwagę na jego wejścia w łuki.Trzeba to ćwiczyć do...śmierci.Gdy poprawi ten element jazdy, to będę o jego możliwości spokojny. Być może to się bierze stąd że ostatnio mało jeździł po polskich torach. Starty ma niezłe więc o ten element żużlowego rzemiosła jestem spokojny.Dobrze że Mirek stawia sobie wysoko poprzeczkę,bo nie stawiając sobie celów w życiu sportowym, można rozmyć się w ligowej szarzyźnie. Dobrze że podejmuję ''rękawicę'' i walczy o miejsce w składzie. Trzeba organizować treningi,sparingi, wtedy pokaże swoją przydatność w zespole.Gdy nie wyjdzie jest jeszcze w trakcie sezonu opcja wypożyczenia,ale ja w to nie wierzę. Nie wiadomo jak przejście Petera Kildemanda z I ligi wpłynie na jego postawę na torze. Tu upatrywałbym szansy dla Mirka,bo różnie z tym przeskokiem do Ekstraligi z niższych lig bywało.Tu nie ma zmiłuj,tu jest twarda walka o miejsce w składzie,a będzie decydował sprzęt.Czy Mirek ją wykorzysta zależy tylko od niego,od jego umiejętności i sprzętu i od niego samego. Jest jeszcze problem zawodnika rezerwowego,na wypadek kontuzji kogoś z podstawowego składu,W sezonie 2014 może być zastępowany tylko jeden zawodnik i to ten najlepszy w drużynie i to jest pewne ryzyko i utrudnienie(tak sobie wykombinowali prezesi) a teraz płaczą.Od kiedy istnieją zmagania sportowe życie sportowca nie jest łatwe,jeśli walczysz możesz przegrać,jeśli nie walczysz już przegrałeś.Mirek walkę podjął i za to mu chwała.W sytuacji kiedy do Włókniarza dołączył Grzesiu Walasek będzie to walka trudna,ale nie niemożliwa.Widziałem już w swoim życiu nie jedno''odrodzenie''sportowca,a zawodnik stawał się czarnym koniem sezonu.Czy tak będzie w przypadku człowieka z charakterem? Czas pokaże! Na kolana trochę WD-40, żeby zlikwidować zardzewienie wynikające z braku jazdy na polskich torach i JAZDA NA KOŃ,jak mawiał pewien klasyk. Subtelne słowa otuchy Mirka które wlały trochę nadzieji w częstochowskich kibiców, przewijają się we wszystkich wywiadach i za to dziękujemy. Życzę udanych występów w Ekstralidze,jak również na zagranicznych torach.W moich oczach jesteś wspaniałym szczerym człowiekiem, który mimo kłopotów w klubie nie roztrząsał tego na forum publicznym. Masz za to mój szacunek. Najważniejsze że wierzysz w swoje możliwości i łatwo się nie poddajesz, a to jest duży atut każdego sportowca.Ja wierzę ze sezon 2014,będzie dla Ciebie sezonem ''konia''. Czego Ci życzę, czekając niecierpliwie na finezyjna jazdę na torze!Mirek Jabłoński na zdjeciu pierwszy z prawej,obok Rune Holta!

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Runda Speedway European Championships 2014 w Częstochowie?

Przyznanie Częstochowie organizacji jednej z rund cyklu Mistrzostw Europy(SEC) to byłaby dobra wiadomość dla spragnionej dobrego widowiska częstochowskiej publiczności,szczególnie tej która lubi żużel swojski,bez tego Angielskiego sznytu.Tor w Częstochowie jest zawsze przygotowywany perfekcyjnie na każde zawody.Duża w tym zasługa'' Andzi'' czyli Andrzeja Puczyńskiego, zwanego we Włókniarzu ''złotą rączką''Ten były zawodnik Włókniarza,jak nikt inny,potrafi wyczuć pogodę i przygotować tor do walki na całej jego szerokości,po którym można się bezpiecznie ścigać,bez uszczerbku dla zdrowia.Nie jest prawdą że w Częstochowie liczy się tylko i wyłącznie liga.Niektórzy tak sadzą,po niskiej frekwencji na jednej z rund Drużynowego Pucharu Świata rozgrywanej w Częstochowie.Jedna jaskółka wiosny nie czyni.Trzeba pamiętać że wtedy główną przeszkodą było, przełożenie tej rundy  ze względu na warunki pogodowe.Stad niższa frekwencja bo ludzie mieli inne plany na następny dzień,Jeśli ta runda dojdzie do skutku,a bilety będą w przystępnej cenie,to o frekwencję można być spokojnym.Widowisko na pewno będzie wspaniałe,bo tor nigdy nie jest ''preparowany''.Najlepiej gdyby to była runda finałowa,która decydowała by o rozdaniu medali.Bo to i większa gala i piękniejsza oprawa która zawsze przyciągnie stałego kibica tej dyscypliny sportu.Poza tym swój akces do tego cyklu,już dawno zgłosił ulubieniec miejscowej publiczności-fighter Grigorij Łaguta.Na niego kibice bez specjalnego zapraszania,zazwyczaj przychodzą tłumnie.To własnie ten żużlowiec w Częstochowie jest gwarantem frekwencji na poziomie 12/15 tysięcy kibiców.Tor ma same plusy,kto raz był w Częstochowie,mógł się przekonać na własne oczy(kto ma słabsze pomogą okulary).Można tu stosować mijanki wszędzie,czego przykładem jest wspomniany ŁAGUTA,a to podniesie widowiskowość tej imprezy.Mówiąc żartobliwie to organizatorzy mogli by zrobić ukłon w stronę piszącego te słowa,za ciągła i nieustającą obronę SEC na tym blogu(proszę sprawdzić fakty nie kłamią),pomimo ze jesteście z Torunia!W tej sprawie nie ma to najmniejszego znaczenia.Tor w Częstochowie to najlepszy owal do ścigania w Polsce.Tak sądzi zdecydowana większość ze światowej i polskiej czołówki zawodników tutaj startujących.Choć malkontenci też się zapewne znajdą,którzy z przekory,będą krytykować.Cóż w moim długim życiu już się do tego przyzwyczaiłem,jak to mówią''złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.Nie mam zamiaru polemizować z faktami. Przy okazji nie ma co ukrywać,że klub by na takiej imprezie sporo grosza zarobił,tym bardziej że ma wiernych i kochających ten klub kibiców,więc na pewno na tych zawodach się pojawią.Co nie jest bez znaczenia przy nie domykającym się do końca budżecie klubu.Poza tym sądzę że do Częstochowy dotrą kibice ościennych państw,takich jak, Słowacja,którzy jeżdżą wszędzie za Vaculikiem,z Rosji jeżdżącymi za Sjfutdinowem, Lagutą.Ukraińcami,Łotyszami,ale też z innych krajów,jak Dania,Szwecja,z Anglii za''świeżo upieczonym Mistrzem Świata,Woffindenem,Gdyby wtedy gdy odbywał się turniej DPŚ w Częstochowie nie przeniesiono go na drugi dzień frekwencja byłaby,na pewno wyższa,bo kibice mieli na drugi dzień zaplanowane zupełnie coś innego,jak to w tym zwariowanym szybkim świecie bywa.Po drugie powiedzmy sobie szczerze obsada tamtego turnieju była mizerna.Poza Polakami,ścigało się wtedy kilku przeciętnych zawodników.Choć Łotysze sprawili swoim kibicom sporą niespodziankę.Zastanawia mnie tylko jedno choć klub istnieje 65 lat co pokazuje ten emblemat na dole posta,nigdy w Częstochowie nie było rundy z cyklu Grand Prix(może mam już sklerozę i nie pamiętam?) Jeśli tak to chyba z tego powodu że obecni działacze Włókniarza i ci  trochę wcześniejsi,nie chcieli uczestniczyć w tzw.''wyścigu szczurów'',nie chcąc płacić nadmiernej i wyssanej  z brudnego palucha Anglików kasiory BSI,organizatorowi cyklu rund Grand Prix,na którego czele stoi robiący Polaków w ''wała'' Paul Bellamy,a który lubi pić szampana za POLSKIE,pieniądze.To ci co Polaków tam pracujących za''psie pieniądze'' w ich kraju,próbują pozbawić teraz osłon socjalnych. Ale nie ma się co dziwić oni już tak zachowywali się tuż po wojnie,za którą zginęło kilka tysięcy polskich żołnierzy i pilotów polskich.Ja im tego nie mogę zapomnieć i przy każdej okazji o tym przypominam,swoim potomnym.Wracając do tego półfinału który odbywał się w Częstochowie,to należy pamiętać,że wtedy nie jeździli w ekipie z Rosji tacy zawodnicy jak: Emil Sajfutdinow i Grisza Łaguta.Rosyjska federacja nie chciała wyłożyć kasiory na ich starty i jechali tzw.''drugim sortem'' Chociaż się utarło że kibice w Częstochowie nie chodzą na żużel,tylko na Włókniarza(tak uknuli wrogowie),to ja wierzę że frekwencja(o ile turniej zostanie przyznany) będzie duża!Nie jest ważne że organizujący SEC,to ludzie z Torunia,z którym ja i kibice mamy na''pieńku''Ci co organizują SEC,są Polakami.Ważne by w takich chwilach,gdy chcą nas''wyślizgać''Anglicy się jednoczyć i pokazać pyszałkowatym Anglikom,że ''POLAK POTRAFI'',zorganizować coś lepszego mającego lepszą przyszłość i przyciągającego rzesze kibiców na stadiony.Anglicy u siebie z ligi zrobili amatorszczyznę,to z cyklu Grand Prix zrobią to samo.Wielokrotnie na tym blogu broniłem organizatorów SEC,i mogę powiedzieć że to nasz upór i organizatorów i zdecydowania postawa,spowodowały że ta zgraja przebierańców,nie znająca się na żużlu z FIM,zaczęła się wycofywać''rakiem''ze swej głupiej i szkodliwej dla światowego żużla decyzji,Ważne że Polacy dopięli swego.Gdyby tak było w przeszłości z tłumikami,nie mielibyśmy śmierci,poważnych zagrażających życiu kontuzji,zawodników jeżdżących ofensywnie. Zawsze byłem po stronie organizatorów SEC,bo mam dość dyktatu Anglików i ich beznadziejnych pomysłów na żużel.Arenie Częstochowa taka organizacja,jednej z rund się należy,bo nie ma zbyt wielu imprez takiej rangi na tym wspaniałym torze sprzyjającym walce w Częstochowie.Człowiek''orkiestra Andzia''na pewno przygotuje go dobrze. Na moich oczach wyrósł na świetnego specjalistę od przygotowania owalów do świetnego ścigania.Myślę że należą mu się podziękowania,za tą''czarną robotę'',bo widowiska w Częstochowie są świetne,a co najważniejsze bezpieczne.Tak trzymaj!Żużel to miłość na całe życie.Radość aż do łez szybsze serca bicie!Na zawsze razem z WŁÓKNIARZEM!   

   
    


niedziela, 15 grudnia 2013

Działacze PZM-destruktorzy polskiego żużla!

Największym szkodnikiem polskiego żużla jest PZM i jej sam szef Andrzej Witkowski. Brednie jakie wypowiadał ten człowiek podczas nieszczęsnej''debaty'' z udziałem jednego klubu,upoważniają nas kibiców do wypowiedzenia tych słów.Pora odejść i oddać stery tego związku,młodym bardziej operatywnym,nie mających ambicji działania na szkodę i administrowania.Mającym ambicje i chęci do prawdziwego zarządzania.Tak naprawdę to prezes PZM,hamuje rozwój tej dyscypliny w naszym kraju.Zupełnie brakuje tej organizacji pomysłów na polski żużel.Prezes nie jest prawdziwym menedżerem,tylko okrzepłym niesterowalnym działaczem,rodem z PRL-u.Pan Witkowski(tu mała uwaga),uznał za zbędny rozwój żużla w Polsce.To najdziwniejsze i najgłupsze przesłanie płynące z ust wysokiego przedstawiciela,tej organizacji i tej debaty.Sugerowanie że te ośrodki które mamy w Polsce to wystarcza,jest pomysłem gomułkowskim,który już w swoim życiu przerabiałem.Zakazywać komuś w wolnym kraju,by w swoim mieście chciał reaktywować klub,jest poronionym pomysłem,nie wartym funta kłaków.Z tej wypowiedzi wynika że pan prezes chce jednak stagnacji i wegetacji ciągle tych samych klubów w drugiej lidze.Bo co,już się do nich przyzwyczaił? Bo już nigdzie nie mogą spaść,a skoro nie mogą to niech się bawią za własne pieniądze,a prezesowi dadzą święty spokój.Stalinowska reforma z 1951 r pozbawiła żużla w wielu miastach w których żużel był tradycją.Czy sądząc po słowach pana prezesa,mamy to powielać,czy wracać do czegoś co już było,a czego wszyscy nienawidziliśmy.Wtedy nawet motocykli żużlowych nie mogliśmy produkować,bo wszystko było zduszane w zarodku.W tym miejscu trzeba przypomnieć motocykl FIS i gorzowską konstrukcję silnika żużlowego.Gdyby nie te głupie pomysły mielibyśmy dziś ponad 30 klubów żużlowych w Polsce.Może byłaby większa rotacja,a może stabilizacja,kto to teraz raczy wiedzieć. Niech pan prezes zada sobie pytanie i na nie odpowie.Dlaczego cała ściana północno-wschodnia nie ma żużla,a PZM nie robi nic by tam powstał?Dlaczego nie ma żużla w Warszawie,nie ma nawet klimatu do tego sportu,w stolicy bo nie potrafiliście go stworzyć.Za to z ochotą promuje pan partyjny Falubaz,który jest klubem bogatym i świetnie da sobie radę,bez pańskiej pomocy i wstawiennictwa.Pana''psim''obowiązkiem,jest promowanie żużla tam gdzie go niema,a ma szanse powstać,bo są chętni do działania ludzie. W sprawie tłumików też pan przyjął pozycję strusia,''podkulił ogon''i jest plaga poważnych kontuzji.Uważam że te śmierci były nie potrzebne.Te poważne kontuzje także,a wy powinniście za to ponieść odpowiedzialność karną.Dopuszczenie tego badziewia w polskiej lidze to tylko i wyłącznie wasza wina.Trzeba było ten szalony i wręcz głupi pomysł FIM skutecznie zablokować,wycofując zawodników z cyklu GP.Polska liga by przetrwała na starych tłumikach,Sami zawodnicy zagraniczni chcieli by w niej jeździć,bo wystarczy porównać kasę jaką płaci teraz zawodnikom BSI,by wiedzieć co by wybrali.Nadal bylibyśmy najsilniejszą ligą świata,bo oni wybraliby polską ligę dla większej kasy.Trzeba było posłuchać mądrych ludzi,a nie zachowywać się jak klakier FIM-u,Ale pan działa raczej dla swojej wygody,a nie dla dobra żużla.Jeśli pan promuje automobilizm,to pana prywatna sprawa i pora pezestawić się na ta dyscyplinę,skoro jest panu bliższa.Chyba pan nie zdaje sobie sprawy,albo udaje greka ile ludzi przychodzi na stadiony żużlowe,a ile na automobilizm.Pan dusi ten sport i nie pozwala mu się rozwijać,blokując mądre pomysły.Wspólnie z GKSŻ,wprowadzacie głupoty w rodzaju Regulaminu Finansowego,który doprowadzi do tego że kluby może i pieniądze będą miały,ale zawodnicy wątpię.Bo gdy się znajdzie nieuczciwy sponsor,pieniędzy będą szukać w sądach.A w przyszłym roku na placu boju pozostaną 3 kluby,reszta będzie miała same długi.Gdzie żużel w takich miastach jak,Warszawa,Poznań,na ''Skałce''w Świętochłowicach w Śremie? Według mnie to pan jest sługą FIM,a nie zbawcą polskiego żużla.Pora odejść i dać szansę innym.Nie ma ludzi niezastąpionych,a pan ma ostatnio zbyt wysokie mniemanie o sobie,a to rozleniwia.Gdyby panu zależało na polskim żużlu nie spotykałby się pan z przedstawicielami jednego klubu,na jałowej debacie.Która miała jeden cel,wyłącznie polityczną promocję pana Dowhana i zielonogórskiego klubu,FIM głosi wszem i wobec że chce dążyć do promocji żużla w Europie i na świecie,a ustami swojego przedstawiciela Witkowskiego,zakazuje jego rozwoju w Polsce.Chce ograniczać ilość ośrodków chętnych do reaktywacji.Guzik mnie obchodzą jakieś rajdy i eliminacje WRC,tym niech się interesują kibice tego sportu.Mnie interesuje żużel,bo wkładamy w niego własne pieniądze,serce,swój wolny czas i chcemy by się rozwijał.Jest kilka przykładów gdzie żużel odbudowano od podstaw i funkcjonuje ku uciesze miejscowych kibiców.Nie chodzi o to by jakiś klub utrzymywać na siłę za'' uszy''chodzi o to by dać innym szansę.To tak jak z przedsiębiorstwami,jeśli jedne upadają,powstają w to miejsce inne,które są lepiej zarządzane i przetrwają.Dość już tego.Wielokrotnie pan udowadniał że dla pana stołek liczy się ponad wszystko.Niech pan jednak pamięta w historii,odwoływano już nie takich''kozaków''.Odwoływano już prezydentów,premierów,obalano możnowładców i różnych satrapów.Kibicowska cierpliwość też ma swoje granice i ta cierpliwość też się kiedyś skończy,Jak słyszę słowa następnego szefa sportu,tym razem Telewizji Polskiej z Redakcji Sportowej''Roberta Korzeniowskiego też uczestniczącego w tej debacie ''że żużel w Polsce jest przeceniany''to tylko usiąść i płakać,że Bóg nas pokarał takimi działaczami,których punkt widzenia zależy od punktu siedzenia(czytaj kariera zależy od POsłuszeństwa).Jeśli zamiast pomagać kładą kłody pod nogi,to trzeba,te kłody usunąć.Wywierać presje na tych panów,by działali dla dobra polskiego żużla,a nie kacyków FIM.To jest naszą powinnością.Kibice mają wielkie możliwości.Mogą wysyłać listy,e-maile do centrali FIM,z wiadomościami co sądzimy o takim zarządzaniu.Niech ten nieskazitelny wizerunek,który tam sami sobie stworzyli,przy pomocy klakierów,pęknie jak bańka mydlana.W każdej dziedzinie życia są wazeliniarze i demokraci.W sporcie także.Jesteśmy otaczani przez szkodliwych działaczy,którzy polskiemu sportowi robią krzywdę.Niech to ''braterstwo'' krwi PZM-FIM,skończy się jak najszybciej,bo to symbole klęski polskiego żużla!   

piątek, 13 grudnia 2013

Zemsta Suskiewicza na Włókniarzu?

Panie Suskiewicz,w swoich poczynaniach musi Pan bezwzględnie pamiętać ze''każdy kij ma dwa końce''Były mechanik,a obecnie pazerny menedżer(tak nazywa Pana cała żużlowa Polska),za pośrednictwem skompromitowanych działaczy z Torunia z Panem Kryjomem na czele,chce szantażować działaczy Włókniarza,by mu zablokować licencję.Dziwnym zbiegiem okoliczności, zaczęło się to wszystko dziać od tego momentu,gdy w Polskę poszła wiadomość, że Grzegorz Walasek dołączył do Częstochowy.Wtedy torunianom zapaliła się czerwona lampka,że pierwsza czwórka może im przelecieć koło nosa. Natychmiast wzorem''kryjonizmu żużlowego''zaczęły się kombinacje,jak tu pozbawić Włókniarza szans na walkę w Ekstralidze.W mózgach się w Toruniu z natychmiast się zagotowało.Bo przy tych ujemnych punktach,które im zostawił Trybunał PZM, przegrana torunian w Częstochowie,Lesznie,Gorzowie,Zielonej Górze,Tarnowie,a może i we Wrocławiu,byłaby końcem marzeń o pierwszej czwórce i końcem walki o play offy.Co za ty idzie wtopieniu kolejnej ogromnej kasy,za która trudno będzie uzyskać jakiś medal.Znowu?To by oznaczało że mają złych menedżerów albo właściciela.Z moich obserwacji wynika że Suskiewicz robi to w porozumieniu,z torunianami.Próbują pozbawić Włókniarza szans i załatwić sprawę przy''zielonym stoliku.Co robi pazerniak Suskiewicz?Najpierw się umawia z Włókniarzem na wypożyczenie,uzgadnia warunki,a później kopie pod nim dołki.W imieniu Sajfutdinowa(swoją drogą tym zagraniem Emil stracił w moich oczach)trochę namącił w mediach przychylnych torunianom.Wysłał mianowicie paszkwil do prezydenta miasta i radnych Częstochowy,z informacją,że Włókniarz ma względem Emila Sajfutdinowa zadłużenie.Przecież cała żużlowa Polska o tym wie,bo zarząd wcale tego nie ukrywał.Tym listem chce wywołać kolejną wojenkę toruńsko-częstochowską.Szanowny menedżerze ja jednak jako doświadczony rep Panu radzę wzorem Sztaudyngera''Zanim język puścisz w taniec,załóż na mordę kaganiec''.Prawda wygląda tak!To nie Włókniarz w tym roku powinien opuścić szeregi Ekstraligi,tylko Unibax,za niesportowe zagrywki i machloje,a Pan Kryjom i właściciel powinni,się pożegnać na zawsze z działalnością w sporcie żużlowym.Koniec kropka.Ale że mamy taki pobłażliwy Trybunał,który pomaga biznesmenowi,w jego fatalnych pomysłach na żużel,jest jak jest.Może ten człowiek  ma złych podpowiadaczy,bo wtopic tyle pieniędzy w żużel i nadal nie mieć z tego satysfakcji,jest nie zrozumiałe.Kontrakt z Walaskiem,firmuje KJG,i to Suskiewiczowi nie pasuje,tylko musi pamiętać że podpisali go zupełnie inni ludzie niż poprzedni sponsor Emila,niejaki Artur.S.Po wprowadzeniu nowego Regulaminu Finansowego może być podobnie w kilku innych klubach Ekstraligi.To nadal będzie zależało od człowieka.Od jego uczciwości. Sam Stępniewski już przębąkuję że jak jakiś sponsor kogoś oszuka,to w przyszłym sezonie zostanie zmodyfikowany regulamin.Włókniarz jest mu winien punktówkę i za to przecież musi zapłacić.Nikt się od tego nie uchyla.Myślę że w obliczu tego prostackiego zagrania,zdolny prawnik jakim jest niewątpliwie p.Łukasz Kowalski,pokaże im jak powinien zachowywać się człowiek,który najpierw wszem i wobec głosił że dogadał się z Włókniarzem w sprawie spłaty długów i jego wypożyczenia za złotówkę do Torunia.Teraz gdy jest w gnieździe OS w Toruniu,robi z gęby cholewę.Jeśli chodzi o MANY,MANY,to Suskiewicz sam sobie wyrobił na ten temat opinie w środowisku żużlowym. Wystarczy poczytać fora internetowe na jego temat i posłuchać opinii tych którzy,z tą dwójką Suskiewicz,Sajfutdinow mieli do czynienia. Ich głównym celem są dolary,euraki,i polskie banknoty NBP,reszta jest niejako przy okazji.Miła powierzchowność i sposób bycia,tych panów znika przy bliższym poznaniu.Jak to mówią''Nie wszystko złoto co się świeci''.Straciłem szacunek do tego zawodnika,za te brudne gierki,niezdecydowanie.Myślałem że Tatarzy to ludzie z...No cóż pomyliłem się.Wierzę że zarząd się nie ulęknie tego tlenionego mechanika.Stanie na wysokości zadania,a kibice znajdą na niego pieniądze,by rozliczyć się ze''Smerfem Marudą'' Suskiewiczem. Niech się inni trochę z nim poużerają.Włókniarz jeszcze nie podpisał jego wypożyczenia,więc po spłacie powinien zablokować jego jazdę w Polsce.Dość tej toruńskiej hucpy.Był Kryjom teraz jest Suskiewicz.Zaczął nieźle,od ośmieszania siebie.Puścił''bąka''w''merdiach''po raz kolejny doprowadzając do konfliktu.Gdybym był kibicem ''Unipłaczków'' to próbowałbym mu przemówić do rozsądku. Bo to nie po raz pierwszy toruński działacz(bo tak go teraz należy traktować) ośmiesza siebie i polski żużel.Kto powiedział że firma KJG chciałaby współpracować z takim roszczeniowym i kapryśnym jak gwiazda filmowa facetem.Brawo Panie prezesie Mizgalski,za Pana wypowiedź.Myśle że wspólnie  z prawnikiem Panem Łukaszem Kowalskim(prawnik) utemperujecie tego pazerniaka,który ze wszystkimi brudami wali do mediów,bo jako celebryta,jest ostatnio z nimi w dobrej komitywie.Wcale tu nie chodzi o to czy Włókniarz zapłacił Emilowi,czy nie,bo z kontraktu wcześniej czy później klub i tak musi się wywiązać.Panu Suskiewiczowi bywalcowi rossmanowskich salonów wszak nie o to chodzi.Chodzi o to by w Polskę poszedł''smród'' że Włókniarz nie dostanie licencji nadzorowanej.To są strachy na lachy Panie celebryto Suskiewicz.Menedżerstwo to trudny kawałek chleba dla tych co nie potrafią się dogadać,Niech Pan tylko popatrzy jak skończył karierowicz Kryjom.Nawet lizanie d...swoim pracodawcom nie pomogło.Licencja i wstęp do parku maszyn poszły na spacer na 2 lata.Warto było?Pana może czekać niechybnie to samo,bo chcąc się przypodobać nowemu pracodawcy robi Pan,to samo co Kryjom.Sprzedaje Pan HONOR,za ''Judaszowe srebrniki''.Teraz wypadło na Toruń,bo tam mamona leje się strumieniami.Szkoda tylko że przecieka przez palce.Nie powie mi Pan chyba że dostanie się do drużyny''inwalidów'' sportowych było szczytem marzeń dla Sajfutdinowa.Zresztą czy on sam będzie zdolny do jazdy na wysokim poziomie jest zagadką .Wszystkie wróble na drzewach ćwierkają że ma uszkodzone ścięgna?Włókniarz może i powinien to zrobić.Zablokować wypożyczenie Sajfutdinowa,jeśli nadal będzie Pan szkalował klub,Niech pan o tym pamięta,bo możecie zostać z ręką w nocniku,gdy kibice przejmą sprawy w swoje ręce.Pana podopieczny nie ma jeszcze ostatecznej parafy,na kontrakcie dotyczącym wypożyczenia,więc wszystko jest jeszcze możliwe.Ale zawsze najlepszy jest kompromis,nawet''zgniły'',bo zawodnik jest od jeżdżenia,jak aktor od grania.Pan zamiast reprezentować interesy zawodnika,sieje Pan w polskim żużlu zamęt i nienawiść wśród kibiców.Oj coś czuje że będzie Pan musiał po tych słowach omijać Częstochowę szerokim lukiem.Nawet gdyby Pan miał 4 ręce i 4 nogi,brakło by palców,by mógł Pan policzyć ile lat zmagam się ze zjawiskiem pn. polski żużel.Coraz bardziej mnie jednak zaskakuje,jego zaściankowość,nieuczciwość,nienawiść,zawiść i zwykła w nim głupota.Jest duża szansa że przylgnią do Pana takie słowa jak:nudziarz,gdera,jęczydusza,,zrzęda maruda.Ale to tylko prognoza.Jednak tym co Pan zrobił wpisuje się Pan w politykę,siania strachu i podejrzliwości i nieufności wśród kibiców Włókniarza.Tego Panu nigdy nie wybaczymy,w Częstochowie,bo to haniebna gra!

wtorek, 10 grudnia 2013

Czy''Torres''Drabik prześcignie''Slammera'' Drabika?

Większość kibiców w Częstochowie zadaje sobie to pytanie.''Torres''to Maksym Drabik syn Sławomira Drabika''Slammera'',legendy częstochowskiego Włókniarza.Nazwisko Drabik wywołuje w Częstochowie od lat wiele emocji i to tych pozytywnych.Maksym w lutym 2014 r kończy 16 lat(chciałbym mieć teraz tyle) i może stać się pełnoprawnym uczestnikiem zmagań ekstraligowych już od początku przyszłego sezonu rozgrywkowego.Widziałem tego młodego człowieka w tym roku na kilku treningach i mogę śmiało powiedzieć,że na pewno ma wielkie szanse zostać ulubieńcem całej żużlowej Częstochowy.Już teraz może z powodzeniem konkurować z bardziej doświadczonymi i objeżdżonymi już w Ekstralidze,Hubertem Łęgowikiem i ''Komarem'' Rafałem Malczewskim.Maksym podczas jazdy na torze sylwetką do złudzenia przypomina swego ojca Sławka Drabika,zwanego ''Slammerem''Czy w życiu sportowym,które tak naprawdę dopiero zaczyna,dorówna swemu znanemu ojcu.Jest ku temu wiele przesłanek.Ja jestem tego pewien.Ale czy dorówna barwnymi wypowiedziami i sposobem bycia, Sławkowi tego już jestem pewien mniej.To się dopiero okaże. Na sukces w tym trudnym sporcie wpływa wiele czynników.Talent-który na pewno Drabik junior posiada.Psychika- o to jestem spokojny,jak na jego wiek zachowuje się w sposób dojrzały.Samodyscyplina-myślę że tyle lat jazdy na żużlu ojca i podpatrywanie,da mu do myślenia.Sprzęt-tu może być trochę gorzej,bo gdyby dysponował takimi''furami''jak pewien młodzian z Torunia,to wnet by go przegonił.Jego lekkość i płynność jazdy zrobiła wrażenie na mnie i paru moich kumplach co to na żużel chodzą od kołyski i różne rzeczy w swoim życiu widzieli.Pieniądze-wiadomo w żużlu są potrzebne ogromne,bo to studnia bez dna.Sławek już od dłuższego czasu nie jeździ,więc trudno będzie mu wyłożyć takie pieniądze na sprzęt.Myślę że sponsorzy w porę dostrzegą ten brylancik i pomogą chłopakowi w jego jakże trudnej drodze na żużlowe szczyty.Moim pragnieniem jest żeby kibice dali czas Maksymowi na rozkręcenie się w tym sporcie.Żeby notorycznie nie porównywali go do słynnego na cały kraj ojca,bo może nie udźwignąć tego ciężaru odpowiedzialności za wynik od ciągłego porównywania.To są dwa odmienne byty,choć z tych samych genów.Dobrze że Sławek nie wywiera na niego presji.Jak już kiedyś o nich pisałem,nic na siłę.Maksym musi sam zadecydować,czy jest gotowy do walki o najwyższe cele w tym kontuzjogennym sporcie.Sławek jak to mówią''zjadł zęby''na żużlu,więc o rozwój psychofizyczny można być spokojnym.Widać że ze Sławkiem się świetnie rozumią.To jest wypisane na ich twarzach,gdy ich się ogląda z bliska.Maksym o czym nie wszyscy wiedzą ma już spore doświadczenie w jeździe na torach lodowych w ICE Speedwayu.Brał udział w zawodach organizowanych przez Sławka i to z powodzeniem.Traktując to jako dobry trening i zabawę.Sławek nigdy nie był z tych co zadzierają głowę do góry i patrzył w chmury.Był i jest szczery,jak ma coś do powiedzenia to wali ''prosto z mostu'',bez owijania w bawełnę.Nie używa gładkich słówek,jest facetem prostolinijnym.Zawsze niemal przez całą karierę nabijał się z dziennikarzy.Bo jak to bywa z dziennikarzami,zadawali mu takie pytania że ręce opadały.Nieraz z przekory im odpowiadał i dla... się z nimi droczył a ci to brali na śmiertelnie poważnie.Na pytanie jak pan dziś będzie jeździł odpowiadał-średnio na głowę 2 litry i jazda.Dlatego później gdy na torze mu nie szło danego dnia kibice wykrzykiwali''Drabik!Może kielicha,albo Marlboro''?Miał pretensje że polscy zawodnicy byli uczeni stylu jazdy,jak by im ktoś włożył kij od szczotki w plecy.Jego wzorem był bez wątpienia Erik Gundersen,legenda duńskiego żużla. Lubił patrzeć na jego niecodzienny styl jazdy.Sławek zawsze twierdził że wtedy gdy naprawdę rozwijała się jego kariera,żużlowcy w Polsce,nie mieli jak to określił''rumaków''ale mieli''koniki na biegunach''o jakich śpiewała swego czasu Urszula.''Slammer'' im był trudniejszy tor,to jakby lepiej się na nim czuł i osiągał lepsze wyniki.Nie przeszkadzały mu brony,jak teraz Pedersenowi w Lesznie(swoją drogą jak on tam teraz będzie jeździł?).Teraz po Sławku pałeczkę w rodzinie przejmuje jego utalentowany syn Maksym,który zaczynał od zabaw quadem zasilanym akumulatorem.Podczas II Międzynarodowego turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Częstochowy Olakam-Cup Sławek Drabik symbolicznie przekazał  swój plastron synowi Maksymowi i wystartował nawet z nim w biegu pokazowym.Tak oto zaczyna się zapisywać nowa karta historii Włókniarza Częstochowa.Oby to była karta bogata w sukcesy jakie osiągał Sławek,albo ją przewyższająca.Oby kariera Maksyma toczyła się bez urazów,kontuzji.Czego obu panom Maksymowi i Sławkowi Drabikom życzę.Dla przypomnienia kilka ''oryginalnych tekstów Sławka Drabika do pamiętnika!

Dziennikarz:Jak wygląda życie żużlowca?Drabik:Zawody,ostro w beret,ostro w beret.
Dziennikarz:Sławek jak pojedziesz w tym biegu?Drabik:Standardowo.Najpierw prosto potem w lewo.
Dziennikarz:Jakie tory sprawiają Ci najwięcej trudności.Drabik:Kwadratowe.
Dziennikarz:Panie Sławku!Co się stało?Czemu taka słaba postawa na torze?Drabik:Wytrzeźwiałem.
Dziennikarz:Zmieniłeś klub,ale opiekun twojego sprzętu nie zmienił się?Drabik: Oczywiście,że nie.Babcia wie o co chodzi.Do sezonu sezonu jest przygotowana perfekt.Zakupiłem jej reformy oraz góralskie skarpety. Powinno być dobrze.
Dziennikarz:We Wrocławiu sprzęt przygotowywała Ci Babcia,czy coś się zmieniło w tym temacie?Drabik: Babcia się trochę roztyła i teraz jest poważny problem,bo nie mieści się w warsztacie.
Drabik zapytany jak chodzą motory,odpowiedział:Brrrrrr,brym,brym...
Taki jest Sławek Drabik,poważny gość z Częstochowy,któremu piszący te słowa się kłania i pozdrawia!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Tomasz Gollob-fighter który uleczył polski żużel!

Wszystko co najlepsze w polskim żużlu w ostatnich 20 latach,działo się za sprawą tego właśnie człowieka na zdjęciu powyżej.To Tomaszowi Gollobowi zawdzięczamy,piękne pełne sukcesów chwile radości w Grand Prix i w Ekstralidze polskiej.Ligach,szwedzkiej,angielskiej i na wielu torach świata i Europy.Czy się to komuś podoba,czy nie prawdy o tym wspaniałym żużlowcu-fighterze żużlowych torów zakrzyczeć się nie da. Kto sądzi inaczej,jest na wskroś niesprawiedliwy.Można nie lubić człowieka i jego charakteru(do mojego też wiele osób ma zastrzeżenia,nawet moja żona),ale trzeba polubić jego kunszt i rzemiosło sportowe,zawodowstwo i to czego dokonał dla polskiego zaściankowego żużla.Malkontentów mamy sporo w innych dziedzinach życia,dajmy sobie z tym spokój.Oceniajmy uczciwie jego dokonania sportowe,bez złośliwości,zawiści i tego wszechobecnego polskiego szowinizmu,szczególnie tego lokalnego.Kto zna się na żużlu nigdy nie powie inaczej.DZIĘKUJE MISTRZU!Za te wszystkie sukcesy,za serce włożone w walce na torze.Za wspaniałe emocje,którymi nas raczyłeś przez te wszystkie lata długiej wspaniałej kariery.Byłeś i jesteś WIELKI.Masz mój szacunek!Jesteś nadal najlepszym polskim żużlowcem jakiego wydała polska ziemia.Najlepszym macherem od jazdy na żużlu w historii polskiego i światowego speedwaya.Nikt kto nie siedział na motocyklu żużlowym,nie ma prawa negować,Twoich osiągnięć sportowych i zasług.Także Twojego podejścia do sportu,z którego powinni brać wzór młodzi żużlowcy.Choć przed Tobą było wielu wspaniałych żużlowców,jak Zenek Plech,Edziu Jancarz,Jurek Szczakiel,Andrzej Wyglenda,Antoni Woryna.To własnie Ty przyczyniłeś się w dużym stopniu do rozwoju zapyziałego kiedyś żużla w Polsce.Niektórzy Ciebie lubili inni nienawidzili,ale tym nie warto się przejmować.Szowinizm jest obecny wszędzie,nawet w kościele.Ja oceniam Ciebie Tomku jako zawodowca,który polski żużel wyprowadził z zaścianka,na światowe salony.Wpisałeś się złotymi literami w grono tych których uwielbialiśmy,przez całe lata.Wycofanie się z tego cyrku pn.Grand Prix,na którym zarabiają tylko Anglicy,jest decyzją mądrą i ja ją szanuje.Kiedy przed 37 laty Jerzy Szczakiel zdobywał tytuł pierwszego dla Polski Mistrza Świata,nie wierzyłem że ktoś dokona tego po tak długim czasie.A jednak Twój upór i pracowitość się opłacił.Dopiąłeś swego po latach czekania na cud.Triumfator z 1973 r z Chorzowa Jurek Szczakiel,nie mógł się na ten tytuł doczekać.Choć nie umniejszam Jurkowi zwycięstwa,to kto wie czy gdyby wtedy Mauger w biegu barażowym,nie przydzwonił w tylne koło Jurka,to ty nadal byłbyś jedynym Mistrzem Świata.Mauger miał wtedy bardzo szybki motocykl,ale popełnił kardynalny błąd,ładując się w tylne koło Jurka.Tym samym wykluczył się z biegu.Wtedy wszystkie''ptaszki'' na niebie,a nawet sam nieodżałowany sp.Jan Ciszewski stawiał na Zenka Plecha.Los bywa przewrotny,a Twoja cierpliwość i wielka praca zaowocowały,złotym medalem IMŚ i wieloma wymiernymi sukcesami na arenach międzynarodowych.Życzę sukcesów w ligowych rozgrywkach,bez urazów i kontuzji,dużo sportowego szczęścia.Mniej zawistników.Więcej luzu i dużo wigoru.By następne lata,obfitowały w takie samo pasmo sukcesów jak do tej pory!Tyle lat w sporcie żużlowym będzie dla innych trudne do pobicia,ale niech próbują,przecież nie zostawiasz spalonej ziemi.Przy Tobie wielu młodych nauczyło się żużlowego rzemiosła.Czas na pokazanie co potrafią. Wprawdzie nie ma ludzi niezastąpionych.Jednak Ciebie trudno będzie zastąpić. Tak sądzę.Ale to tylko moje skromne zdanie!Najważniejsze jest czy ty sam czujesz że podjąłeś mądrą decyzje. Nic na siłę,robić się nie da.Mamy tylko jedno życie.Nawiedzonych zawsze się znajdzie sporo i będą to różnie komentować.Mam dla nich tylko jedną radę.Niech w wieku Tomka siądą na motocykl żużlowy i przejadą jedno okrążenie toru żużlowego!Przecież Tomek nie zostawia, jałowej próżni jest Hampel,Kasprzak,Kołodziej,Janowski,młody rwący się do jazdy Patryk Dudek.Niech zakasują rękawy i pokażą nam kibicom co potrafią,na arenie międzynarodowej!Myślę że mojego życia braknie by osiągnęli to co Tomek osiągnął przez,te 19 lat startów w Grand Prix,DPŚ, Indywidualnych Mistrzostwach Polski i na arenach całego żużlowego świata i Europy!    

niedziela, 8 grudnia 2013

Victoria czy porażka?Kres żużla w Machowej!

Kiedy Piotr Rolnicki właściciel pierwszego prywatnego toru w Polsce,w Machowej zaczął budować tor żużlowy,na wsi w pobliżu Tarnowa,pomyślałem.Facet oszalał.Ale gdy już zobaczyłem,ten tor na własne oczy,uwierzyłem że gość może naprawdę rozkręcić prywatny poukładany klub.Kibice sobie wtedy mogli przeczytać na czołówkach gazet sportowych,że to nie blef. Że to dzieje się naprawdę. Wyrywali sobie gazety z rąk by poczytać czy naprawdę,polski biznesmen bierze sprawy w swoje ręce nie oglądając się tworzy jakąś nową jakość w polskim żużlu.Był to rok 1992.Wszyscy którzy mu źle życzyli,albo byli zazdrośni pukali się wtedy w czoło. Że porywa się z''motyką na słońce'' i takie tam farmazony.Piotr Rolnicki jak na owe,trudne jeszcze czasy,operatywny biznesmen,ku niezadowoleniu malkontentów dopiął swego.Po niesnaskach z Unią Tarnów,gdzie był sponsorem,postanowił działać na własną rękę,jak kiedyś Morawski w Zielonej Górze. Z tą różnicą że Morawski stadion wypożyczył od Falubazu.Natomiast Piotr Rolnicki sobie tor żużlowy wybudował za własne pieniądze.Jego działania wywoływały w środowisku żużlowych snobów i zawistników niezdrową sensację.Nazwał swój klub Victoria-Rolnicki Machowa i ''zapisał'' się drugiej ligi rozgrywkowej.Był to wtedy pierwszy profesjonalnie zarządzany klub w Polsce. Obiekt powstał w szczerym polu,przed czym niektórzy życzliwi go przestrzegali.Jak na stadion żużlowy był położony daleko od większego miasta,co już skazywało go na kłopoty z frekwencją.Ten stadion został jednak wybudowany i to w bardzo krótkim czasie 3 miesięcy.Zachodzę w głowę,czy jest na świecie stadion,który by był wybudowany w tak szybkim tempie. Nie było trybun,tylko niskie usypane ziemne wały,gdzie na podwyższeniu mogła stanąć publika.Najważniejszy był jednak owal toru,który był krótki,miał tylko 285 metrów.Początkowo zawodnicy mieli problemy,na tym małym torze,bo na ogół jeździli na tzw.''lotniskach''Tor był trudny technicznie.Jazda na nim wymagała trzymania się za wszelką cenę krawężnika.Każdy odjazd poza środek toru,kończył się zamykaniem gazu,albo''bliskim spotkaniem trzeciego stopnia''z szybko zbliżającą się bandą.Tak na moje oko przypominał do złudzenia tor na Wembley.Pierwsze zawody zostały rozegrane 14 maja 1992 r.To był mecz II ligi pomiędzy Victoria-Rolnicki Machowa,a Polonią Piła.Pan Rolnicki,jak wytrawny marketingowiec,zafundował wtedy kibicom darmowy wstęp.Jeśli darmocha to ludziska się pchają drzwiami i oknami.Chętnych nie brakowało,więc zjeżdżali skąd się dało,nawet z bardzo odległych miejscowości.Tym sposobem zablokowali Międzynarodową trasę numer 4.Policja i ochroniarze mieli pełne ręce roboty i nie panowali nad tym tłumem żądnym obejrzenia meczu za darmochę.Tłumy były wszędzie i Machowa później już takich nie odnotowała. Nawet zawodnicy wyjeżdżający do biegu mieli problemy z kibicami stojącymi dosłownie wszędzie i nie mogli dojechać na start.Było sporo upadków,a mój ziomal z Częstochowy,startujący tam Darek Rachwalik,który po scysji z zarządem Włókniarza(prezes miał inna wizję)przeniósł się do Victorii,tak przywalił wtedy w dechy,że wybił w nich dziurę.Banda tam była oczywiście drewniana. Później zapraszano wielu oficjeli,by mogli się ''ogrzać''w blasku prywatnego żużla.Ale jak zobaczyli że biznesmen nie da się wodzić za nos przestali przyjeżdżać na stadion.Drużyna jak na owe czasy miała w miarę dobry skład. Byli w niej Anglik Jeremy Doncaster,Nowozelandczyk Mitch Shira,byli dwaj Australijczycy, Troy Butler i Shane Parker, Sławek Tronina i mój ziomal Darek Rachwalik.Jak na debiutantów przystało drużyna''Jastrzębi''bo taki znak nosili na plastronach,drużyna zajęła 7 miejsce w II lidze.Czar jednak prysł z powodu frekwencji i problemów finansowych samego właściciela.Tak naprawdę jego przygoda z żużlem skończyła się po jednym sezonie.Na tym torze rozegrano jeszcze eliminacje do Mistrzostw Europy Juniorów(startował tam nawet Hampel o ile dobrze pamiętam?).Trenowali też przez jakiś czas młodzi adepci szkółki Bogusia Nowaka.Pan Rolnicki najwyraźniej nie miał już ochoty,bawić się w żużel i do niego dokładać.Szybko się przekonał że to drogi sport,który mu nie przynosił profitów. Zresztą czy komuś zależało by ten tor pozostał np.PZM i władzom żużla?To idealny tor do szkolenia młodzieży.Ale nasi decydenci  wolą się spotykać i ściskać rączki na''gigantach'',takich jak Toruń.Co sobie będą zawracać głowę jakąś wsią.Tam mają wszelkie wygody i ''dochody''złote toalety i inne bzdety.Szkolenie mają w...głębokim poważaniu. Impuls raptusa spektakularnie szybko powołał do życia nowy klub i wybudował stadion,ale i też go szybko zamknął.Wyjechały spychacze i zrównały z ziemią inwestycje,którą tak mozolnie budował i która mogła by służyć jako baza szkoleniowa dla młodzieży. Która w moich czasach,by spróbować jak ''smakuje''krótki tor,musiała mieszkać w Anglii,bo komuna młodych ludzi za granicę zachodnią,nie puszczała z zasady.Szkoda że wysiłek tego pasjonata żużla poszedł na marne.Ale biznes is biznes,różnie w nim bywa.Jeśli coś nie przynosi zysku,nie ma prawa istnieć.Potrafię zrozumieć człowieka rozżalonego na tych działaczy którzy mu podkładali nogi,pomimo że wyłożył na żużel swoje pieniądze!  

sobota, 7 grudnia 2013

Motocykle żużlowe-stare ale jare!


Polski motocykl żużlowy FIS Skonstruowany i wyprodukowany w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Rzeszowie,na przełomie 1953/1954 roku,przez inżynierów tej fabryki Tadeusza Fedkę i Romualda Iżewskiego.Produkcję zakończono,ze względu na konkurencyjne produkty innych znanych marek w 1959 roku.Nazwa FIS, była częścią składową trzech słów.Fedko-Iżewski- Stal(Rzeszów)bo przy współpracy z tym klubem prowadzono badania nad prototypem tego wspaniałego jak na owe czasy motocykla żużlowego!Szkoda bo mieliśmy zdolnych inżynierów,ale nie mieli wsparcia politycznego i finansowego!Wprawdzie podjęto próby skonstruowania nowego silnika w Gorzowie,ale z podobnych przyczyn się wycofano, z seryjnej produkcji.Uznano,jak zwykle zresztą że angielskie JAPY są lepsze!









Wraz z narodzinami sportu żużlowego na świecie,zawodnicy startowali na czy się tylko dało,kto co miał pod ręką i co było do zdobycia.To był żużel który odbywał się z podziałem na klasy. U nas w Polsce było zresztą podobnie.Nie obowiązywały wtedy żadne ujednolicone przepisy techniczne ani regulaminowe dla motocykli.Pierwszym prawdziwym motocyklem żużlowym dostosowanym do jazdy,bądź co bądź po torze żużlowym,był DOUGLAS z dwucylindrowym silnikiem tzw.''bokserem''Miał pojemność 496 cm3 i wykonali go Anglicy z Bristolu. Ale amerykanie im pozazdrościli i zaczęli do jazdy na żużlu przerabiać swoje Harleye Davidsony.Niestety jak to z początkami bywa,te pierwsze przeróbki były słabsze,bo miały tylko 348 cm3,ale ambitni amerykanie dość szybko je zmodyfikowali do 498 cm3.Amerykanie można powiedzieć że otworzyli drogę konkurencji z innych firm zajmujących się motocyklami.W wyniku tego korespondencyjnego współzawodnictwa powstał w Coventry w Anglii,motocykl RUDGE.Ale szybko został zdetronizowany przez JAPA. Dwaj inżynierowie z londyńskiej dzielnicy Tottenham zbudowali tak dobry silnik,że panował na żużlowych torach jakieś 30 lat.Silnik był stosunkowo lekki i co ważne mógł pracować bezawaryjnie w kurzu i dużym zapyleniu,a jak wiadomo w tym sporcie kurzu nie brakuje.Posiadał dwukomorowy gaźnik,ale miał jak niektórzy uważali przestarzały system smarowania. Który okazał się jego atutem.Był to system smarowania tzw.''traconym olejem''to rozwiązanie okazało się strzałem w''dychę''bo dobrze przepłukiwało silnik świeżym olejem,nazywanym ''rycyną',który był potem wyrzucany na zewnątrz. W tym silniku uzyskano jak na owe czasy,świetny i łatwy do operowania moment obrotowy.To pozwalało na uzyskanie świetnej siły pociągowej tylnego koła.Przy małych obrotach uzyskiwał duże przyspieszenie w chwili startu i na łukach,na luźnej nawierzchni(o polskich betonach wtedy nie myślano).Te motocykle sprowadzono także do Polski,po wojnie w 1948 r,jako Martin-JAP,później Exelsior-JAP.Królowanie JAP-ów skończyło się w latach 60-tych.W fabryce w DIVISIOWIE w dawnej CZECHOSŁOWACJI,skonstruowano silnik ESO,którego zaczęto,testować już w latach 50-tych.Na początku miał za dużą moc w stosunku do momentu obrotowego.Ale tą konstrukcję ciągle udoskonalano i JAVA,bo tak nazwali to cacko,doczekała się laurów.To właśnie na JAVIE,Barry Briggs zdobył swój czwarty złoty medal w karierze. Na konstrukcji z Divisiowa w późniejszych latach zdobyto wiele medali. Mauger,Olsen, nasz wspaniały i PIERWSZY MISTRZ ŚWIATA Jerzy Szczakiel z Opola,także na tym motocyklu zdobywał swój pierwszy dla Polski tytuł.Był także Amerykanin LEE.O tym jaka to była udana konstrukcja niech świadczy fakt,że na tym motocyklu,twardym i tanim w obsłudze zdobyto 11 tytułów mistrza świata. Czy inna marka tej kiedyś dorówna?Zaczęto trochę JAVIE zazdrościć(szczególnie Anglicy) i powstał czterozaworowy silnik WESLAKE,na którym swe''cuda''wyczyniał kiedyś Józek Jarmuła.Potem powstał GODDEN,ale po śmierci Harry'ego Weslake,za produkcje silników zabrał się  GIUSEPPE MARZOTTO,z niezłym skutkiem.Jego silnik okazał się konstrukcją,niezwykle udaną,choć drogą w obsłudze i naprawach.Jednak zalety jego elastyczności zadecydowały,prawie wszyscy zawodnicy ze światowej czołówki przesiedli się na GM-y.JAVY i GM-y maja swoje wady i zalety. Największą obecnie wadą JAV,jest ta ze fabryka upadła i jest kłopot z częściami do tych motocykli.Jeśli się nie podniosą,na naszych torach żużlowych będzie bezsprzecznie panował GM,jak kiedyś duży i mały FIAT.Widać z włoską motoryzacją jesteśmy związani jak z polskim HYMNEM.Polscy inżynierowie też nie ''zasypywali gruszek w popiele'' i próbowali konstruować rodzime silniki i motocykle.Jeden całkiem udany załączony na zdjęciach powyżej.To polski motocykl FIS.Prototyp silnika zbudowali dwaj inżynierowie Tadeusz Fedko i Romuald Iżewski.Wzorowali się nie da się ukryć na JAP-ie.Różnił się parametrami technicznymi. Miał 497,6 cm3,średnica gaźnika wynosiła 27 milimetrów. Miał moc około 45 koni mechanicznych,przy 6 tysiącach obrotów. W czasach komuny jeździło na nim wielu żużlowców. Po uruchomieniu fabryki JAVY,zakończono produkcję w 1959 r i używano go w szkółkach żużlowych,do szkolenia młodzieży.Dziś egzemplarze tych pięknych dla oka konesera motocykli,są gratką dla kolekcjonerów. Są obiektami westchnień pasjonatów żuzla nie tylko w Polsce,ale i na świecie. Mam tą nieukrywana satysfakcję,że w latach 60-tych miałem okazję przejechać się na tym cudzie techniki inżynierskiej. Choć trochę był zdezelowany,jak to w komunie,ale zawsze mnie do niego ciągnęło. Takich rzeczy się nie zapomina do końca życia.To jak pierwsza randka z dziewczyną. Nie zmienia to faktu,że wolałbym,by stał u mnie w garażu.Cóż nie wszystko w życiu można mieć. Pozostało mi patrzenie z zachwytem na powyższe zdjęcia. Trudno od niego oderwać wzrok!     

Na zdjęciu u góry pierwszy upragniony motocykl FIS,na wrocławskim stadionie który przypadł w udziale do testowania Edwardowi Kupczyńskiemu i który poradził sobie świetnie z koalicją  popularnych JAP-ów.


Mam sentyment do takich starych motocykli.Nie zmieni tego nawet ta wspaniała drużyna poniżej na zdjęciu,która pomimo nie zdobycia medalu w wyniku rożnych zbiegów okoliczności i fatalnego sędziowania,dostarczyła mi i kibicom wielu wzruszeń. Za co jej dziękuje.Zawodnik poniżej uwielbiany w moim mieście Częstochowie Grisza Łaguta,sam nie był w stanie nic zmienić,nawet na najnowszym cudzie techniki XXI wieku jakim jest GM.Lubie go i szanuje bo wnosi do drużyny dobrą atmosferę,nie jest wyniosły i w gwarze żużlowej ''gryzie ''tor. Jest wspaniałym walczakiem i to jest w tym sporcie piękne,że identyfikuje się z drużyną w której startuje. Dziękuje mu że mimo kłopotów klubu z nami pozostał. Po tym poznaje się charakter człowieka. Grisza jesteś WIELKI.Na zawsze razem z WŁÓKNIARZEM!

























































czwartek, 5 grudnia 2013

Prysły zmysły Pani ministry...od sportu!

Sport jak każdą inną sferę publiczną,dotknęły''układy''.Najmniej jest ich tam gdzie geszeft jest bardzo mało opłacalny. W siatkówce,skokach,biegach,czy piłce ręcznej etc.Dziś skomercjalizowany sport pozbawia nas Polaków pięknego widoku szybującej na maszt biało-czerwonej flagi i częstego słuchania mazurka Dąbrowskiego.Myślę że nie zmieni nic w tym względzie,nawet nowy minister sportu, z miasta Łodzi,a kształcony w moim mieście Częstochowie. Bo zna się na sporcie jak...kura na pieprzu.On dostał zadanie bycia administratorem,,tego co zastał i tego bałaganu który mu zostawiła jego poprzedniczka MINISTRA MUCHA.Bez prawa głosu.Ta co to kiedyś jak bywała w komisji zdrowia.Wtedy BZYCZAŁA(jak to mucha) że seniorów leczyć już nie trzeba(czytaj szkoda na nich kasy). Rada by ich była hurtem odprawić do nieba.Choć dla naprawy dobrym słowem i uśmiechem czasem nas uraczyła. Na pozór grzeczna była,to sporo jadu w sobie mieściła.Ale z kobietami tak jest. Kobiety nie kłamią one tylko trochę szminkują prawdę. Takie zadanie miała w tym ministerstwie''głupich kroków'',ta piękna  kobieta.Własnie Pani MINISTRA,od sportu,nie znająca się ani na jotę na nim,trwała na ''warcie'' z polecenia swojego''guru''haratającego w gałę. Chyba dla łagodzenia atmosfery w tym skorumpowanym środowisku.Najlepiej jej wychodziło bieganie,wokół stadionu Narodowego.Bo jak mówi przysłowie''Lepiej mądrze biegać,niż głupio stać'' Widać ministra wzięła sobie to do serca. Naiwność i niewiedza nie może pani minister rozgrzeszać,,szczególnie w biznesie sportowym. Nie ma tu nic do rzeczy przecież że jest kobietą. Wszak sama osobie mówiła że bliżej jej jest do feminizmu.Kibice wymagali od niej tylko profesjonalizmu,a nie nadskakiwania guru od haratania w gałę.Taka rada dla milej minister,feminizm to zawsze się kończy,gdy przyjdzie wnieść szafę dwudrzwiową na piąte piętro.Dobrze że przynajmniej jej rad nie brali sobie do serca żużlowcy i w każdej kategorii,juniorskiej,w seniorach,czy drużynówce zdobywali medale,jak na zamówienie.Chociaż to dyscyplina nieolimpijska to sporo osób w Polsce ja uprawia. Choć jest trudna i wymagająca dużych nakładów finansowych.Lubimy adrenalinę,emocje i widowiskowość.Dlatego w tej odmianie sportu motorowego mamy dużo medali,tych ze szlachetnego kruszcu także.Rzadko która dyscyplina sportu w Polsce,może poszczycić się takimi osiągnięciami.W polskim sporcie nastąpiła jakaś posucha,jeśli chodzi o zdobywanie medali w innych dyscyplinach.Główną przyczyną jest brak pieniędzy,na stypendia i różne granty żywieniowe dla sportowców i złe zarządzanie.Żużel to dyscyplina mało popularna z winy mediów bo zakodowały polski żużel na platformach cyfrowych i dostęp do niego jest marny,na poziomie 85 tys widzów. Na taki duży kraj to wstyd i hańba dla władz żużla że dopuściły do tak haniebnej umowy z prywatną telewizją.Wydaje im się że to sport nie dla mas i nie przekłada się na wszechobecne reklamy.Stopniowo ogarnia nas czysta komercja,a decydenci na to przyzwalają.Sportu w tym jest tyle co ''kot napłakał''liczy się bardziej otoczka.Żeby w przyszłości liczyć się w światowym sporcie,trzeba zaczynać od najmłodszych.Stwarzać im warunki i szanse na treningi,by poczuli smak sportu,złapali bakcyla.Kluby to podstawa i chylę czoła przed tymi,którzy w nich szkolą młodzież społecznie,za zupełną darmochę,by jakaś ministra czy minister mógł się kiedyś takim sportowcem talentem pochwalić. W takie małe kluby trzeba inwestować,zachęcać do działania poprzez granty finansowe.Ministerstwo Sportu dba tylko o leniwych działaczy i o ich ogromne pensje i premie. Tam zsyłani są ludzie którzy''znają''się na wszystkim,tylko nie na sporcie.Jak w takim towarzystwie i atmosferze ma funkcjonować szkolenie? Co można wymagać od działaczy,którzy mają w sobie wykształcony zmysł kombinatorstwa,partactwa i nieuczciwości?Tego że się wreszcie zmienią?Gdyby pani ministra kierowała się zmysłami,przynajmniej trzema,jak,wzrok słuch i węch i poczuła warkot motocykla żużlowego,zapach spalonego oleju(coś jak przy pieczeniu placków ziemniaczanych) i ta wspaniałą finezyjną,odważną jazdę,na pewno polubiła by żużel.Może miałaby więcej odwagi,nie mnożyłaby przeszkód by go spopularyzować na stadionie Narodowym w Warszawie. Przecież gdzie jak gdzie ale w stolicy żużel powinien być. A tak marzenia o wielkim speedwayu prysły,jak pani MINISTRY ZMYSŁY.W tej stolicy to naprawdę mieszkają dziwni ludzie(słoików nie liczę)Najbardziej kochają chyba LEGIĘ,choć kibice POLONII się obrażą.Legia to spadkobierczyni SB-ich wojskowych czasów,gdzie do klubu powoływano rozkazem wojskowym.Teraz w prywatnych rękach,na których wszyscy ją zresztą noszą,choć nie zdobyła bramki w europejskich rozgrywkach,to jakiś ewenement na skalę światową. A SKRA rdzewieje. Wiem coś na temat tego klubu pn.LEGIA i stadionu choć nigdy do niego nie należałem.Po prostu służyłem tam za karę w wojsku(żeby było daleko od żużla bo naraziłem się pewnemu prezesowi).Przez dwa lata przebywałem po sąsiedzku na ul.Podchorążych,(obok Łazienek Królewskich)Razem ze mną przez pewien czas byli Wojtek Fortuna i Stanisław Daniel-Gąsiennica,to byli skoczkowie narciarscy. Lecz oni służbę pełnili tylko do przysięgi. Takie mieli chody a dodatkowo Fortuna został powołany do kadry na Olimpiadę w Japonii.Później nikt ich ich już w jednostce wojskowej nie widział.Z tego okresu miło wspominam także Włodka Źółkowskiego,który przez wiele lat był operatorem kamery w Telewizji Polskiej i w jakiś sposób jest związany z Częstochową.Włodku pozdrawiam serdecznie.Znam też stadion przy ul.Racławickiej.Tam własnie próbowano wskrzesić żużel na stadionie Gwardii. Nadal jednak nie ma klimatu dla tej dyscypliny i jak szybko powstał,tak szybko upadł.Wielka szkoda,bo wiem że w tym mieście jest grupa zapaleńców która próbuje reaktywować te sport w Warszawie i mino pewnych deklaracji sprawa stoi w miejscu.Jest w tym mieście wielki potencjał ludzki,choć mało zorganizowany i nie uporządkowany.Na Gwardii nie wyszło bo tereny te należą do MSW.Właśnie oni położyli łapę na tych terenach,a miasto nie kwapi się by te sprawy uregulować.Ministra Mucha(swoją drogą piękna kobieta)wolała wydać 6 milionów polskich złociszy,na koncert podstarzałej,gwiazdy MADONNY,niż promować w stolicy żużel na światowym poziomie i tym sposobem przyciągać młodzież na stadiony.Parafrazując mojego idola od lat 60-tych MISTRZA NIEMENA,powiem tak. Dziwny jest ten sport,dziwny jest ten kraj,a ludzie jeszcze dziwniejsi.Nie potrafią się dogadać w wydawało by się prostej sprawie. Sprawdza się tu powiedzenie''biedny jak działacz sportowy'Niestety w dzisiejszych czasach nie ma żadnych reguł,nawet w sporcie. Kiedyś obowiązywał kodeks honorowy,zasady fair play,szarmanckość wobec kobiet,była podstawą. Dziś honor brzmi odskulowo,śmiesznie.Liczy się to co zdobyłem,co wyrwałem,albo co zdołałem ukraść. Najważniejsze w życiu i sporcie także,jest trzymanie się jakiś zasad,honorowego kodeksu życia.Stawiajmy na zwykłą uczciwość,ją wynosi się z domu,albo ma się zapisaną w genach.Ważne by umieć przyznać się do własnych błędów. Nie szukać usprawiedliwienia,dla własnych słabości,u innych jak czynią to niektórzy działacze sportowi,różnego szczebla. Bo teraz jest tak,że gdy w grę wchodzą,wielkie pieniądze,prawa nie ma.Prawo nie działa skutecznie,wręcz pomaga,chcącym popełnić jakieś przestępstwo w sferze gospodarczej i sportowej. W sporcie jest to szczególnie uciążliwe bo działacze dodatkowo stwarzają sobie wewnętrzne przepisy,które później łatwo obchodzą.A Ministerstwo Sportu nie ma na nie żadnego wpływu.Tylko tam niestety administruje Czyż nie jest to''ministerstwo głupich kroków z cyrku Monty Pythona''?Polski sport to już groteska i absurd. Nawet piękna PANI MINISTRA,nie potrafiła do niego wprowadzić,odrobiny normalności,by zaczęło funkcjonować na zdrowych zasadach.Pozostawiła po sobie spalona''ziemie'' i długi. Na wizerunek sportu nie przełożyła się nawet jej,miła dla oka aparycja. Polski sport nie ma szczęścia, do ludzi zsiadających na stołkach w tym ministerstwie,''goleń'' Kwaśniewski,''łyskacz''Paszczyk,''chodziarz'' Lipiec,budownicza stadionów'' Elżbieta Jakubiak,ten od ''dzikiego kraju'' i afery hazardowej,Drzewiecki,''bzycząca''Mucha,zostawili w tym ministerstwie SPALONĄ ZIEMIĘ!Następny nominowany min. Biernat to zausznik haratającego(kaleczącego) w gałę, będzie nadal ADMINISTROWAŁ.          

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Kapitalizm i komunizm dwa byty siebie warte!

Żużel to moja namiętność. Polityka trochę mniej,czasem jednak głos odnośnie tego co się w niej dzieje zabieram. Także z tej racji że w żużlu teraz trwa sezon ''ogórkowy'. W polityce głos zabieram na zasadzie,co mnie boli co mnie gnębi i co mi się w niej nie podoba. Zazwyczaj jest tak że wszystko mi się w niej nie podoba,bo polityków mamy marnych. Na kanwie wydarzeń które mają miejsce obecnie na Ukrainie trzeba jednak uświadamiać, do czego ten kraj się garnie. Gotów jest nawet wywołać rewolucję w Europie. A tak naprawdę są manipulowani,bo Europa wcale nie jest gotowa by ich tam przyjąć. Urzędnicy unijni mamią ich jakąś odległą nie sprecyzowaną wizją. Z jednej strony kusi Ukraińców krwiożerczy KAPITALIZM(tylko oni jeszcze o tym nie wiedzą),a z drugiej odradzający się z wielką siłą Putinowsko-Żirinowski KOMUNIZM. Oba te systemy SĄ SIEBIE WARTE. Jeden i drugi system niszczy CZŁOWIEKA. Który Ukraińcy wybiorą ich wola, ale każdy z nich jest zły. Jak dotąd nikt jednak nie stworzył systemu idealnego w którym szanowany był by przede wszystkim człowiek. My jako Polska też cieszyliśmy się tak naprawdę przez chwile. Później nastąpiło otrzeźwienie,bo nastąpiła grabież majątku i uwłaszczenie się na nim elity,która miała do niego dostęp i możnych protektorów. Tym sposobem bogaci stali się bogatsi,a biedni jeszcze biedniejsi. Euforia trwała parę lat. Teraz jest proza życia. Wyjazdy do Wielkiej Brytanii za chlebem,rozłąka z rodzinami,by zarobić na opłaty. A tymczasem Niemcy wprowadzają płace minimalną na poziomie 35 zł na godzinę, dla swoich pracowników. Wbijając tym samym ''nóż''w plecy Polakom tam pracującym. Unia Europejska poza wzniosłymi hasłami o tolerancji,wolności i ogromną biurokracją,nic nie potrafi zaoferować młodym ludziom. Dlatego tak chętnie przyzwala na używki,bo naćpanymi się lepiej steruje,są posłuszni. Czy Ukrainie też chcą zaproponować taki pakiet? Bo pieniądze to chyba przejadła Grecja żyjąc ponad stan. UE jak ta panna''chciałaby a boi się'' Bo nie jest pewna czy ukraińscy oligarchowie,tych pieniędzy nie roztrwonią na wystawne życie. Mając na myśli te dwa byty-kapitalizm i komunizm,trzeba o tej iluzji jaką oba te byty wnoszą zawsze przypominać. Prawdziwy krwiożerczy kapitalizm to taka sama iluzja,jak komunizm-skoro jest w stanie funkcjonować przez kilka lat,potem przeradza się w system MAFIJNO-KORPORACYJNY. Komunizm zaś zawsze przeradza się w DYKTATURĘ,czasem bardzo brutalną. Gdzie niepokornymi''zajmowały'' się tajne służby. W mafijnym kapitaliźmie rozprawiają się z nami BANKI.Tylko że one robią to w białych rękawiczkach. Kacyki walczyły o kapitalizm sobie i wywalczyły np. państwowe posadki w KGHM-ie. Ludowi  wciskają kit że jak to dobrze u prywaciarza,że wolny rynek i takie tam inne bzdety. Wolny rynek to jest dla tych co mają kasę. Dla roboli jest pół niewolnictwo. Dziś na  na jakieś wolne stanowisko pracy,aplikuje tłum ludzi,a pracę dostają''SWOI''.Kapitalizm jest świetnym rozwiązaniem,dla tych co mają odziedziczoną kasę po rodzicach,którzy w komunizmie też byli''szyszkami'' w aparacie partyjnym. Teraz w wyniku ''Okrągłego Stołu'' mają firmy,wydawnictwa,banki i przedsiębiorstwa w swoich łapach. Dzieci tych komuchów pracują, we wszystkich telewizjach jakie są dostępne na polskim rynku. Mógłbym przez godzinę wymieniać kto jest,czyim synem,czy córką,tylko czy to coś zmieni. Pozwoliliśmy im obrosnąć w piórka w wolnej Polsce, a oni teraz zamiast przedstawiać rzeczywistość sami ją kreują. Dla ludzi pracujących na etatach,kapitalizm to system współczesnego NIEWOLNICTWA. Wkrótce zabraknie śmietników dla ludzi bez pracy. Bo teraz tak się niestety porobiło,że nie kompetencja,wiedza,ale znajomości,sitwy, koterie i partie  decydują o pracy. Wolność,demokracja bardzo wzniosłe hasła... Pytanie dla kogo? Piękny przedwojenny świat dworskich balów ciągle trwa,uczestnicy się zmienili. Jest nie osiągalny dla pospólstwa. Kiedyś tak się bawiła arystokracja dziś przedsiębiorcy,prawnicy,politycy ,lekarze. Teraz ta arystokracja co i rusz leje łzy na wredną komunę. Że ta im zabrała,zamki,pałace,dwory i pozamieniała na PGR-y,szkoły,przedszkola. Ale ani słowem nie zająkną się jak wyglądał wtedy świat biedoty,u nich na służbie. Z przekazów dziadka,coś nie coś wiem. Jak żyły folwarczne,bose dzieci,harujące w błocie jak prosięta-nie było wtedy melioracji więc w  błocie walało się po kolana. Niech sobie przypomną jak wtedy wyglądały wiejskie chaty? Niech zaświadczą ile wtedy lat żył przeciętny polski chłop,tyrający na roli. Jaka była śmiertelność dzieci? Niech wspomną choć odrobinę o przedwojennym głodzie. Jeśli by do tych majątków doszli legalnie mogli by zabierać głos. Doszli do nich na ludzkiej krzywdzie. Poprzez feudalizm i niewolnictwo. A ci co na nich tyrali nie mieli żadnych praw,dostępu do szkoły,do lecznictwa. Leczyli się u znachorów i szarlatanów.Całe życie harowali dla PANÓW, by jaśniepaństwo mogło polować,balować,jeździć do sanatoriów i wieść próżniacze życie,pełne rozpusty. Mieli się za tych''lepszych''wybrańców Boga,gardzili pospólstwem. Czy podobny los czeka teraz biedotę? To że im to zabrano,niech traktują karę za PYCHĘ, za wielką niesprawiedliwość społeczną i dziejową tamtych czasów. Cały rozkład moralny i polityczny,to nie jest wymysł naszych czasów. To już było i może się wrócić gdy tylko będzie na to nasze przyzwolenie. Ten cykl trwa już stulecia. Już wtedy działały mafijne układy. Głównym winowajcą tych przemian były wielkie rody szlacheckie. Bez ich zgody nie można było nic zrobić. Mieli swoich żołnierzy,dobrze opłacanych(podobnie jak teraz),którzy strzegli ich majątku zagrabionego słabszym. Tak jest i teraz... Byle ziemiaństwo, teraz chce rekompensaty,za dawno temu zadłużone i PRZEHULANE majątki. Kto to teraz wie ile naprawdę odziedziczyli,a ile ROZTRWONILI? Wszystkie papiery i dokumenty dotyczące ich długów,niszczyli w powstaniach,bo często byli ich dowódcami, z racji wykształcenia. Mieli więc do nich nieograniczony dostęp. Palili więc w ogniskach,grzejąc cztery litery. Tak naprawdę chcieli ukryć handel ludźmi,bo jak przepili część majątku resztę sprzedawali razem z ludźmi(czy nie podobnie jest teraz?). Służyli Polsce poprzez udział w różnych zadymach,wiecach i balach. Czy czegoś to nam nie przypomina? Kto baluje zawsze obudzi się z'' ręką w nocniku'' Byt Polski zawsze zależał od ELIT. To one w ponad 1000 letniej historii państwa miały wpływ na gospodarkę,edukację społeczną kraju. Nieudolność rządzenia doprowadziła do rozbiorów. Oby tak się nie stało w przypadku Ukrainy,by nie podzieliła się na pół,jak POLSKA. Czy tak będzie w obecnej lemingowej EUROPIE? Różne siły na to czekają Były w historii różne pakty,które dzieliły Europę. By tylko Ukraina nie podzieliła losu Polski z 1939 r,gdy z jednej strony zaatakował nas ZACHÓD a z drugiej WSCHÓD. Jest tylko jedno rozsądne wyjście za wszelką cenę trzeba się porozumieć by znów nie polała się krew w sercu wolnej dziś Europy!     

niedziela, 1 grudnia 2013

Niedouczeni sędziowie-słabe ogniwo żużla!

Po ostatnich wydarzeniach w polskim żużlu,szczególnie tych z finału Drużynowych Mistrzostw Polski 2013r,do dziś nie mogę jeszcze normalnie funkcjonować. Trudno przejść do porządku dziennego,nad tym co się stało. Co rusz nasuwa się pytanie,jak to było możliwe? By takie ekscesy mogły mieć miejsce w sporcie. Nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji w piłce nożnej, siatkówce, czy nawet w skokach narciarskich. Taki blamaż nie był by chyba możliwy. Być może się mylę,bo słabo znam się na mentalności ludzkiej. W Ekstralidze nastąpiła kumulacja niezdrowych zdarzeń, które źle zapisały się w pamięci kibica sportu żużlowego. Zmiana regulaminów, zniesienie KSM,wprowadzenie absurdalnego zapisu o finansowaniu klubów tzw.Regulamin Finansowy.Podejmowanie niekorzystnych działań przez działaczy dotyczących klubów.  To chyba trochę za dużo wrażeń jak na jeden sezon. Chciałbym dożyć czasów żeby chociaż przez 5 lat nie grzebano  i nie zmieniano w regulaminach. Gdzie dyskusja byłaby merytoryczna np. jak zdobyć środki na funkcjonowanie klubów w następnym sezonie; kibice powinni oddać się wspomnieniom,a działacze usuwaniem mankamentów organizacyjnych w klubach. Grzebanie co roku w regulaminach prowadzi do frustracji i obnażyło chwiejność i niezdecydowanie działaczy. Do żużla wprowadzono już tyle obostrzeń i zmian regulaminowych, że to nie jest już prawdziwy żużel, ale jakaś hybryda. FIM Europa wspólnie z PZM już nie wie co wymyślić,by biurokraci mieli coraz więcej pracy. Działacze klubowi załamują ręce bo ten sport staje się coraz droższy,a pieniędzy na niego jest coraz mniej. Wymyślili linie w parku maszyn,komisarzy torów którzy muszą przybyć na stadion 8 godzin przed meczem. Chyba całkowicie tracą kontakt z rzeczywistością.  Kto ma płacić za te coraz to głupsze pomysły? My kibice kupując drogie jak na nasze zarobki bilety. Wprowadzenie komisarzy do polskiego żużla, to jego podrażanie i dawanie zatrudnienia bezrobotnym kumplom. Biorą niechybnie przykład z polityków. Sędziowanie w polskiej Ekstralidze, ale i także w niższych ligach, wołało w tym roku o''pomstę do nieba''. Zresztą złe sędziowanie daje się zauważyć już od paru lat. Gdyby w ostatnich latach SĘDZIOWIE byli konsekwentni i znali się na regulaminach,komisarze byli by zbyteczni. A tak nie znając przepisów wypaczali nawet mecze półfinałowe. Kto takich nieuków dopuścił do sędziowania tak poważnych meczy w Ekstralidze? Nie działa zupełnie system szkolenia sędziów. Wszelkie działania są podejmowane na zasadzie rutyny.Jakoś nie słychać by ci ''sprawiedliwi''ponieśli jakieś konsekwencje tej swojej nieudolności i nieuctwa. Świat się śmieje teraz z innego ''kwiatka'' naszych wspaniałomyślnych władz żużla. Mianowicie  z wątku wychowawczego kar nałożonych, przez Komisję Orzekającą. Co ta komisja ma właściwie za uprawnienia i po co ona jest skoro jej kary,kasuje wszechwładny Trybunał PZM. Chyba jest tylko po to żeby spełnić wymóg dwóch instancji. A gdzie egzekucja i  nieuchronność tych kar? To staje się już śmieszne, bo nie ma w tym żadnej konsekwencji, ani roli wychowawczej. Coś tak czuje że z tą licencją nadzorowaną będzie tak samo. Nadal będzie przymykanie oka na działania sprzeczne ze statutem i przepisami PZM. Proces licencyjny to będzie wielka fikcja. Jest w nim punkt,który zoobowjązuje kluby do spłacenia  wszelkich długów do końca listopada. Żaden klub tego jednak nie robi,bo w zanadrzu są tzw.licencje warunkowe i rożnego rodzaju inne porozumienia. Po co było robić te FURTKI? Te wszystkie luki  i furtki trzeba pozamykać, by nie było pokusy kombinowania. Trzeba być konsekwentnym i nie przyznawać licencji w poprzednich latach oszustom i naciągaczom. Oczyścić przedpole z malwersantów którzy do żużla przyszli na jeden sezon wyrobić sobie pijar. Następny gniot to licencja nadzorowana. Kto ją będzie nadzorował? Te same twarze co do tej pory? Ci ludzie o ''miękkim sercu'',czy twardziele z zasadami,nie przymykający oka na machloje. Gdyby tak było w poprzednim sezonie, to parę klubów by już nie istniało. A tak dalej się zadłużają, a na funkcjonowanie biorą pożyczki. Tylko że te trzeba kiedyś spłacić. Zastanawia tylko to mydlenie oczu kibicom. Po otwarciu okna transferowego działacze z ochotą ruszyli do działania, prowadząc rozmowy z zawodnikami na wszystkich frontach. Kto dał więcej ten ma ASA. Niektórzy się zarzekali, że nie będą za wszelką cenę zadłużać klubów(jedzie mi tu tramwaj). Cieszy mnie że mój klub Włókniarz mierzy siły na zamiary i podejmuje roztropne decyzje. Bo nie jest sztuką zakontraktować ''gwiazdę'. Sztuką jest przetrwać. Niektórzy co słychać zakontraktowali gwiazdy, a te na pewno tanie nie są. Czy powtórzy się sytuacja że po prośbie znowu pójdą do miasta po pomoc by przetrwać? Każdy chce się ''dozbroić''. Tylko jak tak patrzę na niektóre twarze,to kilku zawodników ma już bogatą metrykę żużlową i na trudnych torach,klapną gazem obawiając się wejścia w łuk. Ale co to szkodzi naobiecywać prezesom nie znającym się na żużlu. Później się zwali winę na sprzęt i gitara. Na papierze to  już nie raz drużyna wyglądała,na taką która wszystkich zmiecie, a w praniu,czyli brutalnej rzeczywistości torowej wyszła KICHA. Z różnych powodów,kontuzji które są coraz częstsze, słabszej jazdy, nie trafienia ze sprzętem, z ukrywania urazów, przy podpisywaniu kontraktów. Nawet z powodów logistyki, bo długie wyjazdy wykańczają. Ale nasi wspaniałomyślni działacze w swoich dalekosiężnych planach zakładają co innego. Wierzą że wszystko zagra jak w szwajcarskim zegarku, ale on często okazuje się chińską podróbką. Marzą jednak o potędze i nikt ich w ich marzeniach nie powstrzyma. Maja taką wrodzoną zdolność do lawirowania i brania kredytów. Jaka będziesz Ekstraligo, tego nie wie nikt. Jest paru mądrych ludzi w polskim żużlu ,ale jakoś nie mogą się przebić, ze swoimi dobrymi pomysłami. Karty nadal rozdaje i rządzi miernota. Kompetentni ludzie są odstawiani na boczny tor żużla. To właśnie Ci znający się na zawiłościach regulaminu,powinni ustalić regulamin przynajmniej na kilka lat. By nie zmieniać czegoś bez sesnu, czegoś co dobrze funkcjonuje i się sprawdza na zawodach. Bo teraz z żużla to się robi jakiś cyrk. Biznesmeni rządzą przewracają regulamin do góry nogami, by tylko był wygodny dla nich. To ciągłe narzekanie na tory i angażowanie w to komisarzy,sędziów przypomina mi jarmark. W moich czasach wogóle nie pasowano się do toru. Zmieniano zębatki i jazda na tor. Wszystko było w rękach i nogach, a czasem w głowie zawodnika. Dziś w sporcie stosuje się różne sztuczki,a to zabija żużel na całym świecie. Przeróbki motocykli,tłumików i różne ''patenty'' by tylko oszukać innych. Nie chodzi tu wcale o żadne bezpieczeństwo. Chodzi o to by za wszelką cenę wygrać,nawet niesportowymi metodami. Zresztą mankamentów w polskim żużlu jest wiele. Zamiast się zająć nimi np, bezpieczeństwem zajmujemy się duperelami.Od lat usiłuję się przebić do opinii publicznej z tym tematem. Bezpieczeństwo to podstawa,bo jest dużo wypadków,które by miały mniejsze konsekwencje dla zawodnika,gdyby zmienić na torach parę rzeczy. Nie powinny się tam znajdować elementy metalowe mające duży wpływ na bezpieczeństwo na torze. Jak wszelkie elementy metalowe,słupki i bramki,wykonane z metalu. Powinny być wykonane z materiałów nie zagrażąjących życiu zawodników. Sędziowie nie powinni tego tolerować na zawodach, skoro na inne mniej znaczące sprawy kładzie się taki nacisk, to dlaczego w tej kwestii nie robi się nic?  Słupki to relikt starych czasów, gdy mocowano na nich siatkę. Dziś siatek się nie stosuje,bo są dmuchane bandy okalające tor. Które też pozostawiają wiele do życzenia. Bo nakładki na nich są montowane''pod prąd'' i zawodnik często o nie zahacza. A powinien się po nich ześlizgnąć,wtedy nie ściągnęło by go z motocykla. Dmuchane bandy pomimo że mają wiele mankamentów, to są niezwykle przydatne, bo w sposób zasadniczy poprawiają bezpieczeństwo zawodników. Jednym z większych mankamentów w żużlu jest sprawiedliwe sędziowanie. W 2013 r większość sędziowała tak, jakby nie znali regulaminu. Z powodu jego zawiłości i wielkiej liczby paragrafów i punktów,normalny nawet bystry człowiek nie jest w stanie sobie go skutecznie przyswoić. Stąd takie słabe sędziowanie w minionym sezonie.Odpowiedzialni za polski żużel powinni sobie to przemyśleć, zanim wypuszczą kolejnego bubla utrudniąjącego życie sędziom,zawodnikom,kibicom. Nawet całe JURY zawodów nie jest w stanie zinterpretować tego gniota. Jeszcze taka ciekawostka na koniec,która nie daje mi spokoju, a którą to raczył mi przypomnieć znakomity fachowiec z Wrocławia p, Lucjan Korszek. W Polsce na ogół mówi się że w meczu jest 15 biegów. Przecież na żużlu się nie biega, tu są rozgrywane wyścigi. Biegi to były by wtedy gdyby zawodnik z tym motocyklem biegł niosąc go na plecach. Zgadzam się z p.Lucjanem. Też mi się nie podobają te różne zapożyczenia,ale jesteśmy wobec nich bezsilni. Skoro nawet sędziowie,komentatorzy,zawodnicy i trenerzy używają tego słowa BIEG, a nie wyścig, to trzeba się z tym niestety pogodzić. Bo'' zawracanie kijem Wisły'' bywa trudne i w Polsce niewykonalne. Przyzwyczajenie to rzecz trudna do odkręcenia, tym bardziej że trwa to już ładnych parę lat. Od początków żużla w Polsce!